Jest coś zadziwiającego w tym, jak prawica - gdy już dojdzie do władzy - radzi sobie z presją. A właściwie, jak sobie z nią nie radzi, z czasem z sojuszników, zamieniając się w śmiertelnych wrogów. W wielu przypadkach groźniejszych od lewicowo-liberalnych mediów, których lamenty nad kolejnym końcem demokracji zazwyczaj zbywa się machnięciem ręką. Z taką refleksją wchodzę w trzeci miesiąc serialu rekonstrukcyjnego, który wita nas groźbami cofnięcia poparcia dla Andrzeja Dudy, albo zerwaniem koalicji, gdyby nie daj Bóg, minister Ziobro został poproszony o dymisję.