"Tonący brzytwy się chwyta". Kluczowa bitwa w Donbasie, Putin wysyła generała
Bitwa o Siewierodonieck będzie w najbliższych dniach kluczowym starciem wojsk rosyjskich i ukraińskich. Ofensywą Rosjan ma dowodzić wiceminister obrony generał Giennadij Żidko. Był on szefem sztabu generalnego kontyngentu w stolicy Syrii, Damaszku, w 2016 roku. Według ekspertów, wojskowy pojawił się na froncie w roli "nadzorcy" i został wysłany osobiście przez Władimira Putina.
Według doniesień z ostatnich godzin walk, Ukraińcy wycofują się powoli z Siewierodoniecka albo są z niego wypierani. Rosjanie mają kontrolować północno-wschodnią część miasta, udało im się też dotrzeć m.in. do okolic centrum handlowego Jazz położonego w centrum miasta.
Siewierodonieck jest ostatnim dużym bastionem sił ukraińskich w obwodzie ługańskim na wschodzie kraju. Zdaniem mera miasta Ołeksandra Striuka, wojska rosyjskie kontrolują około połowy Siewierodoniecka, a linia frontu dzieli teraz miasto na pół. Trwają walki uliczne, ale jak zapewnia mer, oddziały ukraińskie nadal się bronią.
Choć w ubiegłym tygodniu amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW) informował, że zdobycie Siewierodoniecka nie przyniesie Rosji żadnych istotnych korzyści wojskowych ani ekonomicznych, upadek miasta ma cel strategiczny: pozwoli ogłosić, że armia Putina zajęła obwód ługański w całości.
By zrealizować ten cel, na froncie miał się pojawić 56-letni gen. Giennadij Żidko - donosi włoski dziennik "Corriere della Sera". Wojskowy to z pochodzenia Uzbek, "absolutnie wierny" prezydentowi Putinowi. Generał kieruje wydziałem politycznym rosyjskiej armii. Po powrocie z wojny w Syrii miał zajmować się mobilizacją, propagandą i logistyką. W Donbasie ma kierować razem z gen. Aleksandrem Dwornikowem ofensywą wojsk rosyjskich w bitwie o Siewierodonieck.
Presja na Kremlu. "Putin specjalistą od map"
Zdaniem prof. Piotra Grochmalskiego, dyrektora Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie, pojawienie się gen. Żidko na froncie może być ruchem podobnym do wizytacji szefa sztabu generalnego rosyjskiej armii gen. Walerija Gierasimowa w Izumiu pod koniec kwietnia.
- Najwyraźniej Putin wysłał go na front w Donbasie w ramach nadzoru nad rosyjskimi jednostkami. Żidko, tak ja pozostali generałowie, ma za zadanie często raportować Putinowi. Tyle że raporty wojskowych mówiły o tym, że Rosjanie w wielu miejscach atakują i atakują. Później wychodziło na mapie, że stoją w miejscu - mówi nam ekspert.
Jak dodaje, "Putinowi poprzewracało się w głowie". - Godzinami siedzi z wąską grupą dowódców wojskowych i analizuje każdy element frontu. Wygląda to jak obrazki z Adolfem Hitlerem podczas II wojny światowej, który siedział w kwaterze z generalicją. Z Putina zrobił się nagle "wybitny kartograf" i "specjalista od map" - ironizuje prof. Grochmalski.
Według naszego rozmówcy, na Kremlu panuje ogromna presja, by bitwę o Siewierodonieck wygrać jak najszybciej.
- W ostatnich dniach na froncie miała miejsce spektakularna i bolesna porażka Rosjan. Podczas przeprawy przez rzekę Doniec stracili jedną, batalionową grupę. To wywołało histerię, szczególnie wśród nacjonalistycznych ekspertów od armii. M.in. na kanale Telegram pojawiło się bardzo wiele krytycznych głosów dotyczących jakości dowodzenia przez Rosjan. Presja dotarła też na Kreml. Świadczą o tym słowa szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, który mówił o jak najszybszym "wyzwolenie Donbasu" - ocenia prof. Grochmalski.
Most kolejowy wysadzony w powietrze. Ukraińskie wojsko publikuje mocne nagranie
Z kolei w opinii płk Andrzeja Kruczyńskiego, byłego oficera GROM-u, uczestnika działań specjalnych i misji zagranicznych, pojawienie się nowego generała w Donbasie nie zmieni przebiegu walk i nie wpłynie na morale rosyjskiej armii.
"Ukraina to nie Syria. Jeden generał niczego nie zmieni"
- Putin może próbować sobie rzucać co najlepsze, ale to jest tylko jedna osoba. Od Syrii już trochę lat minęło, a na pewno dużo się zmieniło. Specyfika działań w Syrii i Ukrainie różni się - i to zasadniczo. Ktoś kiedyś powiedział: "potrzebuję generałów, którzy mają szczęście". Żidko miał szczęście w Syrii. Tu nie zmieni przebiegu i obrazu walk. Jeden generał nic nie oznacza. Nie jest w stanie zmotywować swoich podwładnych, są oni traktowani jako "mięso armatnie", wyglądają jak "banda wyrzutków", mają archaiczny sprzęt. Nie wróżę im finalnie sukcesu, rzucili resztki wszystkiego, co mieli - ocenia wojskowy.
Jak informował portal Defence24.pl, Żidko zdobył uznanie przełożonych, planując operacje wojskowe w Syrii w latach 2016-2017, a więc w jednym z najtrudniejszych okresów wojny, gdy wyzwalano miasta Palmyra i Dajr az-Zaur. To właśnie za operację syryjską otrzymał najwyższe wyróżnienie wojskowe - złotą gwiazdę Bohatera Rosji i stanowisko zastępcy Szefa Sztabu Generalnego, a później dowódcy sił obrony przeciwlotniczej.
- Rosjanie próbują dowodzić w operacji w Donbasie jak w Syrii. Tylko że Syryjczycy nie mieli broni przeciwlotniczej, a Rosjanie mieli tam pełne panowanie w powietrzu i w ostrzale artyleryjskim. W Ukrainie sytuacja jest inna, a ilość strat Rosjan w polu - przerażająca. Jeśli uruchamiają dodatkowe miejsca szpitalne na Krymie, to pokazuje, że naprawdę poszli na całość w przypadku Siewierodoniecka. Ewidentnie zredukowali działania na innych kierunkach, by opanować tą miejscowość - ocenia prof. Grochmalski.
W podobnym tonie wypowiada się płk Kruczyński. - Rosjanie są bliscy przejęcia Siewierodoniecka, tylko że ich taktyka kosztuje ogromną ilość czasu, ludzi, sprzętu i pieniędzy. Żeby zniszczyć miasto i jego obrońców, trzeba megatony bomb, które kończą się Rosjanom. To nie jest studnia bez dna, że mogą sobie strzelać 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Putinowi wszystko zaczyna się kończyć. Wysłanie gen. Żidko to znak, że "tonący brzytwy się chwyta" - podsumowuje.
Czytaj też:
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski