Majątek Donalda Tuska i zmienne oceny polityków. "Filozofia Kalego"
Politycy Koalicji Obywatelskiej, choć krytykują przepisywanie majątków na współmałżonków, to jednocześnie bronią Donalda Tuska, który tak postąpił. - Ten mechanizm jest dobrze opisany w psychologii. Widać, że działa tu niestety filozofia Kalego - komentuje prof. Ewa Marciniak z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Dziennikarze Wirtualnej Polski opublikowali tekst o majątku Donalda Tuska. Wynika z niego, że były premier przepisał majątek na żonę. Część wypowiadających się w tekście polityków, słysząc pytania o przepisywanie majątków na współmałżonka, była krytyczna lub wstrzemięźliwa w ocenach. Zmieniali oceny, gdy padało nazwisko szefa Platformy Obywatelskiej.
Rafał Mrowicki, Wirtualna Polska: Czy możliwe jest, żeby szef największej partii opozycyjnej, były przewodniczący Rady Europejskiej, nie miał majątku?
Prof. Ewa Marciniak: Sam w jednej z wypowiedzi medialnych powiedział, że jest człowiekiem zamożnym. Majątek posiada i w tej sprawie nie ma dyskusji. To raczej kwestia retoryki.
Były premier przepisał na żonę dwa mieszkania w Sopocie i działkę na Kaszubach.
Pytanie o motywacje, które temu towarzyszyły. Czy to przepisanie majątku jest motywowane kwestiami prywatnymi i ustaleniami z żoną, czy też jest to motywowane obawami o potencjalne konsekwencje jakichś postępowań? Moim zdaniem to szersza kwestia jawności różnych obszarów funkcjonowania polityka, tak samo Donalda Tuska, jak i Mateusza Morawieckiego.
Jeżeli ktoś staje się politykiem, to staje się nim z różnymi konsekwencjami tego faktu. Dotyczą one też sfery materialnej, która budzi społeczne zainteresowanie i emocje, zwłaszcza gdy mowa o kwotach rzędu 40 mln czy nawet mniejszych. Jeżeli polityk ma dużo, to ludzie zastanawiają się, skąd ma te pieniądze, a jeżeli ma mało, to opinia publiczna często myśli, że jest on w polityce, by się wzbogacić. Szczególnie w polityce europejskiej, co widać w nagłówkach, gdy ktoś kandyduje do Parlamentu Europejskiego.
Newsroom WP
Dlaczego politycy decydują się na przepisywanie polityków na współmałżonka? Jakiś czas temu obóz rządzący zapowiadał zmiany w prawie, dzięki której jawne byłyby majątki współmałżonków polityków. Temat jednak stoi w miejscu.
Ogólnym wytłumaczeniem jest obawa przed politycznymi i prawnymi konsekwencjami politycznej działalności. To niepokojące, bo do działalności polityka nie powinniśmy mieć zarzutów. Ona powinna być na tyle zgodna z prawem, by nie było wątpliwości. To jest pewnie życzeniowe myślenie, ale polityk na każdym etapie działalności powinien działać zgodnie z zasadami prawa.
Drugi aspekt to kwestie rodzinnych relacji. Rozdzielność majątkowa często towarzyszy sprawom rozwodowym. Są małżeństwa, które od początku funkcjonują z intercyzą. Mogą temu towarzyszyć prywatne i ekonomiczne motywacje, jak u zwykłych ludzi. Ponieważ są to jednak osoby publiczne, to jest interpretacja, która wiąże motywacje z tym związane z odpowiedzialnością prawną za decyzje w czasie sprawowania władzy.
Wszyscy komentujący politycy zostali potraktowani podobnie przez autorów tekstu. Najpierw padło pytanie o przepisywanie majątków na współmałżonków, a potem o przypadek Donalda Tuska.
Z artykułu wynika stronniczość polityków w komentarzach. Autorzy dobrze podpuścili posłów Koalicji Obywatelskiej. Jeżeli fakt dotyczy polityka koalicji rządzącej, to jest interpretowany nagannie. Jeżeli dotyczy to polityka ich opcji, jest to usprawiedliwiane. To tendencja - mamy wielką chęć do krytyki grupy, z którą rywalizujemy i do usprawiedliwiania działań własnych polityków. Ten mechanizm jest dobrze opisany w psychologii.
Widać, że działa tu niestety filozofia Kalego. Politykom wydaje się, że lepiej rozpoznają sytuację i znają więcej szczegółów, więc mogą usprawiedliwiać takie działania. Sami poszukują tych uzasadnień. Katarzyna Lubnauer zasłynęła już kiedyś z usprawiedliwienia Ryszarda Petru, co otarło się o mówienie nieprawdy. Gdy ludzi łączą więzi z danym politykiem, to czujemy, że trzeba usprawiedliwiać jego działania. Z politykiem konkurencyjnej partii jest odwrotnie, więc ocena jest negatywna. Tu jest oceniane nie tyle samo działanie, ile konkurencyjna partia polityczna. Skupiamy uwagę na tym, kto to zrobił i do jakiej partii należy.
Jedynie polityk Solidarnej Polski jednoznacznie podchodził do samego mechanizmu przepisywania majątku na żonę, jak i do przepisania przez Donalda Tuska. Ta partia krytykowała wcześniej za to również premiera.
To pokazuje relacje między Solidarną Polską a Mateuszem Morawieckim. Wypowiedź Sebastiana Kalety jest wyrazem chłodnego stosunku do premiera. On podkreślał konieczność uregulowań prawnych w tym zakresie. Wydaje się to rozsądnym stanowiskiem, które wpisywałoby się w oczyszczanie atmosfery wokół polityków i ich aktywności. Wiąże się to z kwestią podwyżek, o których należy dyskutować jako elemencie systemu rekrutacji polityków i elit. Nie uważam, że politycy powinni pracować pro publico bono, powinni być dobrze wynagradzani, ale te rozwiązania powinny dotyczyć kolejnej kadencji. Przy dawaniu podwyżek samym sobie można od polityków oczekiwań minimum standardów etycznych. Rozmawiamy tu też o jakości pracy polityków i ich odpowiedzialności.
Dlaczego Donald Tusk i jego partia nie odpowiedziały na powtarzane parokrotnie pytania? Mówił o swoim majątku choćby na czwartkowym live chacie na Facebooku, ale pytania dziennikarzy pozostały bez odpowiedzi.
Widzę dwa wyjaśnienia. Po pierwsze Donald Tusk nie musi, ale może i powinien odpowiedzieć na to pytanie. Może też mieć poczucie, że wielokrotnie się na ten temat wypowiadał, choć w ogólnikach, określając się jako człowieka zamożnego. Jeśli chciał ponownie wkroczyć do polskiej polityki, to rozmowa z dziennikarzami na trudne tematy jest koniecznością.
Mówiąc, że "nie musi", ma pani na myśli, że nie musi tego robić jako szef partii niepełniący publicznej funkcji premiera czy posła?
Tak. W tej chwili nie pełni formalnego urzędu. Natomiast jako polityk, który chce na nowo uczestniczyć i kreować życie polityczne w Polsce i wygrać kolejne wybory, powinien rozmawiać z mediami nawet na tematy, które nie wydają się komfortowe. Donald Tusk jest osobą, która dobrze radzi sobie w trudnych sytuacjach komunikacyjnych, więc tym bardziej nie rozumiem, dlaczego tej odpowiedzi nie udzielono. Możliwe, że pytania nie dotarły do niego, a jego asystenci to zignorowali. Wydaje mi się, że dla niego nie byłoby to trudne pytanie, zwłaszcza, że mówił wielokrotnie o własnej zamożności.