Turcja - nasz niepewny, ale niezbędny sojusznik. Czy porozumienie UE z Ankarą rozwiąże kryzys migracyjny?

• Porozumienie UE z Turcją ws. kryzysu migracyjnego ma słabe punkty

• Konieczne jest uszczelnienie unijnych granic i skuteczna pomoc dla Grecji

• Najwięcej zależeć będzie od samej Turcji, która nie do końca jest przewidywalna

• Ankara bardziej zajęta jest walką z Kurdami niż falą migracyjną

• Lepszej alternatywy dla zatrzymania masowego napływu migrantów na razie nie ma

• Inaczej UE może grozić katastrofa - rozpad strefy Schengen, a nawet całej Wspólnoty

Ahmet Davutoglu, Donald Tusk i Jean-Claude Juncker
Źródło zdjęć: © AFP | THIERRY CHARLIER
prof. Bogdan Góralczyk

Trzy dobre, wręcz znakomite wiadomości, na które czekaliśmy od miesięcy: w Syrii rozejm, wycofali się stamtąd Rosjanie, a w Brukseli Unia Europejska podpisała porozumienie z Turcją w sprawie uchodźców. Przełom? Niestety, daleko do niego, bowiem i ten wydawałoby się świecący jasnym blaskiem medal, jak każdy, ma drugą, ciemniejszą stronę. Gdyż na rewersie trzeba od razu zapisać: rozejm w Syrii jest kruchy, a prawdziwe przyczyny konfliktu nie usunięte; Rosjanie, owszem, wycofali samoloty, ale baz nie zamknęli, a nawet wprowadzają tam teraz nowoczesne śmigłowce. Natomiast porozumienie z Turcją jest na tyle skomplikowane, że wymaga odrębnej analizy.

Daleko od doskonałości

Formalnie 18 marca potwierdzono ramowe ustalenia z pierwszego szczytu z premierem Ahmetem Davutoglu: uchodźcy na terenie Grecji będą do Turcji zawracani, a tam w obozach będą wybierani - na zasadzie jeden za jeden - sprawdzeni dokładnie uchodźcy z Syrii, którzy trafią do UE. Na całą operację Turcja otrzymuje 3 mld euro, a jeśli będzie to dobrze szło, otrzyma dalsze 3 miliardy. Co więcej, wkrótce będą otwierane kolejne rozdziały w negocjacjach nad przystąpieniem Turcji do UE, a jej obywatele już od połowy bieżącego roku natrafią na zliberalizowany reżim wizowy ze strony UE.

Kierunek jest właściwy, a intencja dobra. Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Natychmiast pojawiają się bowiem pytania: kto i jak będzie przeprowadzał tę akcję przesiedleń czy repatriacji? Ma rację przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który - po części mając na uwadze swoją reelekcję - mocno się zaangażował w tę sprawę: chodzi o cały pakiet. Bez wzmocnienia Frontexu, a więc unijnych służb granicznych, a także uszczelnienia unijnych granic, całe porozumienie będzie "puste", a na pewno dalekie od doskonałości. Bo uchodźcy znajdą inne ścieżki, by do nas iść.

Kolejny słaby punkt, a nawet wrażliwe ogniwo, to tzw. hot spoty na terenie Grecji. To kraj nadal pogrążony w głębokim kryzysie, nie tylko gospodarczym i walutowym, ale też mentalnym i psychologicznym. Grecy są wyczerpani, a tu oczekuje się od nich dodatkowego, ogromnego wysiłku. Czy obiecane 300 mln euro wystarczy? Kto i jak pomoże wyczerpanym Grekom? Jak sami mają wzmacniać dziurawe dotąd granice?

Albowiem groźby, często względem nich formułowane, są przeciwskuteczne. W Salonikach i na kilku wyspach, począwszy od Lesobos, gdzie migrantów przybyło najwięcej, już mieliśmy do czynienia z protestami lokalnej ludności. Trzeba pomagać nie tylko tym, którzy na pontonach przybyli, ale także lokalnej ludności, sfrustrowanej, a nierzadko zrozpaczonej. Czy uzgodnione odsyłanie z powrotem nielegalnych migrantów - formalnie już od 20 marca - rozwiąże i ten problem?

Gdzie gwarancje - i jakie?

Podczas drugiego szczytu z premierem Davutoglu najwięcej czasu i uwagi poświęcono szczegółom dotyczącym gwarancji prawnych dla osób, które teraz będą poddawane przymusowym wywózkom i przesiedleniom. Jak ich dokładnie sprawdzać? Kto ma to robić i gdzie? Czy sami Turcy w obozach dla uchodźców - i czy to będzie wiarygodne? To są kwestie niezmiernie ważne, albowiem od pierwszej chwili, gdy zarysy porozumienia z Turcją zostały wypracowane, stały się one przedmiotem ostrej - i raczej uzasadnionej - krytyki ze strony organizacji specjalizujących się w ochronie praw człowieka, ale też Urzędu Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ONZ (UNCHR). Istnieje bowiem obawa nagminnego łamania osobistych praw i wolności w kontrolowaniu tej migracyjnej fali. Chodzi najczęściej o ochronę prawną, ale nierzadko też kwestie etyczne (co można i wolno zrobić z jednostką). Turcja pierwotnie nie chciała dawać migrantom pełnych praw w ramach azylu, co po twardych dyskusjach przezwyciężono.

Ostatecznie, na co od początku naciskała kanclerz Angela Merkel, wspierana przez szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera, kierowani do UE Syryjczycy stopniowo będą przydzielani do poszczególnych państw członkowskich (chodzi o głośne "kwoty"), a węgierski premier Viktor Orbán tego porozumienia nie zawetował, czym groził jeszcze dwa tygodnie temu. Nie uczynili tego także Słowacy, a polska premier zaznaczyła na konferencji prasowej, że "jest zadowolona" z przyjętych ustaleń, także tych dotyczących kwot - bo nie mają być zwiększane, a przy tym będą rozłożone na długi czas.

Najwięcej pytań rodzi się jednak wokół Turcji, bowiem - w ocenach wielu - ta nie tylko dobrze rozegrała tę partię, ale też od niej będzie teraz najwięcej zależało. Tymczasem to właśnie na jej wybrzeżach dobrze dotychczas funkcjonowały gangi specjalizujące się, za słoną opłatą, w przemycie ludzi w kierunku Grecji i dalej UE. To Turcja przed niemal rokiem pozwoliła na uruchomienie, z nie do końca znanych względów, tzw. ścieżki bałkańskiej (druga to śródziemnomorska, której symbolem i synonimem jest włoska wyspa Lampedusa) i to ona, okazuje się teraz, ma w dużym stopniu tę ścieżkę zamykać. Zamknie?

Ten sojusznik, chociaż państwo członkowskie NATO, nie do końca jest przejrzysty, przewidywalny i wiarygodny. Przecież ostatnio doszło w Ankarze do dwóch krwawych zamachów, a do dalszych dwóch w Stambule, najpierw w centrum turystycznym, obok Hagia Sophia i Błękitnego Meczetu, a w ten weekend w centrum handlowym. W obu przypadkach, jak wiadomo, zginęli także zagraniczni turyści.

Oglądaj też: Potężna eksplozja w pobliżu tureckiego parlamentu

Turcja wewnętrznie drży w posadach, a jej władze prowadzą wojnę - nie z migracyjną falą bynajmniej, tylko z Kurdami, którzy obecną zawieruchę w regionie uznali za okoliczność sprzyjającą do swego celu nadrzędnego, czyli budowy własnej państwowości. A więc dokładnie tego, co stoi w sprzeczności z turecką racją stanu, tak jak jest ona rozumiana przez wyrastającego na nowego sułtana, wszechmocnego prezydenta Recep Tayyipa Erdogana (i tak dobrze, że w Brukseli i w kwestii migrantów "dał rolę" swojemu długoletniemu szefowi dyplomacji, a obecnie wiernemu premierowi A. Davutoglu). A tym bardziej tak jest i będzie teraz, gdy w północnej Syrii Kurdowie ogłosili właśnie narodziny swojego federalnego regionu, a więc zalążka państwowości.

Turcja w Unii, czy tylko Unia z Turcją?

Nie ma żadnych wątpliwości, że z punktu widzenia Ankary to Kurdowie i widmo odradzającego się Kurdystanu są oczkiem w głowie władz, a nie ponad 1,5 mln uchodźców z Syrii, Iraku i innych państw, którzy tu trafili do obozów. Co do tureckiej hierarchii ważności i wagi poszczególnych spraw nie ma żadnych wątpliwości: z Kurdami trzeba walczyć w pierwszej kolejności.

A to pociąga za sobą procesy, które wielu na Zachodzie i w UE niepokoją, a niektórych tamtejszych obserwatorów i analityków skłaniają do zarzutów o podpisanie "brudnych porozumień". Albowiem Turcja pod rządami Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) i "sułtana" Erdogana staje się coraz bardziej autorytarna, nie przebiera w środkach w zamykaniu dziennikarzy czy redakcji, tępi wszelkie przejawy odrębności czy wolnego myślenia, o dysydentach i Kurdach już nie mówiąc.

Jak kraj z taką kartą na scenie wewnętrznej, ma przyspieszać rozmowy negocjacyjne nad przystąpieniem i członkostwem w UE? Jak taki kandydat ma spełnić tzw. kryteria kopenhaskie, na których liberalna UE była dotąd budowana? Czy chodzi o cynizm obu stron, jak uważają niektórzy, że i Ankara, i Bruksela dobrze wiedzą, iż członkostwo Turcji w UE w najbliższej przyszłości jest niewyobrażalne i niemożliwe, a strona turecka wstawiła ten punkt do pakietu, by potem mieć dźwignię przetargową wobec Brukseli? A co my w tej grze ugramy? Zjednoczenie Cypru, które jest jedną z podstawowych kości niezgody w tureckich negocjacjach akcesyjnych, odkąd - od końca ubiegłego wieku - na poważnie zaczęto o nich mówić? Przecież doskonale wiemy, że okoliczności do takiego aktu, zapewne pożądanego ze strony mieszkańców wyspy, niestety nie dojrzały.

Jest wreszcie, też delikatna, kwestia zniesienia wiz dla Turków, a przynajmniej dużej liberalizacji reżimu. To jednak, w zestawieniu z paletą innych wyzwań, problem wyglądający na techniczny. Jednak i pod tym względem, co oczywiste, też mogą kryć się niespodzianki, bo przecież do końca nie wiemy, kto tak naprawdę pod tureckim szyldem może do nas przybywać.

Przed nami w UE rzeczywiście "herkulesowe zadanie", jak je określił Juncker. Ważne jest jednak to, że do takiego porozumienia w ogóle doszło, że UE przełamała wreszcie decyzyjny paraliż i że uzgodnienia zaakceptowali liderzy wszystkich 28 państw członkowskich. W sensie tego, co było dotąd, jest to przełom, na razie negocjacyjny. A czy rzeczywiście będzie to także przełom w zahamowaniu migracyjnej fali, której dalszy napływ groził wręcz destabilizacją UE i podważeniem jej podstawowych wartości, od solidarności i wzajemnego zaufania poczynając, dopiero czas pokaże.

Teraz wszystko zależy od implementacji poczynionych uzgodnień, a to, jak widać, wcale nie będzie takie proste ani łatwe. Czy rację miał premier Davutoglu mówiąc po podpisaniu porozumienia: "to nie są relacje w ramach zarządzania kryzysem, lecz stosunki oparte na wizji, by iść do bardziej strategicznej współpracy między Turcją a UE". Oby! Na razie jednak mamy sojusznika, ale nie do końca transparentnego i godnego zaufania. Problem, w tym, że innego, lepszego nie ma. Natomiast alternatywa, czyli dalszy masowy napływ migrantów i uchodźców, to prosta recepta na katastrofę: rozpad strefy Schengen, a nawet samej Unii. Jest o co grać, nawet jeśli mamy zastrzeżenia co do partnera

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Strzelanina w Wielkopolsce. To mogły być gangsterskie porachunki
Strzelanina w Wielkopolsce. To mogły być gangsterskie porachunki
Hołownia nie stawił się na przesłuchanie. "Brak szacunku"
Hołownia nie stawił się na przesłuchanie. "Brak szacunku"
Zatrzymanie na Łotwie. Działanie na zlecenie rosyjskiego wywiadu
Zatrzymanie na Łotwie. Działanie na zlecenie rosyjskiego wywiadu
Atak w pociągu w Wielkiej Brytanii. 32-latek usłyszał dziesięć zarzutów
Atak w pociągu w Wielkiej Brytanii. 32-latek usłyszał dziesięć zarzutów
Hołownia nie pojawił się w prokuraturze. Odnaleźliśmy marszałka Sejmu w dalekiej podróży
Hołownia nie pojawił się w prokuraturze. Odnaleźliśmy marszałka Sejmu w dalekiej podróży
6-latek namówił kolegę do ucieczki. W akcji 140 policjantów
6-latek namówił kolegę do ucieczki. W akcji 140 policjantów
Hołownia ambasadorem w Watykanie? "Miejsce w sam raz dla niego"
Hołownia ambasadorem w Watykanie? "Miejsce w sam raz dla niego"
USA groziły interwencją. Prezydent Nigerii gotów spotkać się z Trumpem
USA groziły interwencją. Prezydent Nigerii gotów spotkać się z Trumpem
Porwanie w Olkuszu. Nowe informacje policji
Porwanie w Olkuszu. Nowe informacje policji
Krwawe zajścia kilkadziesiąt km od Zanzibaru. MSZ odradza podróże
Krwawe zajścia kilkadziesiąt km od Zanzibaru. MSZ odradza podróże
Awantura o film spod szpitala. Starosta wyjaśnia, co robią tam Ukraińcy
Awantura o film spod szpitala. Starosta wyjaśnia, co robią tam Ukraińcy
Mówił o "zamachu stanu". Hołownia nie stawił się na przesłuchaniu
Mówił o "zamachu stanu". Hołownia nie stawił się na przesłuchaniu