Strzelił do wojskowego komisarza. Część Rosjan widzi w nim bohatera. Będą następni?
"Gorące serce, zimna głowa, posłał kulę w wojskową kanalię, która zza biurka wysyła chłopców na śmierć" czy raczej "idiota, który zabił nieuzbrojonego człowieka wykonującego swój obowiązek"? Rosjanie są podzieleni w ocenie dramatu, który wydarzył się w syberyjskim Ust-Ilimsku. Oceniających czyn Rusłana Zinina łączy jedno - strach wobec wysyłki "rosyjskich chłopców" na wojnę w Ukrainie.
Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Od Smoleńska na zachodzie po Inochun na dalekim wschodzie, od Rubcowska na południu po Leskino na północy - 21 września 2022 roku Rosjanie żyją jednym. To mobilizacja, którą w orędziu ogłosił Władimir Putin. Zapowiadał w nim, że dotyczyć będzie ona "żołnierzy, którzy są w rezerwie, a także tych, którzy służyli w siłach zbrojnych, nabyli pewne wojskowe umiejętności i dysponują odpowiednim doświadczeniem".
W syberyjskim Ust-Ilimsku wystąpienia słuchali - tak jak miliony rodaków - 25-letni bezrobotny i komisarz wojskowy. Jeszcze nie wiedzieli, że ich drogi przetną się za kilka dni.
"Nikt nie będzie nigdzie wyjeżdżał"
Poniedziałek, 26 września 2022 roku. Dochodziła godz. 14, gdy komisarz wojskowy Aleksander Elisejew przemawiał do kilku poborowych mobilizowanych na wojnę w Ukrainie. Pada: "musicie spełnić obowiązek wobec ojczyzny".
Wtedy do sali wchodzi młody mężczyzna w myśliwskim ubraniu.
"Nikt nie będzie nigdzie wyjeżdżał" - mówi kategorycznie. Wystąpienie jest tak niezwykłe, że jeden z poborowych włącza telefon i zaczyna nagrywać. Na filmie widać, jak mężczyzna podchodzi do wojskowego i krzyczy: "Wynoś się". Nie daje jednak Elisejewowi czasu na wycofanie, bo niemal od razu wypala do niego ze strzelby, tzw. obrzyna.
Postrzelony wojskowy pada na ziemię, a poborowi w panice rzucają się do ucieczki.
Potem okaże się - tak będą opowiadać naoczni świadkowie - że strzelec był już tego dnia w punkcie werbunkowym. Około 8 rano wdał się w awanturę z komisarzem.
- Dlaczego powołani są ci, którzy nie służyli w wojsku? Mój przyjaciel nawet nie był w wojsku, a dostał wezwanie? - mówił do komisarza.
Ten zaklął i odparł: - Idź w cholerę. Zaraz sam pojedziesz za swojego kumpla.
Młody mężczyzna nie czekał, aż ziści się groźba. Wyszedł i udał się do domu swojej babci. Z ukrycia wyjął strzelbę, odpiłował jej lufę i kolbę, by zmieściła się za pazuchą, a po kilku godzinach wrócił do punktu mobilizacyjnego.
Po strzałach nie ucieka. Spokojnie ładuje broń i idzie do tylnego wyjścia z budynku. Drzwi są zamknięte, więc strzela w zamek i otwiera je kopniakiem. Na zewnątrz wpada prosto w ręce mundurowych.
Kolejny film. Na nagraniu opublikowanym przez śledczych widać, jak klęczy. Ręce trzyma mu za plecami członek gwardii narodowej. Zamachowiec przedstawia się: "nazywam się Rusłan Aleksandrowicz Zinin. Urodziłem się 29 czerwca 1999 roku". Zapytany o miejsce pracy, odpowiada krótko: "bezrobotny".
"Na pewno nie był psycholem"
Rosyjscy propagandyści nie zdążyli zrobić z Rusłana Zinina zdrajcy, szaleńca i narkomana powiązanego z "ukraińskim faszyzmem". Spóźnili się. Kilka godzin po strzelaninie lokalni reporterzy byli u matki strzelca, a ta wyjaśniła motywy desperackiego kroku syna.
