Specjalna grupa policji na tropie Majtczaka? "Zostanie namierzony"
Mnożą się hipotezy, gdzie może ukrywać się Sebastian Majtczak po tragicznym wypadku. Początkowo mówiło się o Niemczech, teraz są pogłoski o państwach, z którymi nasz kraj nie ma umowy ekstradycyjnej. Według gen. Adama Rapackiego w poszukiwania mężczyzny może zostać zaangażowana specjalna grupa.
02.10.2023 | aktual.: 02.10.2023 17:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już ponad dwa tygodnie minęły od tragicznego wypadku na autostradzie A1 koło Piotrkowa Trybunalskiego. W zdarzeniu zginęła trzyosobowa rodzina. Od początku sprawa budziła ogromne kontrowersje. Lakoniczne komunikaty formułowane po wypadku przez policję i prokuraturę sprawiły, że opinia publiczna obawiała się, iż sprawa jest tuszowana.
Jeszcze większe oburzenie wywołał fakt, iż tuż po zdarzeniu mundurowi przekazywali informacje, z których wynikało, że tylko auto marki Kia uczestniczyło w wypadku. Mimo że straż pożarna informowała, że zderzyły się dwa pojazdy i jeden z nich się zapalił.
Do takich wniosków można było dojść również po nagraniach w internecie wideorejestratorów z innych aut. Według wstępnych ustaleń biegłych, kierowca bmw w chwili wypadku jechał z prędkością co najmniej 253 km/h.
Kiedy prokuratura podjęła decyzję o przedstawieniu zarzutów kierowcy bmw, okazało się, że uciekł on za granicę. Wystawiono więc list gończy oraz Europejski Nakaz Aresztowania. Ponadto została wydana tzw. czerwona nota Interpolu.
Według nieoficjalnych informacji 32-letni Sebastian Majtczak wyjechał z Polski, po tym jak pojawiły się w sieci pierwsze nagrania wskazujące na jego winę – ok. 23/24 września.
Śledczy podejrzewają, że jest na terenie Europy. Trwają jego poszukiwania.
Z racji tego, że ma podwójne obywatelstwo - polskie, ale też niemieckie - miał wyjechać początkowo do Niemiec. A kiedy zapadła i została upubliczniona decyzja o postawieniu zarzutów, jego kolejnym etapem ucieczki miały być Ameryka Południowa lub Karaiby. Pomóc miał mu w tym niemiecki paszport.
M.in. kilka dni temu posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska twierdziła, że podejrzany przebywa na Dominikanie, z którą Polska nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej. Swoje wnioski wysnuła jednak na podstawie hipotez internautów. Część z nich uważa, że 32-latek mógł uciec też do Peru czy Paragwaju. Z tymi krajami Polska również nie ma podpisanej umowy o ekstradycji.
Zobacz także
W ocenie gen. Adama Rapackiego, byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, nadzorującego pracę policji i współtwórcę Centralnego Biura Śledczego Policji, Majtczak popełnił błąd, uciekając z Polski.
- Ucieczka z kraju jest elementem przyznania się do winy. Próbą uniknięcia odpowiedzialności. Mężczyzna dodatkowo skomplikował swoją sytuację - mówi Wirtualnej Polsce gen. Adam Rapacki.
Zdaniem byłego wiceszefa MSWiA, polska policja powinna już dysponować śladami, które po sobie pozostawił, będąc za granicą.
- Z pozoru mogą się wydawać drobiazgami, ale operacyjnie będą bardzo przydatne. Użycie karty kredytowej, wizyta w bankomacie, telefon do rodziny, zapisy z monitoringu itd. Nie mam wątpliwości, że zostanie namierzony. Może to potrwać trochę dłużej, może być potrzeba większej pracy operacyjnej, ale finalnie znajdą go i zlokalizują - twierdzi gen. Adam Rapacki.
W jego opinii, gdyby były trudności w odnalezieniu przez służby kierowcy bmw, zadanie poszukiwania może przypaść tzw. łowcom cieni z Centralnego Biura Śledczego Policji.
- Po pierwsze, to głośna i medialna sprawa. Prokuraturze i policji będzie zależało na czasie i szybkim zatrzymaniu kierowcy. Po drugie, policjanci z tego zespołu mają już wypracowaną taktykę poszukiwań i sposoby, jak znaleźć takiego delikwenta. Podwójne obywatelstwo nie jest w tym przypadku żadną przeszkodą. Brak umowy ekstradycyjnej z jakimś państwem również. W przeszłości mieliśmy takie przypadki. Udawało się z najdalszych zakątków świata ściągać podejrzanych - komentuje były współtwórca CBŚP.
Z kolei według Pawła Wojtunika, który stał na czele Centralnego Biura Śledczego w latach 2007-2009, a później pełnił funkcję szefa CBA, zatrzymanie kierowcy bmw powinno być "bułką z masłem" dla polskich służb.
- Nie mówimy o członku mafii czy groźnym przestępcy albo o osobie, która jest doświadczona w ukrywaniu się przed wymiarem sprawiedliwości. Dziwne, że jego miejsce do tej pory nie zostało ustalone i nie został zatrzymany - ocenia Wojtunik.
Jego zdaniem, szum medialny wokół wypadku może spowodować, że służby mogą zaangażować do poszukiwań specjalistów z najwyższej półki.
- Łowcy cieni z CBŚP nie są przeznaczeni do tego typu poszukiwań. Ale do najbardziej niebezpiecznych przestępców, zabójców i sprawców brutalnych przestępstw. To policja i prokuratura powinny sobie poradzić z szukaniem sprawcy wypadku drogowego. A nie elitarne jednostki - mówi WP Paweł Wojtunik.
Zapytaliśmy rzeczniczkę CBŚP Iwonę Jurkiewicz o ewentualne zaangażowanie elitarnej grupy do poszukiwań 32-latka. - Na tym etapie dysponentem poszukiwań jest Komenda Główna Policji. Funkcjonariusze CBŚP nie uczestniczą w nich - mówi Wirtualnej Polsce Iwona Jurkiewicz.
Przypomnijmy, "łowcy cieni" to policjanci z elitarnej, tajnej komórki utworzonej w 2011 roku w Centralnym Biurze Śledczym Policji. Ich zadaniem jest poszukiwanie przestępców, którzy na listach poszukiwawczych zajmują najwyższe miejsca. To oni wraz z policjantami z poznańskiej grupy pościgowej odszukali i zatrzymali na Malcie Kajetana P., który bestialsko zamordował na warszawskim Żoliborzu młodą nauczycielkę. Uciekał przed policją przez dwa tygodnie. Był na terenie Niemiec, potem przedostał się do Włoch, w końcu trafił promem na Maltę. Prawdopodobnie przygotowywał się, by przedostać się do północnej Afryki.
Jak udało nam się ustalić, do poszukiwań Sebastiana Majtczaka na razie zaangażowano pościgową grupę dochodzeniowo-śledczą, w której znaleźli się funkcjonariusze operacyjni i dochodzeniowi.
- Niestety, ale Majtczak miał za dużo czasu na przygotowanie ucieczki. Jeśli faktycznie wyjechał najpierw do Niemiec, to wiedział, gdzie dokładnie chce jechać i co dalej robić. Po wypadku powinno się go zatrzymać do wyjaśnienia sprawy. Gdyby dostał dozór policyjny i zniknął, służby zareagowałyby natychmiast. A w tym przypadku nie reagowały odpowiednio od dnia zdarzenia. Na etapie postępowania przygotowawczego decyzje leżały po stronie prokuratury. To ona powinna szybko działać - mówi nam jeden z policjantów.
W tej sprawie jest jeszcze jeden niemiecki trop. Jak wynika z tamtejszych rejestrów sądowych, na krótko przed tragedią na A1 mężczyzna kupił za 3 tys. euro w Berlinie tzw. martwą spółkę. Od razu zmienił jej nazwę, na tożsamą z biznesem, który prowadził w Polsce. W Łodzi Sebastian Majtczak miał firmę zajmującą się handlem oraz produkcją kawy. Z zapisów w niemieckim rejestrze spółek, berlińska firma miała mieć podobny profil działalności.
Według ustaleń Wirtualnej Polski transakcja została oficjalnie zarejestrowana 20 września, czyli już po wypadku, który miał spowodować Sebastian Majtczak.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski