U Putina wielki pobór. Tylu Rosjan armia dawno nie wzywała
W cieniu negocjacji o zawieszeniu broni w Rosji rozpoczął się największy w ostatnim dwudziestoleciu pobór do wojska. Do armii ma trafić 160 tys. mężczyzn w wieku od 18 do 30 lat.
Pobór w Rosji odbywa się dwa razy do roku: wiosną i jesienią. Od początku pełnoskalowej wojny w Ukrainie prawidłowością jest również to, że rośnie liczba wcielonych do armii wiosną. W 2022 r. było ich 134 tys., w 2023 - 147 tys., 2024 - 150 tys., a obecnie to rekordowe 160 tys.
Przed agresją na Ukrainę rosyjska armia liczyła około milion żołnierzy. W ciągu trzech lat - na mocy kolejnych dekretów Władimira Putina - jej liczebność została zwiększona do 1,5 miliona żołnierzy. Systematyczny wzrost liczby powołań jest wymuszony m.in. gigantycznymi stratami.
Brytyjskie Ministerstwo Obrony, którego szacunki traktowane są jak wiarygodne, wyliczyło, że od początku agresji do marca 2025 r. Kreml stracił około 900 tys. żołnierzy, z czego nawet 250 tys. zginęło. Pozostali zostali wyeliminowani z powodu poważnych ran.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin zbiera armię. "Za tym się kryje szerszy plan"
Mogą się odwoływać, ale jest haczyk
Obecny pobór od poprzednich różni się również tym, że kandydaci - przynajmniej w teorii - mogli się odwołać od decyzji komisji poborowej. Mogą to zrobić przez serwis internetowy, a od 15 kwietnia przez bezpośrednią linię telefoniczną. Ta będzie działała jedynie we wtorki i czwartki w określonych godzinach. Odwołać się, choć jak widać, łatwe to nie będzie, można. Tyle że odwołania będą rozpatrywane dopiero jesienią. Czyli po odbyciu półrocznej służby.
Tak się dzieje obecnie z jesiennym poborem, którego odwołania zaczęto rozpatrywać 1 kwietnia tego roku, a pobór zakończył się w listopadzie. Jeszcze jeden haczyk - wniosek o odroczenie poboru należało składać do końca roku. Kto tego nie zrobił, nawet nie może odwoływać się od decyzji komisji wojskowej.
Wezwania na komisje poborowe nadal wysyłane są pocztą. Nieodebranie listu niewiele daje - za skuteczne doręczone wezwanie uznaje się już umieszczenie kogoś na państwowym portalu usług elektronicznych, na którym każdy obywatel ma swój profil. Od tego momentu poborowy nie może wyjechać z Rosji, a jeśli się nie stawi przed komisją w ciągu 20 dni, będzie miał np. kłopot z uzyskaniem pożyczki lub sprzedażą nieruchomości.
Kiedy poborowi znajdą się już w jednostkach, szkolenie podstawowe trwa zazwyczaj około sześciu miesięcy i obejmuje naukę podstawowych umiejętności wojskowych - obsługi broni, taktyki czy musztry. Następnie żołnierze przechodzą szkolenie specjalistyczne, które dla kierowców czołgów lub transporterów opancerzonych może trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy, w zależności od stopnia zaawansowania i specyfiki jednostki.
Żołnierze, nawet po kursie specjalistycznym, ustępują znacznie swoim odpowiednikom w ukraińskiej armii. Przede wszystkim brak jest nowoczesnych technologii szkoleniowych, więc system przypomina ten z czasów Układu Warszawskiego, który żołnierzy zasadniczej służby wojskowej nie był w stanie za wiele nauczyć. W efekcie, co pokazują doświadczenia wojny w Ukrainie, rosyjscy żołnierze po podstawowym szkoleniu mają bardzo nikłą wartość bojową.
Rosjanom brakuje też doświadczonych szkoleniowców, którzy ze względu na braki kadrowe często są wysyłani na front, a kursy rekrutów, są krótsze i mniej intensywne ze względu na trwające równocześnie szkolenie ochotników wysyłanych na front.
Nie pójdziesz na front. To teoria
Oficjalnie poborowi mają służyć na zapleczu frontu, co sugeruje, że nie będą bezpośrednio zaangażowani w działania bojowe. Nie zawsze tak się dzieje - BBC, Mediazona i zespół wolontariuszy, opierając się na otwartych źródłach, ustalili nazwiska ponad 200 poborowych, którzy zginęli na froncie w Zaporożu i w obwodzie kurskim.
Zresztą, nawet na zapleczu frontu poborowi są narażeni na ogień ukraińskiej artylerii rakietowej. Formalnie więc, choć nie są na froncie, w praktyce służą w rejonie działań wojennych.
Od dwóch lat trwa dobrze rozwinięta akcja propagandowa, której celem jest przekonanie poborowych, tych, którzy skończyli szkolenie, do podpisywania kontraktów. Armia już pod koniec zasadniczej służby proponuje im podpisanie trzymiesięcznego kontraktu zawodowego. Dopiero po podpisywaniu tego krótkiego kontraktu, żołnierze są szkoleni w wąskich specjalizacjach np. operatora radaru artyleryjskiego, czy dronów.
W mediach społecznościowych pojawiają się jednak głosy, że w rzeczywistości poborowi są po prostu zmuszani do podpisania zawodowych kontraktów. Narzekają także, że po zdaniu egzaminów, armia automatycznie przedłuża kontrakt i wysyła ich na front. To możliwe, bo na mocy dekretu Putina ci, którzy podpisali kontrakty wojskowe, nie mogą ich zerwać i opuścić frontu, dopóki wojna w Ukrainie się nie skończy.
Cichy spór ministerstw
Pomiędzy Ministerstwem Obrony Federacji Rosyjskiej a Ministerstwem Pracy i Ochrony Społecznej toczył się spór o to, czy wysyłać powołania do 18-latków. Drugi z tych resortów podnosił potrzebę ochrony populacji młodych mężczyzn, która już wcześniej nie była imponująca, a wojna jeszcze pogłębiła kryzys. W efekcie obecny pobór jest prawdopodobnie jednym z ostatnich, kiedy w kamasze trafią nastolatkowie.
Co różni obecny pobór od poprzednich? Również to, że władze chcą werbować w sposób mniej widoczny dla społeczeństwa, by uniknąć protestów i paniki, jaką wywołała mobilizacja we wrześniu 2022 r. Wówczas wybuchło ogromne niezadowolenie społeczne, pojawiły się protesty, które tłumiły służby bezpieczeństwa.
Wtedy doszło również do masowych wyjazdów młodych Rosjan za granicę. Tylko w pierwszym tygodniu po ogłoszeniu pierwszej wojennej mobilizacji niemal 100 tys. mężczyzn uciekło do Kazachstanu, ponad 50 tys. do Gruzji. Według badań przeprowadzonych przez European University Institute powróciło tylko około 15 proc. Rosjan, którzy opuścili wtedy kraj.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski