- Będę chodziła z puszką WOŚP. Pierwszy raz ze swoją, imienną. Córka nie – po prostu nie chce, nie chce nawet oglądać, jest to dla niej bardzo trudne - mówi w programie WP #Newsroom Magdalena Adamowicz, której mąż zginął podczas tzw. światełka do nieba na finale WOŚP. - Córki boją się o mnie, prosiły, żebym nie szła. Mówię im, że założę kamizelkę kuloodporną. Tak sobie żartujemy - powiedziała Adamowicz. Przyznała, ze Jurek Owsiak nie zachęcał jej do udziału w finale, bo nie chciał stawiać jej w trudnej sytuacji. - Planuję być też na światełku do nieba. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi siły - podkreśliła.