Magdalena Adamowicz o mowie nienawiści: Jest w partii rządzącej i w opozycji
Mija rok od śmierci Pawła Adamowicza. Jego żona podkreśla, że od tej tragedii głośno zaczęto mówić o problemie mowy nienawiści. Magdalena Adamowicz przyznaje, że również nie jest "pokorną owcą" i często ma ochotę użyć mocnych słów. - Ale muszę dawać przykład - podkreśla.
11.01.2020 | aktual.: 11.01.2020 08:48
Paweł Adamowicz zginął 19 stycznia 2019 r. podczas finału WOŚP. Kolejna taka impreza już w niedzielę. Europosłanka Koalicji Europejskiej przyznaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że jest to dla niej trudny okres.
- Dla mnie ważne jest, że po śmierci Pawła zaczęliśmy w końcu głośno mówić o mowie nienawiści, że trzeba ją zwalczać, że słowo może doprowadzić do tragedii - przyznała. Oceniła, że od tamtych tragicznych wydarzeń temat mowy nienawiści stał się wszechobecny.
- Gorzej, że tylko niektórzy rzeczywiście chcą coś zmienić. Niestety, wielu ludzi, także polityków, mówi o mowie nienawiści w sposób cyniczny. Bo sami tego języka używają - stwierdziła, po czym dodała: "Dzieje się tak po obu stronach, w partii radzącej i w opozycji".
Magdalena Adamowicz powiedziała, że sama też "nie jest pokorną owcą i często korci ją, żeby odpowiedzieć na coś bardziej dobitnie". - Ale wtedy sobie powtarzam, że nie mogę ulegać hejtowi. Muszę dawać przykład" - stwierdziła.
Przypomnijmy, że mimo przykrych wspomnień, posłanka wybiera się na tegoroczny finał WOŚP w Gdańsku. - Będę chodziła z puszką. Pierwszy raz ze swoją, imienną. Córka nie. Po prostu nie chce. Nie chce nawet tego oglądać. Jest to dla niej bardzo trudne - ujawniła ostatnio w programie WP #Newsroom Wirtualnej Polski Magdalena Adamowicz.
Zdradziła, że córki boją się o nią i prosiły, aby nie szła na to wydarzenie. - Mówię im, że założę kamizelkę kuloodporną. Tak sobie żartujemy - dodawała.
Źródło: Gazeta Wyborcza