Mówi się, że historia lubi się powtarzać najpierw jako dramat, później jako farsa. Wyczekiwany na 19 kwietnia uroczysty przyjazd Donalda Tuska pociągiem z Gdańska do Warszawy, wygląda jednak na kabaret. Grupy opozycyjne kłócą się w ratuszu o miejsce na chodniku, politycy porównują Tuska do Paderewskiego, wszystko w rzekomo swobodnej atmosferze wesołego marszu i flash mobu. Mam jednak dziwne przeczucie, że jedyna osoba w tym tłumie, której nie będzie do śmiechu, to Donald Tusk.