"Orbán postawił wszystko na jedną kartę". Trump go wykiwa? [OPINIA]

"Orbán - Trump. Spotkanie, na które czekał świat". W ten sposób relację wydarzenia, do którego doszło w ostatni piątek w rezydencji byłego amerykańskiego prezydenta w Mar-a-Lago na Florydzie, skomentował prorządowy węgierski dziennik "Magyar Nemzet". Było to trzecie spotkanie polityków - pisze dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj.

Spotkanie Donalda Trumpa z Viktorem Orbanem
Spotkanie Donalda Trumpa z Viktorem Orbanem
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/Zoltan Fischer / HANDOUT
Dominik Héjj

11.03.2024 17:58

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Pierwsze miało miejsce jeszcze za prezydentury Trumpa w Białym Domu, w maju 2019 r., a kolejne w New Jersey w sierpniu 2019 r. przy okazji republikańskiej konferencji Conservative Political Action Conference, w skrócie CPAC. Jako ciekawostkę można wskazać, że na Węgrzech organizowana jest jej europejska odmiana pod nazwą CPAC Hungary (najbliższa edycja odbędzie się pod koniec kwietnia).

Spotkanie węgierskiego premiera z Trumpem zapowiadane było w środowisku Fideszu jako przełomowe i wielkiej wagi. Już sam fakt, że kandydat na kandydata na prezydenta USA kilkukrotnie w swoich przemówieniach w czasie wieców odnosił się do Orbána, miał dowodzić, że Trump darzy węgierskiego premiera estymą. Nawet jeśli w październiku 2023 r. w czasie wiecu w New Hampshire nazwał go "liderem Turcji".

Węgierski przywódca jest obecnie jedynym europejskim liderem, który otwarcie opowiada się za zwycięstwem Trumpa w nadchodzących wyborach prezydenckich. W 2014 r. również jako pierwszy udzielił mu poparcia w czasie wystąpienia w rumuńskim Siedmiogrodzie. To wówczas Orbán zbudował teorię "nieliberalnej demokracji", która zaczęła charakteryzować jego rządy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Aby lepiej ująć ten rodzaj politycznego zapatrzenia Orbána w Trumpa, warto przytoczyć opis zdjęcia ilustrującego spotkanie obu polityków. "Béketeremtők", czyli "rozjemcy". Rzecz w tym, że węgierskie elity nie tylko deklarują, ale zdają się naprawdę wierzyć w to, że powrót Trumpa do władzy przyniesie światowy pokój, a tym samym rozwiązanie problemów globalnego bezpieczeństwa. Opowieść budowana w kolejnych przemówieniach zarówno premiera, jak i szefa dyplomacji, jednoznacznie wskazuje na to, że... gdy Trump był prezydentem, to wojny w Ukrainie nie było, a na Bliskim Wschodzie panował względny spokój.

Postawienie sprawy w ten sposób nastąpiło np. w październiku 2022 roku, gdy w wywiadzie dla One America News szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó powiedział: - Gdyby Donald Trump wygrał wybory w listopadzie 2020 r., uważam, że wojna nie wybuchłaby. Wypowiedź tę Trump skomentował na portalu Truth Social słowami: "100% correct".

Kreowany obraz "słabej Ameryki"

Według węgierskich władz atak Rosji na Ukrainę i Hamasu na Izraela ma być odpowiedzią na słabnącą pozycję Stanów Zjednoczonych, których rola maleje pod rządami Joe Bidena. Obraz słabej Ameryki wzmacniany jest dodatkowo artykułami prorządowych dziennikarzy, którzy od początku prezydentury Bidena podkreślają jego niedołężność. Nawet w czasie ubiegłorocznej wizyty amerykańskiego prezydenta w Kijowie, prorządowa propaganda pisała, że wygląda na chorego, a także próbuje ukryć aferę związaną z jego synem.

Polityka Węgier wobec administracji Bidena, a także kreowany obraz Ameryki w mediach skutkuje tym, że według opublikowanego w czerwcu 2023 r. raportu Pew Research na Węgrzech do USA pozytywnie odnosi się jedynie 44 proc. badanych, co było najniższą wartością występującą we wszystkich państwach. Podobnie jedynie 19 proc. respondentów z Węgier ufa Bidenowi.

Znamienne dane przynosi także opublikowany w lutym br. sondaż zrealizowany przez badaczy Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR). To na Węgrzech panuje najwyższy optymizm, aby Trump wygrał wybory prezydenckie (28 proc.). Również nad Dunajem notowany jest najniższy, 22-proc. wskaźnik niezadowolenia, gdyby tak się jednak stało.

W tymże samym badaniu pytano o postrzeganie wojny rosyjsko-ukraińskiej. 54 proc. badanych Węgrów wyraziło opinię, że gdyby USA ograniczyły pomoc dla Ukrainy, to Europa powinna postąpić podobnie, a 64 proc. stwierdziło, że Europa powinna przymusić Ukrainę do negocjacji z Rosją.

Miesiąc temu Bloomberg informował o tym, że Trump chciałby zmusić obie strony konfliktu do rozpoczęcia negocjacji. Były prezydent USA już zabiegał (skutecznie) o odsunięcie w czasie udzielenia przez Kongres pomocy finansowej Ukrainie (w wysokości 60 mld dol.). W jego imieniu obstrukcję prowadzi grupa republikańskich kongresmenów. Tymczasem w grudniu 2023 r. brytyjski "The Guardian" informował, że otoczenie Orbána lobbuje w USA wśród republikanów, aby nie przedłużać pomocy finansowej dla Kijowa.

Orbán postawił wszystko na jedną kartę

W Budapeszcie panuje przekonanie, że zwycięstwo Trumpa w wyścigu o fotel gospodarza Białego Domu wzmocniłoby pozycję Orbána w Europie. Miałoby dowodzić skuteczności jego polityki wobec wojny, w tym nieustającego wzywania do "pokoju", a także konieczności utrzymywania kanałów komunikacyjnych z Moskwą. To zresztą leży u podstaw tego, że węgierski premier i rządząca koalicja Fidesz-KDNP nie uznaje Putina za zbrodniarza wojennego. W ich opinii takie klasyfikowanie rosyjskiego prezydenta uniemożliwiłoby podjęcie rozmów pokojowych.

- Tutaj, w Ameryce, kampania trwa pełną parą i postępuje w szybkim tempie. Decyzja należy do Amerykanów, a my, Węgrzy, musimy uczciwie przyznać, że dla świata i Węgier byłoby lepiej, gdyby powrócił prezydent Donald Trump - powiedział w filmie podsumowującym wizytę w USA węgierski premier. Trumpa określił mianem "prezydenta pokoju".

USA nigdy nie były dla Węgier partnerem strategicznym. Stopień zażyłości relacji Waszyngtonu z Budapesztem nie sposób w żadnym wymiarze przyrównywać do tych, które łączą amerykańską stolicę z Warszawą, i to niezależnie od tego, kto sprawuje rządy.

Orbán postawił w relacjach z USA na jedną kartę - bezwzględne zwycięstwo Trumpa. Liczy na to, że jego powrót do władzy wyciszy pojawiające się od roku pogłoski o możliwych sankcjach, jakimi Amerykanie mogliby obłożyć najbliższe zaplecze Orbána. W sierpniu ub. ambasador USA w Budapeszcie, David Pressmann zakomunikował zmiany w programie Visa Waiver, które zostały wprowadzone w związku z nieprawidłowościami w wydawaniu paszportów węgierskiej diasporze (w latach 2011-2020), a co stanowić może zagrożenie dla bezpieczeństwa USA.

Węgrzy liczą na to, że Trump wycofa się z obostrzeń, co jednak wydaje się mało prawdopodobne. W tym zapatrzeniu w kontrowersyjnego polityka warto jednak pamiętać o istotnej przewrotności. Bilans współpracy węgiersko-amerykańskiej za jego prezydentury nie był przełomowy.

Trump nie zaoferował Węgrom wolnego wjazdu do USA, bowiem dostęp do programu Visa Waiver uzyskali dużo wcześniej niż w Polska. Tak naprawdę jedyną wymierną korzyścią było to, że kiedy Barack Obama, odchodząc ze stanowiska, podpisał wsparcie dedykowane niezależnym węgierskim mediom (o wartości kilkuset tysięcy dolarów), Donald Trump je zlikwidował. A będąc już w Białym Domu, nie uchronił węgierskich urzędników przed sankcjami, jakie amerykańskie władze nałożyły na kierownictwo i funkcjonariuszy administracji celno-skarbowej.

Natomiast można odnotować, że po administracji Obamy, za Trumpa faktycznie nastąpił etap rozprężenia. Orbán wreszcie został zaproszony do Białego Domu (prezydent nie). Kilka lat temu dziennikarze śledczy z portalu Direkt36 ujawnili treść depeszy ambasadora Węgier w Waszyngtonie wysłanej do centrali Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Handlu w Budapeszcie. Z dokumentu wynikało, że Amerykanie zrewidowali obszary, w których krytykowali Budapeszt. Chodziło m.in. o ograniczanie wolności mediów, antysemityzm czy korupcję. Koncentrowali się na wymiarze biznesowym - współpracy w obszarze przemysłu zbrojnego i energetyki.

Inny ciekawy wątek dotyczy tego, jak Węgrzy wyobrażają sobie dobre relacje z Chinami po powrocie Trumpa. Orbán od dawna mówi o dominującej pozycji Pekinu na świecie i detronizacji USA. Tym bardziej że intensyfikacja współpracy chińsko-węgierskiej, przede wszystkim w obszarze inwestycji, ale także bezpieczeństwa, zdecydowanie przyśpieszyła. Na to pytanie na razie nie ma odpowiedzi.

Dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj

*Autor specjalizuje się w tematyce węgierskiej. Doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Autor książki "Węgry na nowo"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
viktor orbanwęgryDonald Trump
Wybrane dla Ciebie