Prokuratura zmienia zdanie. Zwrot ws. katastrofy w Stroniu Śląskim

Jeszcze dziś lub jutro zapadnie decyzja o wszczęciu postępowania w związku z katastrofą tamy w Stroniu Śląskim - dowiedziała się Wirtualna Polska. Przez 11 dni prokuratorzy jedynie zbierali dokumentację.

Tama w Stroniu Śląskim
Tama w Stroniu Śląskim
Źródło zdjęć: © East News
Mateusz Dolak

26.09.2024 | aktual.: 26.09.2024 14:56

Przerwanie tamy w Stroniu Śląskim, do którego doszło w niedzielę 15 września około godz. 10, zapoczątkowało katastrofalną powódź w miastach znajdujących się w dolinie.

Ponad milion ton wody wywołało spustoszenie w Stroniu Śląskim, Lądku-Zdroju i Radochowie. Fala dotarła też do Kłodzka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Prokuratura początkowo prowadziła postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Śledczy na tej podstawie nie mogli jednak wykonywać istotnych czynności procesowych - np. oględzin przerwanych wałów przeciwpowodziowych, czy przesłuchiwań świadków.

Prokuratura nie mogła też zabezpieczać śladów, które mogłyby zostać zatarte przez służby lub okolicznych mieszkańców w trakcie sprzątania po powodzi. Skąd zatem zwlekanie z wszczęciem śledztwa?

Dlaczego decyzji nie podjęto wcześniej?

Pytany, dlaczego decyzji o wszczęciu śledztwa nie podjęto wcześniej, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy tłumaczy, że "prokuratorzy potrzebowali czasu na zebranie odpowiedniej dokumentacji".

- Ściąganie dokumentów nie wymaga wszczęcia śledztwa. Ten czas przeznaczyliśmy na zapoznanie się z dokumentacją oraz ustaleniem, kiedy mogą być przeprowadzone oględziny przez biegłych. Obecnie trwają ostatnie uzgodnienia z biegłymi. Zdarzenie, do którego doszło, to jest skomplikowana sprawa i wymaga przygotowania - wyjaśnił Mariusz Pindera z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

Pindera stwierdził, że "teren na tamie musi być w pełni bezpieczny". - Nikt nie zaryzykuje, żeby wysłać tam ludzi, dopóki teren nie zostanie formalnie udostępniony przez służby. Ryzyko utraty dowodów oczywiście występuje, ale trzeba brać pod uwagę, że przez tamę przelały się tony wody i została ona przekształcona - podsumował.

Jak doszło do katastrofy zbiornika?

W związku z silnymi opadami deszczu i falą powodziową zbiornik Stronie Śląskie rozpoczął piętrzenie wody w piątek 13 września około godz. 23.

Wody było tak dużo, że następnego dnia o 21.13 przekroczony został maksymalny poziom piętrzenia, a na zbiorniku zaczął działać przelew powierzchniowy.

Zbiornik w Stroniu Śląskim był przygotowany na przepływ rzędu 70-80 m3/s, a przyjął falę powodziową czterokrotnie większą.

Obsługa zbiornika nagle utraciła możliwość bezpiecznego sterowania urządzeniami zapory, a pracownicy pracujący na zbiorniku ewakuowali się z miejsca. W niedzielę 15 września około godziny 10:35, ze względu na ciągły napór wody na konstrukcję zbiornika, doszło do rozmycia zapory ziemnej i woda przelała się przez obiekt w całkowicie niekontrolowany sposób.

Z powodu awarii łączności, pierwsze nieoficjalne informacje o katastrofie w Stroniu Śląskim dotarły do Kłodzka około godziny 11:45. Dopiero o godzinie 13:05 potwierdzono te informacje.

Wody Polskie twierdzą, że kierownik nadzoru wodnego w Kłodzku poinformował burmistrza Stronia Śląskiego o koniecznej ewakuacji już w sobotę 14 września o godzinie 22:52.

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalnepowódźtama
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (851)