To przechodzi ludzkie pojęcie, co oni robią każdego dnia
To przechodzi ludzkie pojęcie. Rodzice polskich dzieci muszą zwalniać się z pracy, by odebrać swoje pociechy z przedszkola. Bo te są czynne za krótko! W Kielcach urzędnicy z wydziału oświaty magistratu przeszli już samych siebie w rzucaniu ludziom kłód pod nogi, bo zarządzili, że tam przedszkola są czynne do godz.... 16.30! Wszystko ze względów oszczędnościowych - bo personel może pracować 10 godzin.
Taki absurd jest chyba możliwy tylko w Polsce. Bo tu przedszkola są czynne krócej niż zakłady pracy. - Musimy dokonywać prawdziwych akrobacji, a gdyby nie pomoc dziadków naszych chłopców, nie wiem, jakbyśmy sobie poradzili z synkami - mówi Andrzej Górski (33 l.) z Kielc.
Pan Andrzej wraz z żoną i dziećmi każdego dnia wykonuje misterną operację „Przedszkolak”. Biorą w niej udział nie tylko dziadkowie, ale nawet... miłosierna koleżanka z pracy.
Przed godziną ósmą z synami Adamem (4 l.) i Antonim (2,5 roku) pan Andrzej wsiada do samochodu w Osiedlu Ślichowice, jedzie 2,5 km do przedszkola przy ul. Chrobrego, by tam zostawić starszego syna. Potem jedzie kolejne 7 km, by młodszego syna zawieźć do dziadków Ryszarda (65 l.) i Krystyny (58 l.) Przytułów na osiedlu Na Stoku. Zostawia im nie tylko dziecko, ale też swój samochód. Tu już czeka na niego koleżanka z pracy. Zabiera go do biura. A po południu do przedszkola jedzie dziadek - korzystając właśnie z zostawionego mu w tym celu samochodu.
Odbiera starszego wnuczka i wraca do domu. Po pracy koleżanka odwozi pana Andrzeja do dziadków. Ten może odebrać auto i synów. A potem wrócić do domu, zjeść kolację i... położyć dzieci spać, bo już noc idzie!
To nie życie, ale katorga. A co mają powiedzieć ci, którzy pracują do godz. 18 czy jeszcze dłużej? Jak nam pomaga rząd, który bije na alarm, że rodzi się u nas za mało dzieci i nie będzie miał kto pracować na emerytów? br />
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Ten urzędnik to wampir!