Wyniki badań toksykologicznych nie rozwiewają wątpliwości współpracowników Andrzeja Leppera dotyczących jego śmierci. Janusz Maksymiuk w rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy, że lider Samoobrony regularnie przyjmował leki przepisane mu przez lekarza. - Dawka wykryta we krwi mieściła się w normie, więc najprawdopodobniej zażył je rano w dniu śmierci. A to oznacza, że nie miał zamiaru odbierać sobie życia - przekonuje. Maksymiuka zastanawia jeszcze jedno - sekcja zwłok wykazała, że śmierć byłego wicepremiera trwała kilka minut i nastąpiła w wyniku uduszenia. - Jeśli to prawda, to nie ma cudów, żeby nie wykonywał gwałtownych ruchów, próbując się ratować. Łapałby się za szyję, machał nogami, może próbował oprzeć się o parapet. Jednak w gabinecie nie było żadnych śladów, ściana nie była pobrudzona, tak jakby wisiał nieruchomo - opowiada.