Sześć lat ze zwłokami matki. Zrobił to dla pieniędzy
Szokujące ustalenia włoskich śledczych. Mężczyzna przez sześć lat mieszkał ze zmumifikowanymi zwłokami swojej matki. Sąsiadom powiedział, że kobieta wyjechała do rodzinnych Niemiec, aby delektować się jesienią życia.
30.05.2023 11:32
Jak informuje włoskie "Corriere del Veneto", Helga Maria Enghbarth, urodziła się w 1934 roku w niemieckiej Kolonii. Wiele lat temu kobieta wyemigrowała do Werony, gdzie poślubiła Flaviano Rossiego. Ich związek trwał ponad pół wieku. W tym czasie para doczekała się syna, Bernarda. Helga nigdy nawet nie przypuszczała, że jedynak zrobi coś tak przerażającego.
Sześć lat mieszkał ze zwłokami matki
Kilka lat temu mieszkańcy via Verga zaczęli skarżyć się na cudzoziemców koczujących w opuszczonej nieruchomości, która należy do rodziny Rossich. Administracja bezskutecznie próbowała skontaktować się z 61-letnim Bernardem, dlatego zaczęli szukać drugiego właściciela budynku - Helgi. O pomoc zwrócili się do policji.
Drzwi mieszkania przy via Marco Polo nikt jednak nie otwierał, a na pytania sąsiadów i policji syn kobiety odpowiadał, że nie wie gdzie jest matka. Emerytka rzekomo postanowiła na starość wrócić do Niemiec.
Policjanci jednak nie odpuścili. Tym bardziej, że sprawa od początku wydawała im się podejrzana.
Helga, jak piszą lokalne media, od 2017 roku nie figurowała w żadnym rejestrze medycznym, ani razu nie była u swojego lekarza i nie korzystała z apteki - nawet w dobie pandemii koronawirusa.
Dlatego mając w ręku nakaz sądowy, 25 maja policjanci wkroczyli do mieszkania przy via Marco Polo. Chwilę później dokonali przerażającego odkrycia.
Helga leżała martwa na podwójnym łóżku, w pokoju, który dzieliła wraz z synem. Jej ciało było owinięte workiem i szczelnie oklejone. 61-letniego Bernarda nie było wtedy w mieszkaniu, został zatrzymany jakiś czas później w hotelu na prowincji, gdzie usiłował podciąć sobie żyły.
Okazało się, że syn przez sześć lat żył ze zwłokami swojej matki, by pobierać jej emeryturę. Było to 30 tysięcy euro rocznie, czyli ponad 135 tysięcy złotych. Podczas przesłuchania przyznał się do winy. Prokuratorzy zlecili sekcję zwłok w celu ustalenia przyczyn i okoliczności śmierci emerytki.