Donald Tusk uderza w PiS. Mówi o zgonach dzieci. "To ich prolife"
Donald Tusk w sobotę wystąpił we Wrocławiu na spotkaniu z młodymi. W Centrum Kongresowym przy Hali Stulecia mówił między innymi o kryzysie energetycznym i sprawach dotyczących zdrowia i demografii. W tych ostatnich kwestiach zwrócił szczególną uwagę na ostatnio opublikowane przez GUS dane dotyczące śmiertelności wśród noworodków i dzieci do 12. miesiąca życia. - Dostaliśmy te upiorne statystyki. To jest ich ten prolife - zarzucał rządzącym Tusk.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej spotkał się we Wrocławiu z młodzieżą w ramach akcji MeetUp Nowa Generacja. W stolicy Dolnego Śląska pojawili się młodzi z kilku województw, łącznie spodziewano tysiąca gości.
Tusk zdecydowaną większość swojego wystąpienia poświęcił ocenie rządów Prawa i Sprawiedliwości. - Ostatnie 7 lat to czasy ciemne i zimne. W sensie dosłownym i merytorycznym. To ich charakterystyka - mówił Tusk. Polityk dużo czasu poświęcał także kryzysowi energetycznemu. - Co dzieje się z energetyką, to soczewka polskiej władzy. Morawiecki mówił, że węgla nie zabraknie, a będzie go zbyt dużo. Mówił to dwa miesiące temu. Co mamy teraz? - podkreślał Tusk.
Tusk o problemach z dzietnością: w 2021 roku padł rekord
Jedną z kwestii, której były premier nadał najwięcej emocji, była ta dotycząca demografii. Szef PO mówił m.in. o sytuacji młodych kobiet, kwestii dzietności i umieralności dzieci. - Dotarły do nas statystyki zupełnie upiorne, mówiące o efektach polityki demograficznej PiS. Skupili się wyłącznie na tym, żeby uczynić życie kobiet nie do wytrzymania w tym kraju. To jest ich plan, to jest ich obsesja - mówił Tusk.
Polityk uderzał w PiS, wskazując, że w ostatnich latach rodzi się coraz mniej dzieci. Jak podkreślał, ostatni rok w tym zakresie był najgorszy od czasów II wojny światowej. Rzeczywiście, w 2021 roku w Polsce urodziło się 331 tys. dzieci, co było niechlubnym rekordem. Trend spadkowy przyśpieszył szczególnie po 2015 roku, gdzie wygasał efekt wyżu demograficznego lat 80-tych.
Jak dodał, powodem takiego stanu mogą być "problemy lokalowe". - Posiadanie jednego dziecka w mieszkaniu, które ma 45-50 metrów kw., jest jeszcze sytuacją, w której można jakoś się odnaleźć. Decyzja o powiększeniu rodziny do dwojga dzieci będzie musiała się jednak wiązać ze zwiększeniem metrażu. Na to ludzi nie stać - podkreślał Tymicki.
- Żadne z ugrupowań rządzących nie wprowadziło systemowych rozwiązań demograficznych. Na 10-15 lat kompletnie o tym zaniedbano - jasno zaznaczył dr hab. Tymicki.
Zobacz także:
Tusk mówi o umieralności wśród najmłodszych dzieci
Tusk, mówiąc o problemach demograficznych, wskazywał też na "decyzje ideologiczne" PiS. Zarzucał rządzącym "obsesję" ws. kobiet, odnosząc się m.in. do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku ws. usunięcia jednej z przesłanek umożliwiających legalną aborcję. - Cały ten cykl zaniechań i okrutnych często decyzji jakie PiS podjął doprowadził nas właśnie do tych statystyk - ocenił.
Szef Platformy na potwierdzenie swoich zarzutów przywołał statystykę dotyczącą śmiertelności wśród najmłodszych dzieci. - Umarło bardzo dużo, o wiele więcej niż wcześniej, dzieci. W porównaniu do liczby dzieci, które urodziły się żywe i zdrowe. Zmarła rekordowa liczba dzieci do 1 roku życia. Czy to jest ich prolife? - oceniał Tusk.
Większa liczba zgonów noworodków
Dane GUS z tego roku pokazują, że Tusk miał rację i rzeczywiście w ostatnim roku wzrosła liczba zgonów noworodków w pierwszym dniu po narodzinach. Jest on wyliczany na podstawie tysiąca urodzeń i za 2021 rok wyniósł 1,28. Rok wcześniej było to 1,08 (rok wprowadzenia zmian dot. aborcji).
Jak oceniał w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Krzysztof Czajkowski, kierownik II Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, zmiana może wynikać z częstszych porodów przedwczesnych. - Takie dzieci rodzą się na granicy przeżycia. Mógł na to także po części wpłynąć COVID-19. Obecnie ma on lżejszy przebieg, ale Delta silniejsza, doprowadzając niejednokrotnie do konieczności wcześniejszego zakończenia ciąży.
Na kolejną przyczynę, związaną z decyzją Trybunału Konstytucyjnego, wskazywał w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną dr Grzegorz Świercz, kierownik kliniki ginekologii i położnictwa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach. - W latach poprzednich te ciąże były terminowane. Płody miały wady letalne, co pokazywały badania prenatalne. Ale teraz w szpitalu nikt tego nie robi - podkreślał.
Zmiana po wielu latach
Niepokojące dane dotyczą także wspomnianej już śmiertelności dzieci do pierwszego roku życia. W 2021 r. zmarło 1,3 tys. niemowląt (3,9 promila wszystkich urodzeń). Oznacza to w tym przypadku złamanie wieloletniego trendu spadkowego.
Dr Jerzy Sobczyk, ordynator Oddziału Intensywnej Terapii Noworodka ze Szpitala Klinicznego numer 1 w Zabrzu, zwraca uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską, że choć przyczyn może być wiele, w tym przypadku Covid-19 także jest najprawdopodobniej tą główną. - Ta zmiana nastąpiła w tym czasie, kiedy był wirus. To się głównie zmieniło w tym okresie. Kobiety przechodziły chorobę w trakcie ciąży, a my nie rejestrujemy dalekich powikłań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie się przebudzą? "Mizerne protesty"
Jednak słowa Tuska o przyczynach ideologicznych mogą wpisywać się w komentarz, którego w sierpniu udzieliła "Dziennikowi Gazecie Prawnej" dr hab. med. Ewa Helwich, konsultant krajowa w dziedzinie neonatologii - Teraz dzieci się rodzą i bardzo szybko umierają. Różnica jest taka, że przed 2021 r. kobiety miały wybór i mogły urodzić dziecko z wadą letalną, jeżeli czuły się na to gotowe - oceniła.
Niezależnie od przyczyn, sama konsultant krajowa mówi już o "niepokoju", bo zmiany dotyczący dzieci umierających przy porodzie, jak i w kolejnych miesiącach życia można nazwać trendem. Jednocześnie zauważa, że efekt tego jest widoczny także dlatego, że liczba urodzeń w ogóle maleje. - Liczy się liczba takich przypadków na tysiąc urodzeń - dodała dr hab. Helwich.
Dawid Siedzik, Wirtualna Polska
Źródło: WP Wiadomości, GUS, Dziennik Gazeta Prawna