Ukraina bliżej Unii Europejskiej. "Węgrzy zostali opłaceni"
Unijni przywódcy dali zielone światło do rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. - To historyczna decyzja - komentuje w rozmowie z WP Jerzy Marek Nowakowski. Zdaniem byłego polskiego ambasadora, "Węgrzy w czwartek zostali ewidentnie opłaceni".
O decyzji unijnych liderów poinformował przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
- To jest przełomowa decyzja - komentuje w rozmowie z WP Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador Polski w Łotwie i Armenii. Zwraca uwagę, że do tej pory nie zdarzyło się, by rozpoczęte negocjacje zakończyły się brakiem sukcesu. - Jest wprawdzie przypadek Turcji, kiedy te negocjacje trwają już kilka dziesięcioleci, ale nie zmienia to faktu, że Turcja jest krajem negocjującym, czyli czymś więcej niż kandydującym - podkreśla.
Jak zaznacza były dyplomata, rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych oznacza konkretne korzyści dla kraju. - Ambasadorowie państw negocjujących są zapraszani na spotkania ambasadorów i przedstawicieli Unii Europejskiej. Czyli są traktowani już jak swoi - zaznacza Jerzy Marek Nowakowski.
- W przypadku Mołdawii to jest w ogóle awans z trzeciej ligi do pierwszej. W wypadku Ukrainy to daje prawo głosu, prawo upominania się o europejską solidarność, europejskie wsparcie, wspólne działanie - mówi Nowakowski.
- To oznacza również spore fundusze preakcesyjne, które służą właśnie sfinansowaniu przygotowania do członkostwa. To oznacza również taki permanentny nacisk na elitę polityczną Ukrainy, żeby spełniła kryteria negocjacyjne. Normy w kraju są harmonizowane z europejskimi - wylicza Nowakowski.
Jego zdaniem, po stronie ukraińskiej jest wola, żeby negocjacje szły szybko i sprawnie. - Ale bardzo wiele zależy od rzeczy, których nie jesteśmy w stanie ocenić, czyli od przebiegu wojny - zaznacza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To historyczna decyzja dla nas i dla UE - komentowała w TVN24 minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador Polski w Rosji. - To sukces Ukrainy, ale też ogromne wyzwanie, żeby sfinalizować ten proces - dodała.
Duże znaczenie w całym procesie negocjacyjnym ma to, że z każdym kolejnym krokiem Ukraina będzie dalej od rosyjskich wpływów.
- Proces negocjacji jest, z czego mało kto zdaje sobie sprawę, procesem przebudowy państwa. Ukraińcy proces zaczęli, a to oznacza, że z postępem każdego rozdziału negocjacji Ukraina będzie dalej od Wschodu, od Rosji. Bardzo długo Rosjanie uważali, że Unia Europejska to jest papierowy tygrys, dopóki się nie zorientowali, że tymi małymi kroczkami przekreśla się stulecia cywilizacyjnej obecności Rosji na tym obszarze - uważa Nowakowski.
Główny hamulcowy wyszedł z sali
Głównym hamulcowym w sprawie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą był premier Węgier Viktor Orban, który od dłuższego czasu deklarował, że zablokuje decyzje o ich rozpoczęciu. Jednak - jak pierwsza dowiedziała się WP - w decydującym momencie, podczas głosowania, wyszedł z sali. Dzięki temu zapadła jednomyślna decyzja Rady.
- Wyjść z sali na spacer za 10 mld euro to każdy by lubił. Węgrzy zostali ewidentnie opłaceni - komentuje Nowakowski.
Chodzi o decyzję Komisji Europejskiej, która oświadczyła w środę, że odblokowała Węgrom 10,2 mld euro zamrożonych funduszy polityki spójności. Kijów wciąż czeka jednak na decyzję UE w sprawie przekazania 50 mld euro w ramach wsparcia budżetowego.
"Węgrzy wyszli z sali, pozwalając tym samym na osiągnięcie wymaganej jednomyślności ws. otwarcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą. Retorycznie nadal przeciw akcesji Ukrainy, ale toczą ważniejszą grę: zgoda na finansowanie pomocy dla Ukrainy za odmrożenie wszystkich środków unijnych dla Węgier" - skomentował na portalu X Adam Eberhardt, dyrektor Centrum Studiów Strategicznych i wiceprezes Warsaw Enterprise Institute.
W środę z Orbanem rozmawiał również krótko premier Donald Tusk. - Widać bardzo mocno, że stanowisko jest jednoznaczne, więc pewnie o to porozumienie nie będzie łatwo - relacjonował minister ds. europejskich Adam Szłapka.
- Na pewno była podjęta próba rozmowy. Ale Orban to polityk transakcyjny, więc pewnie argument finansowy ma dla niego największe znaczenie - komentowała w TVN24 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
- Orban będzie znowu szantażował i będzie chciał mieć kolejne 10 mld euro - komentował w rozmowie z WP prof. Bogdan Góralczyk, autor książek o Węgrzech.
Ostatecznie, w nocy z czwartku na piątek, Orban poinformował w serwisie X, że podczas unijnego szczytu w Brukseli zawetował przyjęcie nowego wsparcia budżetowego UE dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro. UE ma wrócić do rozmów na początku przyszłego roku.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski