Tajemnicza przyjaciółka Kaczyńskiego. Morawiecki nie był z jej decyzji zadowolony
Nazywa się Anna Bielecka i jest byłą żoną architekta, kandydata na prezydenta Warszawy Czesława Bieleckiego. Jest też dobrą znajomą prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Według naszych informacji, to ona stała za kontrowersyjną decyzją, która nie spodobała się Mateuszowi Morawieckiemu.
Połowa marca. Ku zaskoczeniu, do Kancelarii Premiera wracają Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, byli PR-owcy Beaty Szydło. – Za tym, żeby wrócili, lobbowała u prezesa Jarosława Kaczyńskiego Anna Bielecka. Wychodziła, wyprosiła i prezes się zgodził. Premier Morawiecki nie miał wyjścia, musiał ich przyjąć z powrotem. Decyzja mu się nie spodobała, ale z prezesem się nie dyskutuje. Do tej pory między premierem a Plakwicz i Matczukiem nie ma specjalnej chemii. Morawiecki woli korzystać z rad i wskazówek swoich zaufanych ludzi – mówi nam nasz informator, bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.
Kim jest tajemnicza przyjaciółka prezesa?To Anna Bielecka, o której się mówi, że ma wpływy, których może jej pozazdrościć niejeden minister. To w jej lokalu przy ul. Wilczej miało dochodzić do narad na najwyższym szczeblu kierownictwa PiS. Znajduje się tam pracownia architektoniczna Bieleckiej.
Salonik pani Anny
- Pani Anna ma w sobie naturalną umiejętność jednania ludzi. Od lat gromadzi wokół środowisko kultury i sztuki, prawdziwą inteligencję warszawską. Ludzi, którzy po 1989 r. nie znaleźli dla siebie miejsca w liberalno-lewicowej debacie - mówi rozmówca "Wyborczej". W jej lokalu mieli pojawiać się Piotr Gliński, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko oraz ludzie prezydenta – Krzysztof Szczerski, Andrzej Zybertowicz były minister Maciej Łopiński, ambasador Andrzej Przyłębski czy kompozytor Michał Lorenc. To w salonie Bieleckiej miały zostać podjęte rozmowy na temat Polskiej Fundacji Narodowej oraz spółki Solvere.
Zobacz także: Ryszard Kalisz drwi z premiera. "Jest chłopczykiem"
Przypomnijmy, że odejście Plakwicz i Matczuk z KPRM w maju 2017 r. wywołało prawdziwą burzę. Plakwicz, która pełniła funkcję dyrektora departamentu obsługi medialnej i Matczuk, były dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu, zakończyli pracę w kancelarii 22 maja. Okazało się, że tydzień wcześniej założyli agencję Solvere, która w sierpniu pomagała Polskiej Fundacji Narodowej współtworzyć kampanię "Sprawiedliwe sądy". Początkowo mówiło się, że otrzymali za nią ok. 240 tys. zł. Później okazało się, że na konto spółki wpłynęło 1,1 mln zł, z tego najwięcej - 615 tys. zł - za produkcję telewizyjną.
Prokuratura im odpuściła
Założenie przez nich działalności gospodarczej wzięło pod lupę CBA, a później prokuratura. Sprawdzano, czy nie złamali ustawy antykorupcyjnej. Kiedy rejestrowali firmę pracowali jeszcze w KPRM, a tego zabraniają przepisy. - Mieliśmy pozwolenie dyrektora generalnego na dodatkowe zatrudnienie - broniła się wtedy Plakwicz w TVN24. Według prokuratury Anna Plakwicz i Piotr Matczuk nie popełnili przestępstwa, dlatego też odmówiono wszczęcia śledztwa. Prokuratorzy ustalili, że Plakwicz i Matczuk wpisali w swoje oświadczenia majątkowe posiadanie udziałów w Solvere, więc nie popełnili przestępstwa zatajenia majątku.
Na początku tego roku sprzedali swoje udziały w Solvere, a po roszadach w rządzie i odejściu premier Beaty Szydło wrócili do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Obecnie Matczuk pełni funkcję dyrektora Centrum Informacyjnego Rządu, a Plakwicz jest szefową departamentu obsługi medialnej.
Decyzji o ich powrocie bronił szef KPRM Michał Dworczyk. - Pan Matczuk i pani Plakwicz wykazali się wielokrotnie w czasie kampanii prowadzonych dla PiS-u swoim profesjonalizmem. I jestem przekonany, że teraz będą wspierać premiera i cały zespół w budowaniu dobrego wizerunku rządu i pana premiera – powiedział w rozmowie z Radiem Zet. Zaznaczył, że obydwoje są po prostu "uczciwymi ludźmi".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl