To dzięki ich donosom decydowano kto jest "wrogiem ludu", kto już powinien siedzieć za kratami, a kto - stracić jakiekolwiek szanse na karierę. Oddech Tajnych Współpracowników obywatele mieli czuć na karku bezustannie. Ale czy rzeczywiście agenci byli wszechobecni? Filip Musiał z IPN podaje przykład Piotra Fronczewskiego, który zdecydowanie odrzucił próby szantażu podejmowane przez próbującego go zwerbować esbeka.