Tragedia w domu dziecka pod Sieradzem. Wstrząsająca relacja podopiecznej placówki
W nocy z wtorku na środę w domu dziecka w Tomisławicach doszło do ataku 19-letniego nożownika. Zginęła 16-letnia dziewczyna. Motywem zbrodni był prawdopodobnie zawód miłosny. Do sprawy odniósł się brat ofiary. Szokujące informacje ujawniła też matka jednej z podopiecznych placówki.
Do tragicznych wydarzeń w domu dziecka w Tomisławicach doszło w nocy z wtorku na środę. Służby zjawiły się na miejscu zdarzenia około godziny 23. W chwili ataku w budynku przebywało dwanaścioro wychowanków, a także wychowawczyni.
Daniel M. zabił 16-letnią Oliwię, podopieczną placówki, ranił także pięć innych osób, w tym cztery osoby nieletnie i dyżurującą opiekunkę. Służby wskazują, że narzędziem zbrodni było "ostre narzędzie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Motyw miłosny? "Oni byli parą, mieli wspólne plany"
Daniel i Oliwia chodzili do tej samej szkoły. Byli parą. Informację potwierdził brat zmarłej dziewczyny w rozmowie z "Faktem". - Od ponad roku byli ze sobą. Mieli wspólne plany. Dlatego to jest taki szok i zaskoczenie - mówił.
W rozmowie z dziennikiem mężczyzna podkreślił, że na co dzień w ogóle się nie kłócili, a "jeśli coś się stało, to wydarzyło się z dnia na dzień".
Jeden z mieszkańców Tomisławic w rozmowie z WP relacjonował, że "jeszcze rano, w tym samym dniu, w którym doszło do tragedii, ktoś tu widział ich na przystanku, jak się obściskiwali".
Z wpisów, które nastolatkowie zamieszczali w sieci można wywnioskować, że byli ze sobą bardzo związani.
Atak w Tomisławicach. Wstrząsająca relacja podopiecznej placówki
Wydarzenia, do których doszło w Tomisławicach były "makabryczne" - poinformowała w rozmowie z Polsat News matka jednej z nastoletnich podopiecznych placówki. Kobieta zaznaczyła, jej córka "przeżyła koszmar".
- Zdążyła uciec, ona zawiadomiła policję i pogotowie o tym, co się dzieje. Uciekała przed nim (nożownikiem - przyp. red.), później zamknęła się w pokoju. Reszta dzieci była przerażona - wyjawiła.
- Widziała to wszystko, dla niej to tragedia. Działo się to na parterze. Jej kolega zabrał dziecko, które miało parę lat, na górę. Ono stało i nie wiedziało o niczym - dodała.
Daniel M. szukał potencjalnych ofiar. - Kto mógł, wynosił mniejsze dzieci, które spały. 18-letni chłopak uratował dużo istnień. Próbował zatamować krew u dziewczyny, która umarła. Moja córka była wtedy przy nim - przekazała.
Matka podopiecznej wskazała, że 19-latek często odwiedzał nastoletnią Oliwię. - Chciał zabić swoją dziewczynę, którą niby kochał, to czemu i wszystkie dzieci? To była masakra, co on zrobił - oceniła.
Dzieci bez wsparcia psychologa?
Według relacji kobiety, dzieciom nie udzielono pomocy psychologicznej. - Policja przyjechała w ciągu 10 minut, a psychologowie po czterech godzinach. Spojrzeli na dzieci i nie porozmawiali z nimi. Coś tu jest nie tak - zaalarmowała.
Rozmówczyni Polsat News przekazała, że nie wie, czy wszyscy ostatecznie otrzymali wsparcie psychologiczne.
- Pomocy psychologa chcieli wszyscy. Pozamykali ich w pokojach po dwie osoby. Najpierw siedzieli na balkonach i rozmawiali ze sobą, a potem, jak przyjechali dziennikarze, kazali im wejść do pokojów i nie wychodzić na balkony. Niech nie mówią, że pomagają tym dzieciom. Wcale nie pomagają - uznała.
Dom dziecka bez ochrony. Matka podopiecznej wzburzona
Kobieta jest zbulwersowana tym, że w placówka w Tomisławicach nie była chroniona.
- Zaniedbane to jest. Wszędzie w firmach są ochroniarze, czemu w takim ośrodku nie ma? - zastanawiała się.
Według jej relacji 19-latek był "bardzo spokojny", ale wychowankowie się go bali, bo "podejrzewali, że coś z nim jest nie tak".
W czwartek prokuratura poinformowała, że postawiła 19-latkowi zarzuty zabójstwa i pięciokrotnego usiłowania zabójstwa. Nastolatek ranił też pięć innych osób. Sprawca przyznał się do zabójstwa, potwierdził też, że znał swoją ofiarę.
Źródło: WP, Polsat News, "Fakt"