Lądek-Zdrój. Poskarżył się na akcję służb. Prokuratura podjęła decyzję

Jak ustaliła Wirtualna Polska, prokuratura okręgowa we Wrocławiu umorzyła sprawę mieszkańca Lądka-Zdroju Sebastiana T., który podczas powodzi opublikował alarmujący wpis na Facebooku. Zdaniem policji mężczyzna miał dezinformować i utrudniać akcję służb. Według śledczych zdarzenie nie zawierało "znamion czynu zabronionego".

Zdaniem policji, wpis na Facebooku wywołał fałszywy obraz sytuacji i przeszkadzał w prowadzeniu akcji ratowniczej. Innego zdania jest prokuratura
Zdaniem policji, wpis na Facebooku wywołał fałszywy obraz sytuacji i przeszkadzał w prowadzeniu akcji ratowniczej. Innego zdania jest prokuratura
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | DarSzach
Sylwester Ruszkiewicz

30.09.2024 | aktual.: 30.09.2024 18:53

- 26 września umorzono dochodzenie w sprawie przeszkadzania w dniu 17 września w działaniu służb ratunkowych mających na celu zapobieżenie niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach poprzez zamieszczenie na portalu społecznościowym w grupie o nazwie "Kłodzko 998 Alarmowo" postu – informuje Wirtualną Polskę Karolina Stocka-Mycek, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Według policji, post miał zawierać nieprawdziwe informacje na temat sytuacji zagrażających życiu, zdrowiu oraz mieniu mieszkańców Lądka-Zdroju, Stronia Śląskiego oraz okolicznych wsi, których dotknęła powódź. Postępowanie wszczęto w kierunku przestępstwa z art. 172 k.k. czyli przeszkadzaniu akcji ratowniczej. – Umorzono je wobec stwierdzenia, że brak jest znamion czynu zabronionego – dodaje rzecznik wrocławskiej prokuratury okręgowej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprawę ujawniliśmy w Wirtualnej Polsce. Chodzi o wpis zamieszczony na grupie "Kłodzko 998 Alarmowo" na Facebooku. 22-latek zwrócił w nim uwagę na problem z szabrownikami grasującymi podczas powodzi w Kłodzku. "Po Lądku i Stroniu i okolicznych wsiach chodzą uzbrojeni szabrownicy, ludzie boją się wyjść z psami na dwór, brakuje policji, wojska, ciężkiego sprzętu i przede wszystkim pomocy od państwa" – napisał Sebastian T.

Rzecz szybko stała się głośna za sprawą komendanta głównego policji nadinsp. Marka Boronia. Dzień później na posiedzeniu sztabu kryzysowego podkreślał, że była to informacja nieprawdziwa. - Tę osobę już zatrzymaliśmy i wspólnie z prokuraturą jutro będziemy ją rozliczać, to będzie art. 172 Kodeksu karnego, czyli utrudnianie akcji ratowniczej – poinformował Boroń.

Jak ustaliła Wirtualna Polska, sprawą zajęli się funkcjonariusze z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości (CBZC). Jej funkcjonariusze 18 września pojawili się w miejscu zamieszkania Sebastiana T. Funkcjonariusze zabezpieczyli telefon komórkowy mężczyzny, który poddali oględzinom. Po konsultacji z Prokuraturą Okręgową we Wrocławiu zatrzymanego przesłuchano w charakterze świadka.

- Treść postu sugerowała, że na wymienionym wyżej terenie dochodzi do naruszenia bezpieczeństwa obywateli oraz ładu i porządku publicznego. Jak się okazało, wpis ten wywołał fałszywy obraz sytuacji i przeszkadzał w prowadzeniu akcji ratowniczej, stąd czynności, jakie podjęli policjanci - informował Wirtualną Polskę podkom. Marcin Zagórski z biura prasowego Centralnego Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości.

Zanim jednak doszło do przesłuchania, bliscy rodziny w rozmowie z Wirtualną Polską opisali nam zachowanie służb przy zatrzymaniu 22-latka. – Było sześciu uzbrojonych policjantów, dwóch z nich miało kominiarki, wyglądali jak antyterroryści. Sebastian spędził noc na policyjnym dołku. On się bardzo przestraszył całej sytuacji i okazał skruchę. Bo się naprawdę bał, a przecież nie chciał nic złego zrobić – mówiła nam osoba z rodziny.

Kontrowersyjny wpis stał się przyczyną zatrzymania Sebastiana T.
Kontrowersyjny wpis stał się przyczyną zatrzymania Sebastiana T.© Facebook | Facebook

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1104)