"Teheran musiał odpowiedzieć". Eskalacja na Bliskim Wschodzie nieunikniona?
We wtorek wieczorem Iran zaatakował Izrael, wystrzeliwując najpewniej niemal 200 rakiet. - To otwiera drogę do czegoś, czego w tej chwili nie możemy przewidzieć - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Płomiński, były ambasador RP w Iraku i Arabii Saudyjskiej. - Nie można ustawać w wysiłkach dyplomatycznych - podkreśla natomiast ambasador Joanna Wronecka, była Specjalna Koordynator ONZ ds. Libanu.
01.10.2024 | aktual.: 01.10.2024 22:16
Iran wystrzelił we wtorek wieczorem wiele rakiet w kierunku Izraela, tym samym inicjując atak odwetowy za śmierć lidera Hamasu Isma'ila Hanijję, szefa Hezbollahu Hasana Nasrallaha i irańskiego generała Abbasa Nilforuszana. Według Sił Obronnych Izraela było to łącznie 181 pocisków.
Według wstępnych danych w wyniku ataku ranne zostały dwie osoby.
Ostatnie dni i godziny to ciągła eskalacja na Bliskim Wschodzie. Po eliminacji Nasrallaha, do której doszło w zeszłym tygodniu, Izrael ogłosił w poniedziałek, że rozpoczyna operację lądową w Libanie. We wtorek w godzinach popołudniowych pojawiły się pierwsze doniesienia, że irański atak jest nieunikniony i nastąpi w ciągu najbliższych godzin. Na tę gwałtowną eskalację wskazuje - w rozmowie z Wirtualną Polską - Krzysztof Płomiński, były ambasador RP w Iraku i Arabii Saudyjskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Przekroczenie kolejnej czerwonej linii"
- Po pierwsze, stało się to, co było od dawna oczekiwane. Izrael rozpoczął operację lądową w Libanie. Druga sprawa - to przekroczenie kolejnej czerwonej linii, której Iran nie mógł już zignorować. Nagromadziło się zbyt wiele rzeczy. Teheran musiał zareagować, zarówno w stosunku do swoich sojuszników, jak i do swoich obywateli. Musiał wykazać się pewną wiarygodnością - tłumaczy.
Były ambasador zwraca uwagę, że Izrael jest zaangażowany w walkę na wielu frontach. - Konflikt na tym się nie kończy. Z jednej strony będzie się rozwijał na wszystkich siedmiu frontach, w których Izrael jest zaangażowany. Mówię o Strefie Gazy, Zachodnim Brzegu, ale także Libanie, Syrii, Iraku, Jemenie i Iranie - wskazuje.
- To otwiera drogę do czegoś, czego w tej chwili nie możemy przewidzieć, jeżeli chodzi o konsekwencje - podsumowuje.
Powstaje zatem pytanie, czy możemy się spodziewać odpowiedzi Tel Awiwu. Zdaniem ambasadora Płomińskiego - tak. - W moim przekonaniu, i to jest chyba przesądzone, Izrael odpowie. Prawdopodobnie tym razem nie będzie to polowanie na poszczególnych dowódców ugrupowań czy polityków, ale atak na wybrane obiekty na terenie samego Iranu - podkreśla.
USA "przygotowane"
Kolejna niewiadoma to postawa USA. Pierwszy komunikat, który wyszedł z Białego Domu, był jasny. Prezydent Joe Biden wydał rozkaz pomocy Izraelowi. Obecne w regionie wojska USA miały przyłączyć się do sił izraelskich w celu przechwycenia lecących w stronę kraju pocisków. Rozmówca Wirtualnej Polski wskazuje, że Waszyngton nie mógł być zaskoczony takim rozwojem wydarzeń. - Stany Zjednoczone musiały zdawać sobie sprawę, że wkroczenie armii izraelskiej do Libanu jest początkiem szerszego konfliktu regionalnego - zaznacza.
Zobacz także
- Jako obserwator Bliskiego Wschodu mogę wyciągnąć tylko jeden wniosek, że USA były przygotowane na różne warianty rozwoju sytuacji - dodaje.
"Dyplomacja na najwyższym szczeblu"
Udało nam się skontaktować także z byłą Specjalną Koordynator ONZ ds. Libanu, ambasador Joanną Wronecką. Była ambasador RP w Egipcie, Sudanie, Maroku i Mauretanii wskazuje, że to właśnie dyplomacja może doprowadzić do deeskalacji sytuacji w regionie. - Do końca maja, kiedy byłam jeszcze w Libanie, wszystkie strony konfliktu nie chciały wojny - podkreśla. Sytuacja uległa jednak zmianie w czerwcu, kiedy wydarzenia zaczęły eskalować. - Należy wierzyć, że jednak znów górę weźmie zdrowy rozsądek, dlatego, że jest to odpowiedzialność za region - wskazuje w rozmowie z WP.
Zobacz także
Ambasador Wronecka podkreśla, że szczególną rolę na Bliskim Wschodzie mają do odegrania USA i Francja - stałych członków Rady Bezpieczeństwa - które zaangażowane są we wszelkie negocjacje dotyczące obecnej sytuacji. - Należałoby wspomnieć także o roli Kataru, który prowadzi dyskretną dyplomację. Należy mieć więc nadzieję, że w tej chwili trwa wiele wysiłków, które mają znaleźć rozwiązanie tej sytuacji - dodaje.
- Musimy czynić wszystko, żeby zwyciężył zdrowy rozsądek. Dyplomacja i to ta na najwyższym szczeblu. Ta najbardziej wyrafinowana, czasami niewidoczna. Niekiedy wydawać się może, że jest ona nieskuteczna, a jednak tylko ona może pomóc w tym momencie - podkreśla ambasador Wronecka.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski