- Trudno mi o tym mówić, nawet po 10 latach - stwierdził w programie "Tłit" Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu i były bliski współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przyznał, że do dzisiaj nie przyjął do wiadomości tego, co stało się 10 kwietnia 2010 r. Wyznał, że w jego domu na ścianie wiszą portrety czterech ofiar katastrofy: byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, arcybiskupa Mirona, byłego prezesa NBP Sławomira Skrzypka i byłego podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Mariusza Handzlika. - Dużo częściej, niż bym przypuszczał przed 10 laty, myślę o tym, co by dzisiaj robili, jakby mnie oceniali, czy byśmy się zgadzali, o co byśmy się kłócili - mówił ze wzruszeniem Michał Kamiński. Wspominał także ból Jarosława Kaczyńskiego po stracie brata. - Niewyobrażalny. Ja mogę zrozumieć jego emocje trwające do dzisiaj, na poziomie ludzkim. Ale to, czego nie mogę zrozumieć, i przepraszam, że to powiem, czego nie mogę wybaczyć, to tego, że z tej zrozumiałej emocji uczyniono polityczną pałkę, która straszliwie dzieliła i dzieli Polaków - stwierdził wicemarszałek Senatu.