Spełniamy marzenie Powstańca. Pamiętamy!
Cztery lata temu Powstaniec Stanisław Jan Majewski zwierzył się dziennikarce WP Magdzie Mieśnik, że marzy o jednym - by w dzień wybuchu Powstania Warszawskiego pamiętano o jego kompanach z Batalionu AK Zaremba-Piorun. Od tego czasu spełniamy marzenie pana Stanisława. W tym roku również tak będzie.
01.08.2022 00:08
Cztery lata temu, 1 sierpnia na Skwerze Pamięci Batalionu AK Zaremba-Piorun w centrum Warszawy po raz pierwszy zgromadziły się tłumy - ludzi starszych, młodych, rodzin z dziećmi, warszawiaków i tych, którzy grupami zjechali z całej Polski. Wszystko dla pana Stanisława Jana Majewskiego, który marzy, by pamięć o Powstańcach była cały czas żywa.
Jak sam powiedział: "Gdy gaśnie pamięć ludzka, mówią już tylko kamienie".
Przez dwa lata, w związku z epidemią koronawirusa, nie mogliśmy tłumnie towarzyszyć panu Stanisławowi. Byliśmy jednak z nim co roku.
Tak będzie i tym razem. Będziemy mu towarzyszyć na skwerze AK z kamerą. Chcemy znów pokazać, że pamiętamy. Podzielimy się z Wami relacją z tego spotkania.
Zobaczcie, jak to wyglądało, gdy przed epidemią koronawirusa mogliśmy licznie towarzyszyć panu Stanisławowi: Tłumy na Skwerze Pamięci Batalionu AK Zaremba-Piorun.
"Nie jestem żadnym bohaterem". Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, miał 15 lat
Stanisław Jan Majewski został członkiem Batalionu AK "Zaremba-Piorun", mimo że miał zaledwie 15 lat. Był strzelcem w 2. plutonie "Skobiga" i walczył na pierwszej linii ognia. Oddział został sformowany w pierwszych dniach powstania na terenie operacyjnym III rejonu Śródmieście Południe, a jego dowódcą był oficer sztabu Inspektora Prawobrzeżnego Okręgu Warszawskiego rtm. Romuald Radziwiłłowicz "Zaremba".
Jego oddział zdobył Zakłady Jajczarsko-Mleczarskie przy ul. Hożej 51. Tam były zgromadzone duże zapasy jedzenia. Udało się im również zająć Szpital św. Józefa na rogu ul. Hożej i Emilii Plater, w którym leczono wielu powstańców.
Gdy był dzieckiem, marzył o modelarstwie. Wojna pokrzyżowała jego plany.
W trakcie Powstania Warszawskiego pan Stanisław wielokrotnie otarł się o śmierć. Po jednej z eksplozji pocisku moździerzowego w pobliżu częściowo stracił słuch. Gdy pomagał w zdobyciu sklepu, w którym zaopatrywali się Niemcy, oprócz jedzenia znaleziono wódkę. Wznosząc toast z sierżantem za powodzenie, pierwszy raz spróbował alkoholu. Dziś przekonuje, że miłość do ojczyzny jest jak uczucie do dziewczyny - oczywista rzecz, o której się nie rozmawiało, a którą każdy miał w sercu.
- Chciałbym, aby po naszym odejściu inni pamiętali i przychodzili na skwer pamięci naszego batalionu - mówił Stanisław Jan Majewski naszej dziennikarce Magdzie Mieśnik.
Pamiętajmy! Jesteśmy to winni bohaterom.