Ujawnił wiele niewygodnych faktów o PiS i Kaczyńskim. Michał Krzymowski odchodzi z zawodu
W PiS go nienawidzą, ujawnił wiele niewygodnych informacji na temat partii rządzącej. Jeden z czołowych dziennikarzy politycznych odchodzi z zawodu. W rozmowie z Wirtualną Polską dziennikarz "Newsweeka" Michał Krzymowski opowiada, o tym, za co podziwia prezesa PiS i czy to prawda, że groził mu Grzegorz Schetyna.
01.02.2018 | aktual.: 01.02.2018 17:41
*PiS wreszcie może odetchnąć. *
Tak?
*Z dziennikarstwa odchodzi osoba, która ujawniła wiele niewygodnych dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego faktów. *
Mam nadzieję, że tak źle mnie nie odbierają.
Politycy PiS z tobą rozmawiają?
Z rozmowami oficjalnymi jest problem. Ludzie z tej partii, część z nich, nie chce rozmawiać. Ale zdarzały się sytuacje, że ktoś publicznie mnie obrażał, a potem prywatnie, na kawie, przynosił mi informacje z własnego ugrupowania. Ale nie obrażam się na to, bo takie są reguły tej gry. Ktoś, kto patrzy na to z boku, może powiedzieć, że to hipokryzja. Pewnie tak, ale tak działa ten system.
We wstępie do książki o Jarosławie Kaczyńskim napisałeś, że to najwybitniejszy polski polityk po 1989 r.
Tak jest nadal. Jego droga, konsekwencja, cierpliwość, to jak potrafi zmienić świadomość społeczną w Polsce, jest niesamowite. Można się z jego diagnozami nie zgadzać, ale trzeba przyjąć fakty. Nie ma polityka, który by miał na swoim koncie tyle nominacji, wykreował tylu premierów i prezydentów. Zawsze był punktem odniesienia w polskiej polityce, nawet gdy był w opozycji.
Czujesz sympatię do Kaczyńskiego?
Tak, bardzo dużą. Zresztą książkę o nim starałem się pisać z dużą dozą życzliwości. Mam autentyczny podziw dla niego jako polityka.
Ale?
Jest politykiem anachronicznym, który nie ma kontaktu z rzeczywistością. Nie wie, jak wygląda życie normalnego człowieka. Nie chodzi do kina, na spacer, nie robi zakupów, nie korzysta z internetu. Wszędzie towarzyszy mu obstawa. Ma problem w relacjach interpersonalnych. Jest despotyczny, choć to w sumie trochę zaleta w polityce. Z drugiej strony doprowadza to do karykaturalnych sytuacji, gdy prezes jest otoczony przez ludzi, którzy do polityki niewiele wnoszą, poza tym, że są bardzo lojalni i byli z nim w najtrudniejszych latach.
W książce jest sugestia, że ojciec Kaczyńskich miał romans, a synowie niezbyt go szanowali. To było potrzebne?
Absolutnie tego nie sugeruje. Taka sugestia pojawiła się w jednym z wywiadów prasowych. Pisza o prezesie, nie mogłem pominąć sprawy, która odbiła się tak szerokim echem. Tezę o romansie skonfrontowałem z opiniami kolegów z pracy Rajmunda Kaczyńskiego, którzy temu zaprzeczają. Nie potwierdzam tej sugestii.
Dlaczego odchodzisz z dziennikarstwa?
Pracuję w tym zawodzie od 2005 r. Nie jest może bardzo dużo, tym bardziej, że dziennikarstwo to moja pasja. W pewnym momencie poczułem potrzebę, by coś zmienić. Potrzebuję nowego wyzwania, adrenaliny. W Newsweeku pracowałem od 2012 r. To była dla mnie wielka przygoda i bardzo dużo się tam nauczyłem. Dziekuję moim koleżankom i kolegom, w szczegolności szefom Tomaszowi Lisowi i Wojciechowi Cieśli.
Dziennikarstwo nie zapewnia ci takich emocji?
Czasem na pewno. Najwspanialsze zawodowo dni miałem, gdy napisałem o szefie Solidarności Piotrze Dudzie, jego psie i pobycie w hotelu. Tak naprawdę, od czasu książki o Jarosławie Kaczyńskim nie miałem takiego dobrego, mocnego materiału. W dziennikarstwie raz na jakiś czas wsiada się do rollercoastera i mam nadzieję, że nowe wyzwanie też przyniesie mi takie emocje.
Są rzeczy, których nie mogłeś, albo nie chciałeś opublikować i nigdy się nie ukazały?
Były takie sprawy. Na przykład dotykające spraw bardzo osobistych, na które nie miałem dowodów i wiedziałem, że spotkałyby się z ostrą reakcją. Były też informacje, których nie byłem w stanie bardzo dobrze udokumentować.
To prawda, że gdy opublikowałeś krytyczny tekst na temat Grzegorza Schetyny, polityk wezwał się na rozmowę i niemal ci groził?
Chyba po tekście "Grzegorz, zniszczę cię, Schetyna" o jego słynnym powiedzonku, którym rzucał do swoich rozmówców, i kulisach dworu Donalda Tuska, poprosiłem go o spotkanie, ponieważ pisałem kolejny artykuł na jego temat. Ku mojemu zaskoczeniu, przyjął mnie. W pewnym momencie w bardzo męskich słowach odniósł się do mojej publikacji. To był nieprzyjemny moment, ale miał do tego prawo. Co ciekawe, Grzegorze Schetyna jest bardzo podobny do Jarosława Kaczyńskiego w pewnym sprawach.
Jakich?
Grzegorz Schetyna potrafi być bardzo brutalny, ale w odróżnieniu od Donalda Tuska, nie zostawia rannych na placu boju. Zawsze bardzo dba o swoich ludzi. Tak samo, jak Jarosław Kaczyński.
Czym będziesz się teraz zajmował?
Muszę jeszcze napisać dwa teksty. Później mam trzy miesiące wypowiedzenia, które pewnie spędzą na urlopie i wypoczynku. Po tym czasie zmieniam branżę na doradztwo i komunikację. Dostałem propozycję i postanowiłem, że to mój czas, by dokonać zmiany.
Wrócisz kiedyś?
Na pewno odchodzę z poczuciem niedosytu. Mogłem ujawnić więcej rzeczy i opublikować więcej fajnych tekstów. Nie mogę powiedzieć na 100 proc., że nie wrócę, bo nie wiem, co będzie. Ale jeśli miałbym wrócić z podkulonym ogonem, to oznaczałoby, że poniosłem porażkę w czymś, czego się podejmuję. A nie lubię przegrywać.