Rządowe wydatki pod lupą. Posłanka zdumiona
Krzyże, malowane ikony, ornaty mszalne, kryształowe kielichy. Polskie ministerstwa między innymi na to wydają publiczne pieniądze. Szczegóły ujawnia posłanka Hanna Gil-Piątek.
Posłanka niezależna Hanna Gil-Piątek wysyłała zapytania do ministerstw o to, dlaczego kupują m.in. przedmioty kultu religijnego. Teraz dzieli się uzyskanymi informacjami.
Ministerstwo infrastruktury i zdrowia inwestują m.in. w prasę religijną. Jacek Sasin, Minister Aktywów Państwowych, znany z głośnej afery związanej z wyborami kopertowymi, podpisał zakup czterech krzyży wartych 180 złotych, a także ręcznie malowaną ikonę za 850 złotych.
Sumy, które w tym celu przeznaczyło Ministerstwo Rolnictwa, są zdecydowanie najwyższe. Resort kierowany dziś przez Roberta Telusa (wcześniej przez Henryka Kowalczyka) zakupiło ornat mszalny, dwie monstrancje i kielich mszalny wraz z paterą za sumę 18,7 ty. złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oficjalne tłumaczenie ministerstwa brzmi następująco:
"Jeden z przedmiotów był darem dla ołtarza podczas 'Ogólnopolskiej Pielgrzymki Rolników i Święta Dziękczynienia za Plony' ‐ Dożynek Jasnogórskich w 2021 r., a drugi darem na 'Pielgrzymkę Rodzin Rolników do Sanktuarium Św. Andrzeja Boboli ‐ w czerwcu 2021 r.'''.
Posłanka ujawnia wydatki resortów
- Jestem zdumiona, że do kierowania resortem rolnictwa potrzebne są przedmioty liturgiczne. Chyba że to minister będzie jak w przysłowiu "ubierał się w ornat i na mszę ogonem dzwonił" - komentuje Hanna Gil-Piątek cytowana przez "Fakt".
- Rolnicy protestują, ukraińskie zboże zalewa rynek, a Ministerstwo Rolnictwa kupuje monstrancję - to jawny znak, że nic nie potrafią zrobić i już tylko modlić się pozostało - dodaje.
Kobieta przekazała, że z innych odpowiedzi dowiedziała się chociażby tego, że ministerstwo finansów wydało łącznie aż 77 tys. zł na "Mediowe wsparcie eksperckie w zakresie zakupu kampanii informacyjno-promocyjnych w telewizji i radiu".
- "Polski Ład" trzeba było wyrzucić do kosza, a nie promować ten bubel. Tymczasem Ministerstwo Finansów zapłaciło 80 tys. zł za wciskanie nam kitu — komentuje ostro posłanka.
- Rząd miał oszczędzać, a wydaje na głupoty - podsumowuje Hanna Gil-Piątek.
Czytaj także:
Źródło: "Fakt"