"Stuk pałek i trzaski paralizatorów - wszystko słyszałam"
Grupa osób wypuszczonych z aresztu śledczego KGB w Mińsku zwróciła się do białoruskiej prokuratury, by zbadała sprawę tortur w areszcie. O torturach poinformował w poniedziałek były kandydat na prezydenta Białorusi Aleś Michalewicz. Po jego oświadczeniu znalazł się kolejny świadek, który potwierdza: "Kiedy mężczyzn prowadzono na przesłuchania czy spacery, słyszałam rozkazy: 'Ręce za plecy! Patrzeć do dołu!', stuk pałek, trzaski elektryczne, pewnie z paralizatorów, i to, że zmuszają ich, by dosłownie biegli korytarzem".
03.03.2011 | aktual.: 03.03.2011 21:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Apel podpisał inny były kandydat opozycji na prezydenta Wital Rymaszeuski, współpracownicy dwóch innych kandydatów: Andreja Sannikaua i Uładzimira Niaklajeua: Andrej Dźmitryjeu, Uładzimir Kobiec, Natalla Radzina i Siarhiej Wazniak oraz młodzieżowi działacze opozycyjni: Nasta Pałażanka i Aleh Korban.
"Podpisałem, ale zrywam. Nie będę współpracował z KGB"
Wszystkim im postawiono zarzuty w sprawie karnej o masowe zamieszki, wszczętej po demonstracji opozycji w Mińsku po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. Wypuszczono ich z aresztu w zamian za zobowiązanie do niewyjeżdżania z kraju.
Michalewicz ogłosił publicznie w poniedziałek, że podpisał zobowiązanie do współpracy z KGB, ale zrywa je, i nie był i nie będzie współpracownikiem. Oznajmił, że podpisał je, by wyjść z aresztu i poinformować, że stosowane są tam tortury. Mówił m.in., że aresztantów przetrzymywano nago w chłodnych pomieszczeniach, wykręcano im ręce w kajdankach, zmuszano do przebywania w celi wśród oparów świeżej farby z acetonem, a także do snu na wznak przy stale zapalonym świetle i niemożliwości zakrycia twarzy.
Tajemnica śledztwa?
Po wystąpieniu Michalewicza Radzina, dziennikarka opozycyjnego portalu Karta'97, powiedziała, że ją również usiłowano skłonić do współpracy groźbami. Mówiła też o odgłosach, które pamięta z pobytu w areszcie. "Kiedy mężczyzn prowadzono na przesłuchania czy spacery, słyszałam rozkazy: 'Ręce za plecy! Patrzeć do dołu!', stuk pałek, trzaski elektryczne, pewnie z paralizatorów, i to, że zmuszają ich, by dosłownie biegli korytarzem - mówiła Radiu Swaboda. Po tym komentarzu Radzinę zabrano na milicję i ostrzeżono, że jej słowa mogą być potraktowane jako rozgłaszanie tajemnicy śledztwa.
Nagiego zmuszali do przysiadów. Przemocy nie stosowali
Siarhiej Wazniak powiedział dziennikarzom, że nie stosowano wobec niego przemocy fizycznej. Zapytał jednocześnie: - Ale czy nie jest torturą to, że przez miesiąc nie dostajesz listów, a twoje listy nie dochodzą? To, że zgodnie z prawem człowiek może zwracać się o pomoc do adwokata, a adwokatów przez kilka miesięcy nie dopuszczają i nie prowadzą działań śledczych? To, że nie ma w celi ubikacji? To, że kiedy odbywa się rewizja, człowieka rozbierają do naga i zmuszają do przysiadów?.
"To może zaszkodzić"
Andrej Dźmitryjeu odmówił komentarza, tłumacząc, że według niego podobne wypowiedzi mogą zaszkodzić innym aresztowanym.
Skazany w środę za udział w demonstracji Alaksandr Atroszczankou potwierdził słowa Michalewicza - powiedziała Radiu Swaboda jego żona Daria Korsak.
Nasta Pałażanka powiedziała, że w jej przypadku tortur ani zobowiązania do współpracy nie było i że kobiety traktowane były w areszcie inaczej niż mężczyźni.
Z Mińska Anna Wróbel