- Sam Rusłan nie otrzymał wezwania, ale wczoraj dostał je jego najlepszy przyjaciel. Syn był bardzo zdenerwowany, oburzony, że wysłali wezwanie, a jego przyjaciel nawet nie służył w wojsku. Powtarzał: "mówili, że będzie częściowa mobilizacja, ale w końcu wszyscy są brani" - opowiedziała dziennikarzom Maria Zinina. - O strzelaninie dowiedziałam się z wiadomości. Jestem w szoku, odkąd zobaczyłam syna na tym wideo.
O zamachu piszą: "Sibir Realli", "Taiga-News", serwis"Astra".
- Był pracowity i normalny. Na pewno nie był psycholem. Nie wiem, jak to mogło zajść tak daleko. Być może dlatego, że na początku tej mobilizacji wszyscy oszaleli - powiedział o Zininie jego kolega. Razem pracowali na czarno w tartaku i naprawiali ciężarówki.
"Komisarz wojskowy Aleksander Elisejew został ciężko ranny i przebywa na oddziale intensywnej terapii" - podał Igor Kobzew, gubernator Obwodu Irkuckiego.
Najłagodniejszy wyrok za zamach na życie funkcjonariusza państwowego będącego na służbie to 12 lat więzienia, najsurowszym jest skazanie sprawcy na śmierć.
Burza w rosyjskim internecie. Rusłan Zinin bohaterem?
Ust-Ilimsk to 80-tysięczne przemysłowe miasto na północy obwodu irkuckiego położone nad rzeką Angarą. Do Irkucka, stolicy Syberii, jest stąd kilkaset kilometrów. Większość mieszkańców pracuje w zakładach celulozowo-papierniczych albo dorabia na czarno przy wycince drzew i w tartakach. Kto wyjedzie na studia do Irkucka, przeważnie już tu nie wraca, bo nie ma tu przyszłości.
Mieszkańcy miasta relacjonują w serwisie społecznościowym Telegram, że od orędzia Putina w Ust-Ilimsku wzięto w kamasze 300 młodych mężczyzn. W większości nie byli ochotnikami. Zdarzało się, że "wojenne bilety" wręczano kierowcom przy okazji kontroli drogowej. "Zmobilizowano" również rolnika, który na polu zbierał ziemniaki, a także lekarkę, choć w książeczce wojskowej miała wpis o nieprzydatności do służby wojskowej - cierpiała na cukrzycę i chorobę serca.
Są i tacy, którzy zgłaszają się do biur werbunkowych z prośbą: "piszcie papiery na mnie, ja tam pojadę". Ich fenomen jest łatwy do wyjaśnienia - kto pojedzie na wojnę, dostaje z budżetu gubernatora Irkucka 100 tys. rubli. (ok. 8300 zł). To niemal dwukrotność miesięcznych zarobków z porządnego etatu w Moskwie. Dla większości mieszkańców Syberii to pieniądze, jakich w życiu nie widzieli.
"To absolutnie niesamowita historia, odzwierciedlająca ogólne szaleństwo wokół ogłoszenia mobilizacji. Protesty, które widzimy w Dagestanie, Jakucji i innych regionach Rosji to dopiero początek" - napisała w wiadomości do Wirtualnej Polski Julia Muchnik, rosyjska dziennikarka związana z serwisem "Sibir Realli". Po pytaniu, czy zamachowiec zostanie lokalnym bohaterem, ucina rozmowę: - Było, jak napisaliśmy. W tej chwili nie mam dalszych komentarzy.
Nagranie zamachu w biurze werbunkowym błyskawicznie obiegło rosyjskojęzyczny serwis Telegram. To głównie tam Rosjanie dali upust emocjom, gdyż rosyjskie media wyłączają możliwość komentowania tekstów. W mediach społecznościowych pojawiły się dziesiątki wpisów: "Rusłan Zinin - rosyjski bohater. Podawajcie dalej".
Historię Zinina podchwyciły kanały rosyjskich aktywistów antywojennych. "Działania Rusłana to samoobrona przed państwem, które odbiera nam możliwości kontrolowania własnego losu. Zdobądźcie broń i amunicję, jego czyn jest warty naśladownictwa. Potrzebujemy ofensywy, potrzebujemy zorganizowanej zbrojnej walki" - piszą na Telegramie antywojenni aktywiści z ruchu Wojenna Organizacja Anarcho-Komunistów.
To oni zasłynęli latem z akcji rozkręcania torów i wykolejania pociągów. To oni publikowali instrukcję, jak zrobić w domu samozapalający koktajl Mołotowa. I wreszcie to oni zachęcali do podpaleń wojskowych biur meldunkowo-rekrutacyjnych i palenia samochodów należących do osób popierających wojnę.
Wojskowe biura płoną
O tym, że wezwania do sprzeciwu są skuteczne, a wojskowe budynki zapłonęły po orędziu Putina (17 w ciągu czterech dni, a lista wciąż się wydłuża), piszą nawet rosyjscy propagandyści. Tuba Kremla Władimir Sołowiow wymienia: Wołgogradska, Orenburg, Amur, Czerniachowsk koło Kaliningradu, Mordowia, Niżny Nowogród, Kirowsk, Kańsk, Sankt Petersburg, w Tomsku na Syberii podpalono dwie wojskowe komendy.
- To Ukraińcy i ich propaganda nakręcają radykalnych przeciwników częściowej mobilizacji - grzmi Sołowiow.
Grubo się myli, bo desperacki krok Zinina pochwala część Rosjan. Telegramowy kanał "Prawdomówność" ma milion subskrybentów. Z 1400 komentarzy pod notką o strzelaninie pierwsze z brzegu to:
"Idiota, który zabił nieuzbrojonego człowieka wykonującego swój obowiązek. Nie zdziwię się, jak milicja zaniesie go do domu i da 10 minut na pożegnanie się z rodziną" - pisze osoba występująca pod inicjałami NR. Sugeruje szybki wyrok na Zininie.
Z kolei Rosjanin Dima pisze tak: "Generalnie jestem przeciwny przemocy, ale takich facetów będzie coraz więcej. Nie żal mi komisarza wojskowego, tej szumowiny, która nie umie walczyć, siedzi w ciepłym biurze i zarządza cudzym życiem. Dobra robota dzieciaku, szkoda, że zrujnowałeś sobie życie, żal mi mamy".
"Zrobił słuszną rzecz, debile z wojska biorą każdego, kto podleci, a przecież kazano im rekrutować tylko tych z doświadczeniem. Tak się dzieje, gdy zaczynasz wzywać ludzi wbrew ich woli do walki z wrogiem, z którym nie chcą walczyć. To dopiero początek. Poczekajcie, aż 'mobiki' dotrą na Ukrainę. W ciemności nocy zabiją wszystkich swoich dowódców" - czytamy w kolejnym komentarzu.
Rusłan Zinin może mieć naśladowców
Rosyjskie władze ogłosiły zamiar zmobilizowania 300 tys. poborowych, ale według spekulacji rosyjskich mediów realna liczba może przekroczyć milion. Według byłego oficera GROM płk. Andrzeja Kruszyńskiego, na rosyjskiej prowincji mobilizacja odbywa się w trybie nagłym, bo w Ukrainie sypie się front. Do Rosjan dotarło w końcu, że w Ukrainie zginęło 58 tys. żołnierzy. I żadną pociechą są "dostąpienie zbawienia po śmierci" i "poświęcenie dla ojczyzny", o czym bredzą w Rosji prawosławni hierarchowie.
- Nawet jak na realia rosyjskiej rzeczywistości, działania komisarzy wojskowych są brutalne i chamskie. Ta przypadkowa łapanka do wojska wywołuje panikę. Z zamieszczanych relacji już widać, że nowe wojsko to obraz nędzy i rozpaczy. Jeszcze gorsze wyposażenie, przypadkowo dobrani dowódcy - mówi płk Kruszyński, weteran misji w Bośni, Kosowie, Iraku, a dziś ekspert ds. bezpieczeństwa publicznego. - Śmierć żołnierzy nic nie znaczy dla Putina. Dla niego to jest procent rezerw rzucanych do obsadzenia okopów.
Według pułkownika sprawa zamachu w komisji wojskowej będzie rezonować dalej: - Będzie krążyć w internecie, aż zainspiruje kolejnego desperata. Tak się dzieje zawsze, po każdym zamachu.
Podobnie uważa dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.
- Doniesienia o podpaleniach wojskowych biur i zamachu na komisarza będą mobilizować Rosjan do bardziej aktywnego oporu przed mobilizacją. Rosyjskiej propagandzie nie udało się tego ukryć i przemilczeć ani nawet stworzyć wątków, że za atakami stoją osoby powiązane z rzekomym ukraińskim faszyzmem - komentuje dr Żęgota.
Dodaje, że Rosja jeszcze bardziej zapłonęłaby buntem, gdyby Rosjanom nie pozostawiono możliwości ucieczki. - To może nie być przypadek, że granice są nieszczelne. Władze mogą pozbywać się w ten sposób największych desperatów, to sposób na rozładowanie napięć - dodaje Żęgota.
Według komunikatu FSB z Rosji uciekło 270 tys. mężczyzn. Najpopularniejszy kierunek to lądowe przejście graniczne z Gruzją, gdzie utworzył się wielokilometrowy zator samochodów. Czas oczekiwania do szlabanu to już siedem dni. Mężczyźni z końca kolejki ogłaszają w rosyjskich social mediach, że tanio odsprzedadzą auto, bo i tak zamierzają iść piechotą.
Zobacz także
Co działo się dalej w syberyjskim mieście
Treść zeznań Rusłana Zinina ujawnia na Telegramie kanał BAZA. Zinin miał zdecydować się na zamach po tym, jak jego kuzyn, 21-letni Wasilij Gurow, otrzymał wezwanie mobilizacyjne. 25-latek powiedział też funkcjonariuszom, że w marcu 2022 roku podczas "specjalnej operacji" zginął jego najlepszy przyjaciel, 19-letni Daniił. To dlatego Zinin strzelał w gniewie, że zginie kolejna bliska mu osoba.
Nawet gubernator Obwodu Irkuckiego Igor Kobzew nie powstrzymał się od emocjonalnego komentarza. Na Telegramie napisał, że historia "nie mieści mu się w głowie".
Dodał też: "W naszym spokojnym regionie doszło do nadzwyczajnej sytuacji. Młody człowiek otworzył ogień w wojskowym biurze rekrutacyjnym. Lekarze walczą o życie Aleksandra Władimirowicza Elisejewa. Wstyd mi, że to się dzieje w czasie, gdy wręcz przeciwnie, powinniśmy być zjednoczeni".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gubernator poinformował, że wydał specjalne dyspozycje o skierowaniu do biur werbunkowych przedstawicieli urzędu praw człowieka.
"Postanowiłem, że przedstawiciele komisarzy ds. praw człowieka oraz praw dziecka regionu zostaną włączeni do komisji wojskowych, aby stworzyć program podejmowania kompromisowych decyzji w odniesieniu do rekrutów. To ze względu na potrzebę ostrożnego podejścia do podejmowanych decyzji i szybkiego reagowania na kontrowersyjne kwestie" - ogłosił gubernator w swoim biuletynie "Obłastnaja Gazeta".
Transport zmobilizowanych mężczyzn z Ust-Ilimska wyjechał na szkolenie 27 września, dzień po strzelaninie. Szef administracji wojskowej oświadczył, że "rekrutom zapewniono ciepłe posiłki na czas podróży".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski