USA krytykują "lex Tusk". Jest głos z rządu
Bruksela i Waszyngton krytycznie zareagowały na ustawę "lex Tusk", którą w poniedziałek podpisał prezydent Andrzej Duda. - Widać po tych reakcjach, że one niestety są na bazie informacji, które nie mają pokrycia w rzeczywistości legislacyjnej - komentował rzecznik rządu Piotr Mueller.
Na podpisaną przez Andrzeja Dudę ustawę o komisji ds. rosyjskich wpływów krytycznie zareagował Departamentu Stanu USA, a także Komisja Europejska. Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller w poniedziałek powiedział m.in., że amerykański rząd jest zaniepokojony, gdyż komisja może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce.
"Lex Tusk" w ogniu krytyki. Mueller tłumaczy
Rzecznik rządu Piotr Mueller - pytany był we wtorek w Polsat News, jaka będzie reakcja polskiego rządu na te komentarze. Odparł, że przede wszystkim trzeba wyjaśnić, co tak naprawdę znajduje się w ustawie. - Widać po tych reakcjach, że one niestety są na bazie informacji, które nie mają pokrycia w rzeczywistości legislacyjnej - stwierdził polityk PiS.
Jak wskazał, ustawa zakłada kontrolę sądową najważniejszych rozstrzygnięć, takich jak zakaz pełnienia funkcji publicznych.
- Druga rzecz, co też widać po niepełnym materiale, który mają pewnie niektóre instytucje, w tym międzynarodowe, ta ustawa w żaden sposób nie ogranicza startowania do Sejmu, nawet gdyby jakiekolwiek kroki ta komisja podejmowała - oznajmił Mueller, przywołując przepisy konstytucji. - W żaden sposób ta komisja nie może ograniczać startowania do Sejmu - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duda przekreślił swoją polityczną przyszłość? Ekspert: jest wiele państw, nie tylko demokratycznych
Mueller zwrócił jednocześnie uwagę, że resort polskiej dyplomacji przekazał we wtorek oświadczenie w sprawie ustawy. Polskie MSZ w oświadczeniu podkreśliło m.in., że prace komisji ds. badania rosyjskich wpływów nie będą ograniczać wyborcom możliwości głosowania na swoich kandydatów w wyborach. MSZ zaznaczył także, że stanowienie przepisów krajowych to suwerenna kompetencja polskiego parlamentu MSZ zapewniło o gotowości do wyjaśniania wszelkich nadinterpretacji i wątpliwości.
- Naszą intencją jest badanie rosyjskich wpływów na terenie Polski. Podobne badanie takich wpływów odbywa się już we Francji, odbywa się w jednym z niemieckich landów, odbywało się w Wielkiej Brytanii. Warto więc uspokoić nastroje. Nie rozumiem tego, dlaczego opozycja tak podbija ten bębenek, ponieważ chyba celem wszystkich nas jest to, aby przeanalizować, jakie wpływy mieli Rosjanie na terenie naszego kraju - podkreślił Mueller.
W rozmowie poruszono również temat marszu 4 czerwca organizowanego przez Platformę Obywatelską. We wtorek swój udział w wydarzeniu zadeklarowali liderzy Polski 2050 oraz PSL. - Jesteśmy z tymi, którzy chcą w Polsce wolnych wyborów, którzy nie chcą, żeby w Polsce wolność wyborów była ludziom odbierana - podkreślił Szymon Hołownia.
Rzecznik rządu stwierdził, że od dłuższego czasu trwała próba nacisku na partie Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, by wzięli udział w marszu, a "dzisiaj raczej szukają wymówki, aby w zgrabny sposób uzasadnić, że jednak ugięli się pod wpływem Donalda Tuska i na ten marsz idą". - 4 czerwca zapowiada się słoneczny, więc myślę, że też wielu turystów będzie uczestniczyło w tych spotkaniach, ale również tych osób, które zjadą z całej Polski, bo wiemy, że PO szykuje autokary w całym kraju i będzie transportować osoby na ten marsz - oświadczył Mueller na antenie Polsat News.
-My robimy swoje: przedstawiamy program wyborczy, troszczymy się o to, by Polacy mogli żyć w sposób bardziej godny, żeby infrastruktura społeczna, drogowa, szkolna rozwijała się w skali kraju w sposób zrównoważony. To są nasze cele i nasze troski w tej chwili. A nie to, czy Platforma organizuje marsz na 4 czerwca - powiedział rzecznik rządu.
"Lex Tusk" wkrótce wejdzie w życie. "Ogromna hipokryzja Dudy"
W poniedziałek Andrzej Duda poinformował, że podpisał ustawę dotyczącą powołania komisji ws. badań rosyjskich wpływów w Polsce. Prezydent jednocześnie podkreślił, że skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym. Oznacza to, że lada moment wejdzie w życie.
- To decyzja, w której widać ogromną hipokryzję prezydenta Andrzeja Dudy - mówił w rozmowie z WP prof. Marcin Matczak, prawnik z UW. - Jedną ręką podpisuje ustawę, wpuszcza ją do polskiego systemu prawa i pozwala funkcjonować. Natomiast drugą ręką wysyła ją do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie we wniosku będzie musiał powiedzieć, że jest ona niekonstytucyjna. Oznacza to, że Duda działa w rozdwojeniu jaźni. To trochę tak, jakby lekarz, który ma przekonanie, że lekarstwo jest trujące, mimo wszystko podawał je pacjentom i mówił: potem je zbadamy i się zobaczy, co będzie - wyjaśniał ekspert.
Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, PiS oficjalnie nie kryje radości z powodu decyzji Andrzeja Dudy. Podpis prezydenta pod ustawą o komisji ds. rosyjskich wpływów w Polsce stwarza jednak konkretne zagrożenia dla partii rządzącej. - To może okazać się prezentem dla Donalda Tuska - usłyszeliśmy od jednego z rozmówców.
Sejm ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 uchwalił 14 kwietnia. W piątek posłowie odrzucili senackie weto, a ustawa trafiła na biurko prezydenta.
Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Decyzje, które będzie mogła podejmować komisja, to m.in. uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.