Zaginięcie Iwony Wieczorek. Mocne wyznanie kierowcy śmieciarki. "Muszę przekonywać, że nie jestem mordercą"

Biuro detektywistyczne Lampart niedawno opublikowało wideo pokazujące krok po kroku, jak doszło do porwania Iwony Wieczorek. Według nich, kobietę uprowadzili pracownicy firmy sprzątającej. "Nie skrzywdziłem jej. Iwonę mijaliśmy kilka razy, widzieliśmy człowieka z ręcznikiem" - twierdzi w rozmowie z "Faktem" kierowca śmieciarki. Wyznał, że przez to nagranie przeżywa koszmar.

Zaginięcie Iwony Wieczorek. Mocne wyznanie kierowcy śmieciarki. "Muszę przekonywać, że nie jestem mordercą"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Policja sprawdza wersję wydarzeń przedstawianą przez prywatną agencję Lampart w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek. Zakładała ona, że ze sprawą powiązani mogą być pracownicy firmy sprzątającej miasto. Opublikowano nagranie, na którym rzekomo widoczna jest głowa kobiety. Agencja zapewnia również, że historia przedstawiona w wideo to ich własna analiza zdarzeń.

Śledczy sprawdzili czy kamera monitoringu jest w stanie nagrać część załadunkową samochodu. Do badania wykorzystano podobny samochód do tego, który jest na nagraniu opublikowanym przez agencję detektywistyczną.

"Fakt" dotarł do kierowcy pojazdu, który twierdzi, że to kłamstwo. "Przez detektywów z agencji Lampart przeżywam koszmar. Ludzie, którzy mnie znają i wiedzą, że jeździłem na śmieciarce, pytają o sprawę. Muszę ich przekonywać, że nie jestem mordercą" - wyjaśnił. Zaznaczył, że był już kilka razy przesłuchiwany przez policję w tej sprawie.

Porwanie Iwony Wieczorek. Nowe nagranie - zobacz

Przyznał, że widział Iwonę przy ul. Jantarowej. "Zatrzymywaliśmy śmieciarkę i ładowaliśmy śmieci z pojemników. W tym czasie ona nas mijała. Potem jechaliśmy do kolejnych śmietników i mijaliśmy ją. Nawet na nas nie spojrzała. Była spokojna, na chwilę siadła nawet na ławeczce. Widzieliśmy też człowieka z ręcznikiem, ale nie wzbudzał on żadnych podejrzeń. Wszystko wyglądało normalnie, spokojnie. Nic nie wskazywało na to, że może stać się jej jakakolwiek krzywda" - powiedział.

"Mówiłem już śledczym, że w razie potrzeby mogą przesłuchać mnie jeszcze raz z użyciem wykrywacza kłamstw. Nie skrzywdziłem Iwony Wieczorek. Mam czyste sumienie, mogę spojrzeć jej matce w oczy" - dodał.

19-letnia Iwona Wieczorek zaginęła w drodze z imprezy w Sopocie do domu w Gdańsku. Było to w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Wieczór spędziła z koleżanką Adrią oraz trzema poznanymi niedawno kolegami: Adrianem, Markiem i Pawłem. Ostatni raz widzieli ją ok. 2:50 nad ranem, gdy po kłótni opuściła klub i udała się w stronę domu.

Między 3 a 4 rano rozmawiała jeszcze z koleżanką przez telefon. Monitoring miejski zarejestrował, jak idzie nadmorskim deptakiem w rejonie Jelitkowa, jednej z dzielnic Gdańska. Od domu dzieliło ją 20 minut.

Potem pojawiło się nagranie z monitoringu. Widać na nim tak zwanego "mężczyznę z ręcznikiem". To osoba, która szła za zaginioną w 2010 roku 19-latką. Świadek - który być może jako ostatni widział dziewczynę - nigdy nie został odnaleziony.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (586)