Sprawa Iwony Wieczorek. Mija 8 lat od jej zaginięcia. Co wydarzyło się w nocy 17 lipca 2010 roku?
Iwona Wieczorek przepadła bez śladu w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Znajomi widzieli ją po raz ostatni o 2:50 nad ranem. Potem mignęła jeszcze na monitoringu, od domu dzieliło ją 20 minut. W tej sprawie nadal więcej jest pytań niż odpowiedzi.
Sprawą Iwony Wieczorek żyła cała Polska. Właśnie mija 8 lat od jej zniknięcia, dziewczyna zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku w Gdańsku. 19-letnia blondynka przepadła bez śladu. Mimo że to jedno z najgłośniejszych zaginięć, śledczy nie ustalili, co tak naprawdę się stało. Iwona jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Tajemniczy "mężczyzna z ręcznikiem". Nigdy go nie odnaleziono
Iwona Wieczorek zaginęła w drodze z imprezy w Sopocie do swojego domu w Gdańsku. Wieczór spędziła z koleżanką Adrią oraz trzema poznanymi niedawno kolegami: Adrianem, Markiem i Pawłem. Bawili się razem w klubie Dream Club. Ostatni raz widzieli ją ok. 2:50 nad ranem. Po kłótni opuściła klub i udała się w stronę domu.
Między 3 a 4 rano rozmawiała jeszcze z koleżanką przez telefon. Monitoring miejski zarejestrował, jak idzie nadmorskim deptakiem w rejonie Jelitkowa, jednej z dzielnic Gdańska. Miała na sobie dwubarwny strój, a w ręku trzymała buty i torebkę. Ślad po niej urywa się o godz. 4:12, gdy miejski monitoring zarejestrował, jak dziewczyna przechodziła w okolicy wejścia na plażę numer 63. Od domu dzieliło ją 20 minut. Potem zniknęła.
7 lat po całym zdarzeniu policja nagle pokazała szokujące nagranie tzw.: "mężczyzny z ręcznikiem", który szedł za zaginioną. Świadek - który być może jako ostatni widział dziewczynę - nigdy nie został odnaleziony. Na nagraniu widać, jak wychodzi z jednego z klubów w Gdańsku. Później ten sam mężczyzna został zarejestrowany jak idzie nadmorską alejką tuż za zaginioną Iwoną.
Potem do akcji wkroczyło biuro detektywistyczne Lampart. Agencja publikowała wideo pokazujące krok po kroku, jak doszło do porwania Iwony Wieczorek. Według nich, kobietę uprowadzili pracownicy firmy sprzątającej. Pokazano nagranie, na którym rzekomo widoczna jest głowa kobiety.
Iwonę Wieczorek widział kierowca. "Była spokojna, na chwilę siadła nawet na ławeczce"
Kierowca śmieciarki przyznał, że widział Iwonę przy ul. Jantarowej. "Zatrzymywaliśmy śmieciarkę i ładowaliśmy śmieci z pojemników. W tym czasie ona nas mijała. Potem jechaliśmy do kolejnych śmietników i mijaliśmy ją. Nawet na nas nie spojrzała. Była spokojna, na chwilę siadła nawet na ławeczce. Widzieliśmy też człowieka z ręcznikiem, ale nie wzbudzał on żadnych podejrzeń. Wszystko wyglądało normalnie, spokojnie. Nic nie wskazywało na to, że może stać się jej jakakolwiek krzywda" - tłumaczył wtedy. To też okazało się ślepą uliczką.
Według analizy poznańskiej grupy policyjnej "łowcy głów", dziewczynę miał zabić przypadkowy człowiek, a jej ciało zostało zakopane w parku. Ale zwłok nigdy nie odnaleziono. - Ta sprawa zabrnęła zbyt daleko, a została przegrana na samym początku. Chodziło niestety o półświatek biznesmenów i policjantów powiązanych także z pracownikami wymiaru sprawiedliwości - przyznał w rozmowie z WP prezes fundacji "Na Tropie" i dziennikarz śledczy Janusz Szostak.
Podobnie jak po śmierci Magdaleny Żuk, w przypadku Iwony Wieczorek w sprawę dość szybko zaangażował się znany polski detektyw Krzysztof Rutkowski. Osobiście prowadził m.in. poszukiwania na terenie Gdańska, ale po pewnym czasie wycofał się ze sprawy.
Koszmar nadal przeżywa mama Iwony. - Jak sobie pomyślę, że miałaby być gwałcona, że ktoś by się nad nią znęcał, to, proszę mi wierzyć, chciałabym, żeby jednak się nie męczyła - przyznała w poruszającej rozmowie z reporterką Wirtualnej Polski Iwona Kinda-Wieczorek.
Chociaż Iwona Wieczorek zapadła się pod ziemię i nikt nie poniósł w związku z tym żadnej odpowiedzialności, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zdecydowała o umorzeniu postępowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl