Była więźniarka z Białorusi: "Ludzie traktowani jak zwierzęta". Apel do polskich mediów w Sopocie
- Postawiono nam zarzuty propagowania nienawiści narodowej i rasowej. Nie rozumieliśmy, dlaczego dostajemy takie zarzuty - mówiła w Sopocie Irena Biernacka, Polka, która spędziła kilka miesięcy w białoruskim więzieniu. Na Placu Przyjaciół Sopotu odbyła się demonstracja solidarności z Andrzejem Poczobutem i Andżeliką Borys.
Od uwięzienia Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys przez białoruskie władze minęło 5 miesięcy. Białorusini mieszkający w Sopocie zamanifestowali w ich obronie. Wspierały ich władze samorządowe na czele z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim, jego zastępcą Marcinem Skwierawskim, sopockimi radnymi oraz wiceprezydentem Gdańska Piotrem Grzelakiem i wicemarszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem.
Kilka godzin przed sopocką pikietą pojawiła się informacja o przedłużeniu pobytu w więzieniu dla Andrzeja Poczobuta o kolejne trzy miesiące. Na demonstracji, w której pomimo deszczu wzięło udział ok. 40 osób, przemawiała Irena Biernacka - członkini Związku Polaków na Białorusi, która trafiła do więzienia w tym samym czasie co Andżelika Borys i Andrzej Poczobut.
- Jesteśmy w niebezpieczeństwie i musimy nawzajem podtrzymywać jeden drugiego. Nie możemy dać się skłócić, bo jesteśmy braćmi i siostrami. Zło musimy zwyciężyć dobrem - mówiła Irena Biernacka.
Emocjonalny wpis Pawła Kukiza. Jest odpowiedź Borysa Budki
- 25 marca u nas Polaków - Andrzeja Poczobuta, Andżeliki Borys, Marii Ciszkowskiej i u mnie - były rewizje. Postawiono nam zarzuty propagowania nienawiści narodowej i rasowej. Nie rozumieliśmy, dlaczego dostajemy takie zarzuty. Trafiliśmy do aresztu, gdzie więźniom politycznym nie dawano ani jedzenia, ani materaców. Pan Bóg daje siłę. Nie wiem, jak Andrzej i Andżelika tam wytrzymują. Tam jest strasznie. Ludzie są traktowani jak zwierzęta - dodała była więźniarka.
Jak mówiła Irena Biernacka, w jej celi było wiele kobiet. Niewielkie okienko było tuż pod sufitem. Więźniarki stawały na pryczy, żeby zobaczyć światło dzienne. Cele były ciasne. Nie było toalety, tylko dziura w ziemi. Kobiety były często rewidowane. Gdy zmieniały pomieszczenia, musiały rozbierać się przed strażnikami.
Protest ws. Polaków na Białorusi. Apel do dziennikarzy
Przemawiały także Białorusinki, które są mieszkankami Sopotu. Apelowały one też do polskich dziennikarzy, by pisali o tym, co dzieje się w ich kraju i jak są traktowani Białorusini niezgadzający się z Aleksandrem Łukaszenką.
- Opowiadajcie o tym całemu światu! Mówcie o tym władzom Unii Europejskiej, by Łukaszenka nie otrzymywał pomocy, bo ona nie idzie do ludzi, tylko na morderstwa i kraty więzienne! Jesteśmy wdzięczni Polakom, którzy nam pomagają, ale my chcemy do domu. Nasi dziennikarze siedzą w więzieniu - mówiła jedna z kobiet.
Głos zabrali też lokalni politycy. Bogdan Borusewicz jako Marszałek Senatu był odpowiedzialny za część kontaktów z Polonią.
- Nie zgadzamy się na takie traktowanie Polaków i Białorusinów. Znam panią Andżelikę Borys. Usłyszeliśmy, jak traktuje się aresztowanych, których jest ponad 700. To przez tego dyktatora, który chwali się, że jest ostatnim dyktatorem Europy. Jestem pewien, że to niedługo, że będą następne sankcje. Mam nadzieję, że za te niegodziwości ten dyktator odpowie przed niezależnym sądem - mówił Bogdan Borusewicz.
- Andżelika Borys i Andrzej Poczobut wielokrotnie byli w Sopocie i w Gdańsku. Od naszej solidarności też zależy czy odzyskają wolność - mówił prezydent Sopotu Jacek Karnowski.