To może być kolejny cel Rosji. "Traktowałbym to ostrzeżenie poważnie"
Naddniestrze to graniczący z Ukrainą separatystyczny region Mołdawii. Eksperci ostrzegają, że może być kolejnym celem Rosji lub miejscem, skąd reżim Putina może dalej atakować Ukrainę. - Traktowałbym to ostrzeżenie na poważnie. To nie jest gierka. W Naddniestrzu może wydarzyć się wszystko - mówi płk Andrzej Kruczyński, były oficer GROM, w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Kreml uważnie obserwuje sytuację w Naddniestrzu. Napływające stamtąd informacje są powodem do niepokoju - powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, cytowany przez RIA Nowosti. W Tyraspolu ostrzelany z granatników został "sztab struktury zajmującej się kwestiami bezpieczeństwa w regionie". Ukraiński wywiad wojskowy uznał to za rosyjską prowokację. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ocenił, że atak Rosji na Mołdawię jest prawdopodobny.
Joel Lion, były ambasador Izraela w Ukrainie, pełniący obecnie funkcję ambasadora w Armenii i Mołdawii, ostrzegł przed napiętą sytuacją na terenach Naddniestrza. "W świetle pogarszającej się sytuacji bezpieczeństwa w regionie Naddniestrza oraz w świetle faktu, że możliwości Ministerstwa Spraw Zagranicznych w zakresie udzielania pomocy mieszkającym tam obywatelom Izraela są ograniczone, obywatele Izraela są wzywani do jak najszybszego opuszczenia Naddniestrza" - napisał.
Jak dodał, "Ministerstwo Spraw Zagranicznych wzywa obywateli Izraela planujących przyjazd do Naddniestrza w najbliższej przyszłości, aby odwołali swój wyjazd w tym czasie".
Podobne apele płyną też z Francji oraz z Niemiec. W czwartek wieczorem Bułgaria zaleciła swoim obywatelom, żeby opuścili Mołdawię.
"Otwiera się nowy kierunek. Traktowałbym ostrzeżenie na poważnie"
O sytuację w Naddniestrzu pytamy płk Andrzeja Kruczyńskiego, byłego oficera GROM. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "skoro Izrael sam taki komunikat wystosował, można zakładać, że w tym rejonie znajdują się ich obywatele". - Traktowałbym to ostrzeżenie na poważnie. To nie jest gierka. W Naddniestrzu może wydarzyć się wszystko - dodaje.
Wojskowy zaznacza, że cały czas w tle jest data 9 maja jako dzień, w którym Federacja Rosyjska miałaby świętować choćby minimalny sukces militarny. - Może będą próbowali zaistnieć na jakimś innym odcinku, by nie było blamażu - zaznacza.
- Otwiera się nowy kierunek. Trzeba śledzić ruchy wojsk rosyjskich. A te zaczynają się pojawiać. To może zapowiadać działania, a jednocześnie być próbą odwrócenia uwagi. Jednak sił i środków nie przemieszcza się ot tak, szczególnie jeśli są potrzebne w innych miejscach - dodaje płk Kruczyński.
Jak podkreśla, porażek po stronie Federacji Rosyjskiej było mnóstwo. - Zanim więc wykonają jakikolwiek ruch, musi być przeprowadzona analiza, czy są szanse, ile osób jest na miejscu. Przewaga osób atakujących do broniących powinna być przynajmniej kilka razy wyższa, by osiągnąć sukces. Do tego potrzebne jest zaopatrzenie. To nie byłaby kilkugodzinna potyczka, może to trwać naprawdę długo - zaznacza.
"Jeśli coś Naddniestrze ruszy, to będzie samobójstwo tego quasi-państewka"
Były oficer Agencji Wywiadu, ppłk Marcin Faliński, przedstawiając sytuację, jaka panuje obecnie w Naddniestrzu, mówi, że jest tam "ok. 3,5 tys. żołnierzy, pozostałości po 14. Armii", choć - jak dodaje - niektórzy specjaliści mówią, że jest ich ok. 2,5 tys.
- To przeważnie miejscowi poborowi, źle wyszkoleni, słabo wyposażeni - zdecydowanie gorzej niż ci, których widzimy na froncie ukraińskim. Nie mają lotnictwa - wylicza. I dodaje, że "są tam oddziały tzw. wojsk pokojowych - ok. 750 Rosjan oraz Ukraińców i Mołdawian w podobnej liczbie".
Najważniejszym czynnikiem, na jaki wskazuje, jest fakt, że "ok. 40 proc. eksportu Naddniestrza idzie do krajów Unii Europejskiej". - Jeśli coś Naddniestrze ruszy, to będzie samobójstwo tego quasi-państewka, regionu o dziwnym statusie prawno-międzynarodowym - dodaje.
Ppłk Marcin Faliński zaznacza również, że może dojść tam do prowokacji ze strony Rosjan, którzy mogą chcieć to w tym regionie rozpętać. - Dla tych, którzy mieszkają w Naddniestrzu, dla tamtejszych oligarchów to byłaby śmierć finansowa. W większym nawet stopniu niż dla rosyjskich - zaznacza ekspert.
- To byłby koniec. Być może te prowokacje, ze strategicznego punktu widzenia, byłyby bardzo korzystne dla Zachodu. Likwidacja tego tworu by szybko nastąpiła - dodaje ppłk Faliński. I podkreśla: Mołdawianie na to czekają.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski