"Coś niezwykle groźnego dla PiS‑u". Ekspert o marszu w Warszawie

- Prawo i Sprawiedliwość, zdając sobie sprawę z perspektywy zbliżającego się marszu 4 czerwca, dokonało samozaorania. Zrobiło to ustawą, która nadała temu marszowi sens, wpisujący go w bieżącą politykę, a nie tylko historyczne reminiscencje - mówi w rozmowie z WP prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW.

Marsz 4 czerwca w Warszawie
Marsz 4 czerwca w Warszawie
Źródło zdjęć: © Agencja Wyborcza.pl | Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

04.06.2023 | aktual.: 04.06.2023 22:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ulicami Warszawy, ale i wielu innych polskich i zagranicznych miast, przeszły marsze wokół 4 czerwca. Na manifestację przybyli politycy opozycji oraz ich zwolennicy. Jak podkreślali, chcieli pokazać w ten sposób swój sprzeciw wobec polityki Prawa i Sprawiedliwości. Z wstępnych szacunków wynika, że w stołecznym marszu brało udział ok. 500 tys. osób.

Statystyki potwierdził także prezydent Warszawy. - Wszyscy chyba widzą, że to największa tego typu demonstracja w historii ostatnich wielu lat. Rzeczywiście potwierdzam pół miliona osób na demonstracji. Dość powiedzieć, że 200 tysięcy osób więcej niż normalnie tego dnia, w tych godzinach przewiozło metro warszawskie - powiedział Rafał Trzaskowski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Ciężko już policzyć, który to marsz w obronie demokracji, co jest najlepszym dowodem, że demokracja w Polsce ma się dobrze" - napisał rzecznik PiS Rafał Bochenek w oświadczeniu przesłanym Wirtualnej Polsce.

Przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości skrytykował niektóre hasła oraz wypowiedzi, które padały w związku z marszem. "Szkoda tylko, że często w tych wypowiedziach, jakie padały w ostatnich dniach i godzinach, jest mnóstwo agresji, nienawiści i wulgaryzmów. Widać, że jest przyzwolenie po stronie opozycji na tego typu wypowiedzi, bo najwyraźniej to najlepiej koresponduje z poziomem kultury i języka ich zaplecza" - napisał.

"Samozaoranie PiS"

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że "Prawo i Sprawiedliwość, zdając sobie sprawę z perspektywy zbliżającego się marszu, dokonało samozaorania". - Zrobiło to ustawą, która nadała temu marszowi sens, wpisujący go w bieżącą politykę, a nie tylko historyczne reminiscencje - dodaje.

Przypomnijmy, że tak zwana ustawa "lex Tusk", a formalnie dotycząca komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce, została przegłosowana przez Prawo i Sprawiedliwość oraz wspierających partię posłów w piątek w zeszłym tygodniu. Natomiast już w ostatni poniedziałek prezydent Andrzej Duda ogłosił jej podpisanie i odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym.

Andrzej Duda przekazał w ostatni piątek, że przygotował nowelizację ustawy ustanawiającej komisję ds. badania rosyjskich wpływów. Zmiany jeszcze tego dnia zostały złożone w Sejmie.

"Ustawa nadała temu coś niezwykle groźnego dla PiS"

- Ustawa nadała temu coś niezwykle groźnego dla PiS, czyli kontekst międzynarodowy. Mówiąc ironicznie - trzeba było się mocno postarać, by przyjąć ustawę, która w ciągu doby zostanie skrytykowana zarówno przez Stany Zjednoczone, jak i Unię Europejską. A wyborcy w Polsce w ogóle, a w pierwszej kolejności wyborcy obozu liberalnego, są bardzo silnie okcydentalistyczni (zainteresowanie kulturą zachodnią i skłonność do ulegania jej wzorom - red.) - podkreśla profesor.

I zaznacza, że Prawo i Sprawiedliwość "samo przygotowało sobie problem dnia dzisiejszego". - Problemem będą też obrazki licznie zgromadzonych, jak na polskie standardy, uczestników marszu - dodaje.

"PO pokazała reszcie opozycji, że jest póki co numerem jeden"

- Dzisiejsza manifestacja będzie miała efekt kuli śniegowej, ale będzie to w olbrzymim stopniu obrębie opozycji. A opozycja i Platforma Obywatelska przegrywały ostatnie wybory nie z powodu deficytu wyborców, ale z powodu, że PiS było zdolne pozyskiwać poparcie tych grup, które rzadko się stawiają przy urnach. To się jednak skończyło - wyjaśnia politolog.

W ocenie prof. Chwedoruka cała gra toczy się o to, jak duży procent się nie stawi przy urnach. - Nie jest przypadkiem, że wśród przemówień pojawiały się hasła przyziemne i pragmatyczne, a nie tylko te, do których na tego typu wydarzeniach przywykliśmy - dodaje.

- Platforma Obywatelska pokazała reszcie opozycji, że jest póki co numerem jeden. A Prawu i Sprawiedliwości, że PiS, mimo że w sondażach silniejszy od Platformy, że nie byłby w stanie zorganizować, ze względu na strukturę elektoratu, podobnego marszu - zaznacza rozmówca WP.

"Do tak dużej frekwencji przyczynił się prezydent"

Prof. dr hab. Anna Pacześniak z Uniwersytetu Warszawskiego w programie Wirtualnej Polski powiedziała, że to, co miało miejsce dziś w Polsce, to przełomowe wydarzenie nie tylko dla opozycji, ale i polskiego społeczeństwa.

Zdaniem profesor wiele osób pojawiło się w Warszawie na marszu po tym, jak Andrzej Duda podpisał "lex Tusk". - Do tak dużej frekwencji przyczynił się prezydent - dodała. Jak zaznaczyła, "cała atmosfera, tych ponad trzech godzin, utwierdza ludzi, że nawet jeżeli nie kochają Donalda Tuska (...), to zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki".

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Komentarze (1366)