Spędził 25 lat w więzieniu. Prokuratura wraca do sprawy zabójstwa. "Poszli siedzieć nie ci, co trzeba"

Prokuratura wszczęła nowe śledztwo w sprawie zabójstwa popełnionego w 1995 roku w Grudziądzu. Dwaj skazani nigdy nie przyznali się do winy. Jeden z nich odsiedział 24 lata, drugi 25. Do Wirtualnej Polski zgłosiła się kobieta, twierdząca: "Mordercą był mój mąż". Nie przesądzając - sprawa może okazać się jednym z najbardziej wstrząsających przykładów błędów wymiaru sprawiedliwości.

Prokuratura wznawia śledztwo. Na fot. Andrzej Jaśniewicz
Prokuratura wznawia śledztwo. Na fot. Andrzej Jaśniewicz
Źródło zdjęć: © East News, WP | Jakub Kamiński
Tomasz Molga

1 października Prokuratura Okręgowa w Toruniu wszczęła śledztwo w sprawie pozbawienia życia Zbigniewa G. nocą z 4/5 lipca 1995 roku w Grudziądzu przez osoby nieobjęte wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Toruniu z 17 listopada 1997 roku - przekazał WP Andrzej Kukawski.

Rzecznik prasowy toruńskiej Prokuratury Okręgowej dodał, że decyzję podjęto po przeprowadzeniu czynności sprawdzających doniesienia o przestępstwie, które złożył Andrzej Jaśniewicz, czyli jeden z wcześniej skazanych mężczyzn oraz jego adwokat, Bartłomiej Trafalski.

Prokuratura zdecydowała się na podjęcie sprawy po przedstawieniu nowych dowodów: przytaczanych przez Wirtualną Polskę relacji świadka Beaty C., wyniku badania na wariografie Andrzeja Jaśniewicza, a też presji mediów. Nowe narzędzia kryminalistyki i analizy DNA pomogą zweryfikować stary wyrok, potwierdzić lub odrzucić nowe zeznania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak już informowaliśmy, sprawa zaczęła się od tego, że w październiku 2022 r. Wirtualna Polska dotarła do mieszkanki Grudziądza, która ujawniła: - Boję się, że niedługo stracę mowę, a muszę to wreszcie powiedzieć. Dwóch ludzi zostało niewinnie skazanych za zabójstwo w Grudziądzu. Zabójcą był mój mąż z kolegą.

Pytana o szczegóły zbrodni dostarczyła zaskakująco dokładnych informacji o tym, co jej mąż mówił w tamtym czasie i jak zachowywał się po dokonaniu zbrodni. Te wyznania, połączone z nowymi dowodami, rzuciły cień na ustalenia dawnego śledztwa i skłoniły śledczych do weryfikacji całej sprawy od podstaw.

W tym czasie skazani za zbrodnię nic nie wiedzieli o relacji Beaty C. Artur N. - jeden z dwójki skazanych - opuścił więzienie po odbyciu 24 lat kary. Mężczyzna chorował na nowotwór, zmarł w zeszłym roku.

Z kolei Andrzej Jaśniewicz odbył pełną karę 25 lat pozbawienia wolności co do dnia. Po wyjściu na wolność 6 grudnia 2023 r. postanowił walczyć o udowodnienie swojej niewinności. Poddał się badaniu na wariografie, które wskazuje, że nie brał udziału w mordzie.

- Wszczęcie śledztwa to pierwszy krok. Mam nadzieję, wierzę, iż nie może być inaczej, że wymiar sprawiedliwości się nad tym pochyli. Co mi zrobiliście?! Ja nie zabiłem, a prawdziwy morderca chodzi na wolności - mówi ze łzami w oczach 68-letni Jaśniewicz. - Jeśli ja nie doczekam finału, sprawę będzie kontynuować moja rodzina - podkreśla wzruszony. W trakcie odbywania kary zmarli jego najbliżsi - matka i żona. Został mu tylko bratanek.

Mec. Bartłomiej Trafalski z Warszawy, który reprezentuje Jaśniewicza uważa, że ze względu na wiek i stan zdrowia świadków, istotne jest bezzwłoczne działanie. Jak ustaliła WP, Beata C. jest pacjentem domu opieki, a jej stan zdrowia pogarsza się z każdym kolejnym miesiącem.

Zbrodnia w Grudziądzu, śledztwo i surowy wyrok

W lipcu 1995 roku Grudziądzem wstrząsnęła makabryczna zbrodnia. W mieszkaniu bloku przy ulicy Bora-Komorowskiego znaleziono zmasakrowane ciosami nożem ciało przedsiębiorcy budowlanego. Śledztwo prowadzone było na szeroką skalę, początkowo nie przyniosło rezultatów.

Artur N. i Andrzej Jaśniewicz powiedzieli nam, że w zbrodnię wrobił ich miejscowy policjant z wydziału kryminalnego. Jak miałoby do tego dojść? Prokuratura początkowo umorzyła sprawę zabójstwa Zbigniewa G. z powodu niewykrycia sprawcy. Jednak kilka dni po tej decyzji jeden z policjantów prowadzących sprawę znalazł świadka, który miał widzieć zbrodnię na własne oczy.

Był to Jacek S., alkoholik żebrzący o drobne pod osiedlowym sklepem. Zeznał, że dwóch przypadkowo spotkanych mężczyzn zaproponowało mu udział we włamaniu. Poszli we trójkę do mieszkania, a tam wywiązała się walka z lokatorem. Jacek S. zeznając, iż Artur N. i Andrzej Jaśniewicz byli mordercami, otrzymał wyrok w zawieszeniu za włamanie. Współoskarżeni po 25 lat. Obaj skazani przekonywali, że jako osobom wcześniej karanym, trudnej im było bronić się i zaprzeczać zeznaniom Jacka S.

Poza słowami Jacka S., który mylił się wielokrotnie w przedstawianych wersjach, zmieniał je, podawał nieprawdziwe okoliczności z miejsca przestępstwa, nie było mocnych dowodów winy. Odciski palców znalezione w domu zabitego oraz krwawe ślady butów nie pasowały do oskarżonych. Uznano, że przeciwko Jaśniewiczowi świadczy dowód zapachowy zebrany z rękojeści noża. Policyjne psy podczas eksperymentów z rozpoznawaniem zapachu myliły się kilkakrotnie.

Co nie pasuje w tej zbrodni?

W sprawę zbrodni popełnionej w Grudziądzu zaangażowali się twórcy programu "Polskie Archiwum X". To byli policjanci kryminalni z Krakowa. Oni również wskazali na nieścisłości w dowodach oraz na to, że wyrok sprzed lat opierał się na niewystarczających podstawach.

- Nie oceniamy i nie podważamy wyroku. Chcieliśmy zwrócić uwagę, na to że jest możliwość weryfikacji pewnych elementów tamtego zdarzenia zwłaszcza, że są nowi świadkowie. Są wskazane osoby jako zabójcy. Wymiar sprawiedliwości powinien pochylić się raz jeszcze nad tą sprawą - komentują autorzy "Polskiego Archiwum X".

Fałszywe zeznania i 25 lat więzienia. Jak wymiar sprawiedliwości zawiódł | Polskie Archiwum X #122

Jakie mogą być konsekwencje wszczęcia nowego śledztwa?

Z jednej strony współczesne ustalenia mogą potwierdzić wyrok wydany w 1997 roku. Jednak jeśli okaże się, że Andrzej Jaśniewicz został niesłusznie skazany, otworzy mu to drogę do uniewinnienia i rehabilitacji. Skazany, podobnie jak Tomasz Komenda, może otrzymać odszkodowanie za krzywdę, jakiej doznał.

Jednocześnie śledczy będą musieli ponownie zbadać, kto faktycznie był odpowiedzialny za morderstwo z 1995 roku. Jeśli potwierdzą się zeznania żony mężczyzny, który miał być prawdziwym mordercą, czeka go proces karny za brutalną zbrodnię.

Taki finał kładłby się cieniem na policjantach (są na emeryturach), prokuratorach prowadzących sprawę (nadal pracują), następnie sędziach, którzy wobec żądania 12 lat więzienia w mowie oskarżycielskiej zaostrzyli wyrok do maksymalnej przewidzianej wówczas kary.

Przypomnijmy - Tomasz Komenda, którego historia wstrząsnęła Polską, spędził 18 lat w więzieniu za popełnienie zbrodni, której nie popełnił. Ostatecznie, w 2018 r. został uniewinniony. Sprawa Komendy obnażyła błędy polskiego wymiaru sprawiedliwości i wywołała falę dyskusji o reformach sądownictwa.

Komenda w 2000 r. został skazany na 25 lat więzienia za gwałt i morderstwo 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej. Dopiero w 2016 r. jeden z prokuratorów zaczął ponownie analizować dowody w sprawie, co otworzyło drogę do jego uniewinnienia.

W 2020 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu przyznał mu odszkodowanie w wysokości 12 mln zł oraz 811 tys. zł zadośćuczynienia za doznane krzywdy i cierpienia. To jedno z największych odszkodowań przyznanych w polskich sądach, które ma stanowić symboliczną rekompensatę za lata niesprawiedliwości. W lutym 2024 roku Tomasz Komenda zmarł.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
zabójstwozbrodniapolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (637)