Jeszcze jeden wątek budzi wątpliwości. Skąd Tusk miał informacje?
Trzy godziny przed pęknięciem zapory Stronie Śląskie premier Donald Tusk uspokajał, że "pojawiły się takie głosy, że być może tama nie wytrzyma, ale one nie są prawdziwe, to znaczy tama powinna wytrzymać". Ten wątek budzi nowe pytania o przepływ kluczowych informacji o stanie zapory pomiędzy sztabami kryzysowymi.
- Nie wiem, skąd pan premier miał informacje, że tama miałaby wytrzymać. My w naszym sztabie w Stroniu Śląskim widzieliśmy już zalania, nagle podnoszący się stan wody. Zbiornik był już wypełniony, woda lała się jego górnym przelewem. Cały czas czuliśmy, że to wielkie zagrożenie - tak niedzielny poranek 15 września i pracę we własnym sztabie kryzysowym zapamiętał Dariusz Chromiec, burmistrz Stronia Śląskiego.
Dodaje, że w miasteczku od nocy trwała zarządzona przez miejscowy sztab ewakuacja ludzi. Używano m.in. koparki, która brodząc w wodzie, podjeżdżała do domów i podejmowała osoby do podstawianej "łyżki".
Burmistrz Chromiec relacjonuje, że w tym czasie jego decyzje opierały się na przekazywanych drogą radiową informacjach od strażników miejskich i strażaków OSP. Informowali oni o sytuacji dotyczącej stanu zbiornika, komunikując się z jego kierownikiem. Kierownik o godz. 7 rano potwierdził, że ewakuacja ludzi poniżej obiektu jest zasadna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Awaria zapory w Stroniu Śląskim. Premier Tusk uspokajał
W tym samym czasie, lecz 35 kilometrów w dół rzeki Biała Lądecka, w komendzie policji w Kłodzku o godzinie 7.40 premier Donald Tusk zakończył odprawę służb antykryzysowych. Wychodząc do dziennikarzy, wspomniał o "poważnej sytuacji" na zbiornikach Stronie Śląskie i w Międzygórzu: - Pojawiły się takie głosy, że być może tama nie wytrzyma, ale one nie są prawdziwe, to znaczy tama powinna wytrzymać, nie mamy tutaj żadnych informacji od tych, którzy odpowiadali za remont tej tamy sprzed lat, ona powinna wytrzymać. Natomiast przesiąka i woda płynie, ale nie powinno dojść do jakiegoś zasadniczego dramatu - powiedział Donald Tusk.
Na nagraniu opublikowanym przez Kancelarię Premiera uspokajającemu komunikatowi Tuska wyraźnie przytakiwał stojący za plecami komendant Straży Pożarnej nadbryg. Mariusz Feltynowski oraz minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Niestety już trzy godziny później dramat się wydarzył. "Około godz. 10.35, ze względu na ciągły napór wody na konstrukcję zbiornika, doszło do rozmycia zapory ziemnej i woda przelała się przez obiekt w całkowicie niekontrolowany sposób" - to cytat z raportu Wód Polskich opublikowanego już po awarii.
W WP, opisując zniszczenie zbiornika, informowaliśmy, jak Remigiusz Sławik, radny ze Stronia Śląskiego jeszcze przed godziną 12 nagrywał telefonem początek katastrofy. - Widać właśnie, jak tama rozwala się w Stroniu Śląskim. Uciekajcie, jak tylko możecie, jak najszybciej! - alarmuje na nagraniu. 1,3 mln ton wody zgromadzonej stworzyło falę, która ruszyła w dół z ogromną energią. Niszczyła drogi, domy, zrywała mosty.
Poniżej nagranie wystąpienia premiera w sprawie zagrożenia powodzią.
Briefing premiera Donalda Tuska po odprawie w związku z zagrożeniem powodziowym.
Co było nie tak w sztabie? Co wiedział premier?
Próbowaliśmy ustalić, czy któryś ze sztabów kryzysowych mógł niewłaściwie ocenić powagę sytuacji. Jakimi informacjami dysponował premier Donald Tusk i współpracownicy? Skąd wniosek, że nie powinno dojść do dramatu ? W czwartek Wirtualna Polska przesłała te pytania do Kancelarii Premiera i głównych służb. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy.
Zdaniem burmistrza nie dyskutowano, czy zapora pęknie, czy też nie. Wystarczającym alarmem był mail z centrum operacyjnego RZGW we Wrocławiu, który przewidywał taką ewentualność (dotarł do sztabu około godz. 1 w nocy).
Oto jego treść. "Jedynie przelanie się wody przez korpus zapory ziemnej może doprowadzić do powstania przebicia. Oczywiście czas, w jakim będzie utrzymywany Max PP (chodzi o maksymalny poziom piętrzenia - red.) ma wpływ na jej stabilność. Na razie zapora piętrzy kilkanaście godzin, zatem nie powinno wystąpić jej uplastycznienie" - pada w mailu.
Na początku autor wiadomości zastrzega: "w odpowiedzi na Państwa zgłoszenie telefoniczne o możliwym braku stabilności zapory zbiornika Stronie Śląskie, po zweryfikowaniu tej informacji z kierownikiem tego zbiornika przekazuję, że zapora jest stabilna".
Burmistrz Dariusz Chromiec uważa, że w komunikacji między sztabami kryzysowymi nikt nie przekazał mu wyraźnego ostrzeżenia, aby rozpocząć ewakuację. - Ewakuacja to były nasze decyzje. Działaliśmy już wcześniej, całą noc ewakuując ludzi z zagrożonych rejonów. Nie było prądu, zalewała nas rzeka Biała Lądecka. No, a kiedy w niedzielę doszło do przerwania zapory, straciliśmy łączność z całym światem, nie było sygnału telefonii GSM, zakłócenia w łączności radiowej, totalnie nic - opowiada.
Burmistrz stanowczo dementuje nadal krążące pogłoski o setkach ofiar powodzi. - W Stroniu Śląskim jedna osoba zginęła. Obecnie nikt nie jest poszukiwany - podkreśla.
Według danych policji w Kłodzku w regionie w związku z powodzią zginęły cztery osoby. Dwie w Lądku-Zdroju i jedna w gminie Kłodzko i wspomniana już jedna ofiara w Stroniu Śląskim. 21 września podano, iż wstępne szacunki strat z powiatu kłodzkiego wynoszą 342 mln zł. Przy czym wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń zastrzegł, że kwota będzie na pewno wyższa, bo Lądek-Zdrój, Bystrzyca i Kłodzko jeszcze nie podsumowały swoich strat.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski