Sikorski zagotował się w studiu. "Ta dyskusja jest żenująca"
Jeśli Ukraina zwraca się do nas z prośbą, by przechwytywać rosyjskie rakiety i drony nad jej terytorium, w sytuacji, gdy stanowią one zagrożenie także dla Polski, to według mnie należy rozważyć taką możliwość – powiedział w programie Gość Wydarzeń minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Gdy natomiast został zapytany o komunikacyjny chaos po nalocie dronów, stracił cierpliwość.
Prowadzący program próbował dopytać ministra, kiedy opinia publiczna pozna ostateczną co i dlaczego spadło na dom w Wyrykach. Sikorski na zarzuty o brak koordynacji w kwestii wymiany informacji między służbami po nalocie rosyjskich dronów na Polskę, wyraźnie stracił cierpliwość i ostro odpowiedział prowadzącemu.
– Ta dyskusja jest żenująca. Jesteśmy kilka dni po wydarzeniu, a pan już chce, żeby mieć twarde dowody, wyniki dogłębnych badań – powtórzył Sikorski.
Podczas rozmowy prowadzący program Piotr Witwicki pytał również Sikorskiego o jego sobotnią wizytę w Kijowie oraz o spotkanie z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.
Zełenski: Polska nie jest w stanie ochronić ludzi przed zmasowanym atakiem
Minister przyznał, że w rozmowach pojawił się temat zestrzeliwania rosyjskich rakiet i dronów przez NATO jeszcze nad terytorium Ukrainy, zanim mogłyby zagrozić Polsce. Taka propozycja została zgłoszona przez władze w Kijowie już kilka miesięcy temu, jednak po ostatnim bezprecedensowym incydencie, kiedy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną, została ponowiona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy popełnili błąd ws. Wyryk? Ekspert: Bitwy może nie przegramy
– To jest prośba ukraińska. (…) Operacja nad Polską była działaniem sojuszniczym, ponieważ w tej sferze korzystamy ze wspólnych aktywów – czy to radarów, samolotów AWACS, czy myśliwców – które w tym przypadku pochodziły z Włoch, Niemiec, Holandii i Polski. Dlatego musielibyśmy podjąć decyzję o charakterze sojuszniczym – zaznaczył Sikorski.
Trzeba chronić polskie terytorium
Minister odniósł się także do samej propozycji: – Osobiście uważam, że należy chronić terytorium Polski. Nawet w trakcie działań obronnych istnieje ryzyko zagrożenia dla obiektów i ludności cywilnej. Dlatego jeśli Ukraina zwraca się do nas z prośbą o takie działania nad swoim terytorium, w sytuacji gdy rosyjskie rakiety czy drony stanowią realne zagrożenie, to według mnie warto to rozważyć – podkreślił.
Witwicki zapytał następnie, jak na taką propozycję reagują europejscy partnerzy Polski. – Na razie nie ma entuzjazmu, ale kropla drąży skałę – odparł wicepremier.
Szef MSZ został zapytany również o alarmujące słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który w wywiadzie dla Sky News powiedział, że Polska nie byłaby w stanie ochronić swoich obywateli podczas zmasowanego ataku, jaki ma miejsce w Ukrainie, gdzie jednorazowo Rosja wystrzeliła ponad 800 dronów i rakiet.
Sikorski nie chciał odnosić się do tej wypowiedzi. Stwierdził, że nie wie, dlaczego Zełenski tak powiedział i że być może prezydent Ukrainy został źle zrozumiany. Sikorski podkreślił, że nie oglądał tego wywiadu, ale wspomniał, że być może wynika to z problemów Zełenskiego z językiem angielskim. - Jak mówi po angielsku, wywołuje kwasy - próbował tłumaczyć ukraińskiego prezydenta Sikorski.
Polska korzysta z doświadczeń Ukrainy
Sikorski przypomniał również, że Ukraina posiada znaczące doświadczenie w odpieraniu zmasowanych ataków dronów, z którego należy korzystać. – To wiedza, którą powinniśmy czerpać od Ukraińców i faktycznie to robimy. Przypomnę, że mamy do tego specjalną instytucję w Bydgoszczy – chodzi o Centrum JATEC. To placówka NATO, w której kilkudziesięciu ukraińskich oficerów przekazuje nam swoje doświadczenia – wyjaśnił minister.
Wicepremier tłumaczył, że to dziedzina, w której cały czas zachodzą dynamiczne zmiany, a wiedza jest "uaktualniania z miesiąca na miesiąc". - Jeszcze rok temu w Ukrainie działał akustyczny system wykrywania dronów, przy pomocy mikrofonów. Teraz rosyjskie drony latają znacznie wyżej i ich nie słychać. To oczywiście jest coś, czego my jeszcze w Polsce nie mamy, te techniki, których potrzebujemy - zaznaczył.
Szef MSZ wyraził nadzieję, że Polska "zawiąże partnerstwa z tymi ukraińskimi firmami, które produkują, to czego my także potrzebujemy". Wymienił tutaj same drony, jak i techniki antydronowe na lądzie, morzu i w powietrzu. - My też mamy swoje patenty i też mamy korzyści dla Ukrainy. Jesteśmy bezpieczną platformą, gdzie można produkować - podkreślił.
Spór o wystąpienie Bosackiego
Sikorski odniósł się także do kontrowersji wokół wystąpienia ministra Marcina Bosackiego na forum ONZ, który pokazał zdjęcie zniszczonego domu, zaznaczając, że uderzył w niego rosyjski dron, a nie - jak donoszą media - rakieta wystrzelona z polskiego F-16.
– On zdaje się powiedział, że rosyjskie drony były wycelowane w Polskę czy w polskie domy. To niedokładnie to samo. Tekst był jasny, ale każdy mówi elokwentnie i skutecznie. Wedle stanu wiedzy, jaki ma. I taki był wtedy stan wiedzy – wyjaśnił szef MSZ.
Minister zaznaczył, że rosyjska propaganda i tak wykorzysta każdą sytuację. – Jeżeli do pana domu wtargnie włamywacz, a pan broniąc się zbije wazę, to czyja to jest wina? (…) Wszystko co się stało, także na Ziemi, to jest coś, za co odpowiada agresor – mówił.
Sikorski tłumaczył, że chaos informacyjny jest naturalny w sytuacji kryzysowej. – Tak zwana znana od Clausewitza mgła wojny. Nigdy nie wiadomo wszystkiego natychmiast. (…) Tak naprawdę my jeszcze nie mamy pełnej wiedzy, co tam spadło. Dopiero będziemy to mieli oficjalnie, gdy wszystkie badania zostaną wykonane – zaznaczył.
Sikorski na zarzuty o brak koordynacji w kwestii wymiany informacji między służbami po nalocie rosyjskich dronów na Polskę, wyraźnie stracił cierpliwość i ostro odpowiedział prowadzącemu.
– Ta dyskusja jest żenująca. Jesteśmy kilka dni po wydarzeniu, a pan już chce, żeby mieć twarde dowody, wyniki dogłębnych badań – powtórzył Sikorski.
źródło: Polsat News