"Ukraina niesuwerenna"? W ustach Orbana to nic nowego [OPINIA]
"Ukraina jest teraz tylko protektoratem Zachodu, nie jest już suwerennym państwem" - powiedział węgierski premier w czasie spotkania konserwatystów w Brukseli. Jego myśl podały dalej kolejne agencje informacyjne. W reakcji pod adresem Budapesztu popłynęły kolejne słowa oburzenia, z których jednak tak naprawdę niewiele wynika - pisze dla Wirtualnej Polski dr Dominik Hejj.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Stanowisko węgierskiego premiera wobec Ukrainy pozostaje całkowicie niezmienne od dekady. Ukraina po drodze, w retoryce Orbana, miała być "państwem upadłym, niezdolnym do samodzielnej egzystencji" - jak pisał premier w memorandum w maju 2018 roku. Zwracał się wówczas do państw NATO (w Warszawie trwało Zgromadzenie Parlamentarne Sojuszu Północnoatlantyckiego).
Ale ten stan rzeczy utrzymuje się jeszcze dłużej. Już od pierwszej chwili, w której Rosja (a według Moskwy "zielone ludziki") zaatakowały Ukrainę, Węgry sytuowały się jako państwo "pseudoneutralne". Budapeszt od razu krytykował politykę sankcji na Rosję, uważając, że odpowiedź może się ograniczyć jedynie do wymiaru politycznego. Orban opowiadał, że Europa Środkowo-Wschodnia traci na sankcjach najwięcej. Szereg spotkań Orbana z rosyjskimi liderami (w tym z Putinem) przypadał na okres właśnie po ataku na Ukrainę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
20 lat Polski w Unii Europejskiej. Bilans zysków i strat
Elementem spajającym stała się wówczas rozbudowa przez Rosjan węgierskiej elektrowni atomowej w Paks. Czasy minęły, Rosja zaatakowała Ukrainę w pełnoskalowej wojnie. Tymczasem Paks dalej Budapeszt i Moskwę łączy. Za projekt odpowiada osobiście minister spraw zagranicznych i handlu, Peter Szijjarto.
Jako ciekawostkę wskazać można, że Szijjarto, niegdyś rzecznik partii Fidesz, deklaruje znajomość języka rosyjskiego na poziomie podstawowym - nie ma wątpliwości, że tę językową kompetencję pozyskał w trakcie kontaktów z rosyjskimi partnerami, z którymi spotyka się nader często. Tuż po tym, jak w Rosji zmarł Aleksiej Nawalny, Szijjarto spotkał się z Siergiejem Ławrowem w Turcji, w czasie forum w Antalyi. Także symbolicznie, bo w dniu 25. rocznicy przystąpienia Czech, Polski i Węgier do NATO (12 marca), Szijjart w Budapeszcie rozmawiał z szefem Rosatomu - Aleksiejem Likaczowem. Tego samego dnia obsztorcowano także w węgierskim MSZ amerykańskiego ambasadora za jego słowa, w których krytykował prorosyjskość Węgier.
Teoria "Ukrainy jako bufora"
Apropos antyukraińskiej narracji, którą stronnicy Fideszu określają mianem "realistycznej", warto jeszcze dodać, że w 2018 roku w trakcie Uniwersytetu Letniego, który rokrocznie odbywa się w Siedmiogrodzie, w Rumunii, Viktor Orban podkreślał, że jeżeli w Europie są kraje, które nie boją się Rosji, a chcą z nią współpracować, to powinny mieć one możliwość prowadzenia takiej współpracy.
Lider Fideszu mówił także, że Ukraina w obecnym ładzie międzynarodowym jest państwem "buforowym", które staje się ofiarą budowania polityki bezpieczeństwa Rosji, która czuje się zagrożona przez zagranicznych partnerów. Dodał, że Moskwa ma prawo czuć zagrożenie ze strony innych państw (nie ma wątpliwości, że chodziło węgierskiemu premierowi o szeroko rozumiany Zachód), a także, iż konsekwencją tego stanu rzeczy jest budowanie wokół swoich granic strefy buforowej, której część "niestety" wypada także na terytorium Ukrainy. Państwo to jest zatem "buforem" pomiędzy Wschodem a Zachodem. Teoria "Ukrainy jako bufora" powróciła po 24 lutego 2022 roku.
- Dopóki na czele Węgier stoi rząd narodowy, nie zaangażujemy się w rosyjsko-ukraińską wojnę po jednej ze stron - powiedział 19 kwietnia w wywiadzie dla publicznego radia Kossuth Viktor Orban. To polityka systematycznego budowania, czy raczej kreowania pozycji neutralnego państwa. Wcześniej w jednym z wywiadów lider Fideszu mówił o tym, że Węgrom niestety historycznie nie było dane "bawić się neutralnością" (jak Austrii). Po co Orban wyciąga z talii znowu kartę kontestującą pomoc dla Ukrainy?
Leitmotiv nie jest przypadkowy
Przede wszystkim z uwagi na rozpoczętą kampanię wyborczą. 9 maja Węgrzy ruszą do urn, by głosować nie tylko w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale również w wyborach samorządowych. Zainaugurowana już kampania do europarlamentu odbywa się pod hasłem: "Tylko pokój, tylko Fidesz". Ten leitmotiv koresponduje z narracją obecną w kampanii przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się niecałe sześć tygodni po tym, jak Rosja na pełną skalę zaatakowała Ukrainę.
Według Orbana, tylko on jest gwarantem tego, że Węgry nie zostaną "wciągnięte do wojny". Lider Fideszu uważa, że Unia Europejska zaangażowała się w wojnę, a w Brukseli panuje "wojenna gorączka".
Wszelkie inicjatywy zmierzające do wsparcia Ukrainy są przez Węgry albo blokowane, albo węgierska delegacja sięga do "konstruktywnego wstrzymania się" (czyli niewetowania), co pozwala na dalsze ich procedowanie. Jednak z powodu węgierskiej obstrukcji Polska wciąż nie uzyskała dostępu do kilkuset mln euro Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju.
Dominująca "propokojowa" narracja
Co zatem dalej? W ciągu kolejnych około sześciu tygodni narracja "propokojowa", bo tak przedstawiają ją węgierskie władze, pozostanie dominującą. Bardzo prawdopodobne, że w jakiejś mierze będzie to odtworzenie realiów kampanijnych z 2019 roku. Wówczas "spin" Fideszu dotyczył tego, że europejscy wyborcy mają dokonać wyboru jednej z dwóch dróg rozwoju. Jedną proponować miał prezydent Francji Macron (Europy otwartej, kosmopolitycznej, zlaicyzowanej), a przedstawicielem drugiej był Orban (Europa antyimigracyjna, chrześcijańska, oparta na wartościach i rodzinie).
Teraz spór pomiędzy dwiema wizjami dotyczyć ma stopnia zaangażowania w pomoc Ukrainie - po jednej stronie Orban - który uważa, że pomagać można tylko humanitarnie, versus Macron - jako uosobienie lidera wspierającego pomoc dla walczącego sąsiada Polski, który nie wyklucza także obecności wojskowej (co zresztą Orbana rozsierdziło). Orędownik "pokoju" jest tylko jeden. Jest nim oczywiście węgierski premier.
Dla Wirtualnej Polski Dominik Hejj*
*Dr Dominik Hejj - politolog specjalizujący się w polityce węgierskiej i autor książki "Węgry na nowo".
Czytaj również: "Orban postawił wszystko na jedną kartę". Trump go wykiwa?
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski