Śmierć na SOR. 51-letniego Jana wypisali ze szpitala, zabrali na komisariat. Nie żyje
51-letni Jan M. z podejrzeniem udaru trafił na SOR w Ostrołęce. - Lekarze stwierdzili, że jest pijany - mówi WP jego żona Regina. Wezwano policję. Dyrektor szpitala twierdzi, że to przez jego agresywne zachowanie, a według żony mężczyzna był spokojny. W izbie zatrzymań spędził niemal dziesięć godzin, leżąc na pryczy w bezruchu. Trafił ponownie na SOR. Zmarł.
Ta historia, której finał okazał się tragiczny, ma dwa oblicza. Pierwsze opowiedziała nam pani Regina, żona Jana M., która 24 kwietnia towarzyszyła mężczyźnie na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Ostrołęce.
Wszystko miało zacząć się około godz. 8 rano, kiedy córka pana Jana zauważyła, że jej ojciec dziwnie się zachowuje. - Miał wykręcone nogi kolanami do środka, dziwnie gestykulował, bełkotał. Był szarawy na twarzy, oczy miał mgliste, mętne - mówi Wirtualnej Polsce pani Regina. Rodzina wezwała karetkę pogotowia. Ratownicy mieli stwierdzić, że to może być udar i z takim podejrzeniem pana Jana zabrano na SOR.
Janowi M. podano lek przeciwpadaczkowy, choć padaczki nigdy nie miał. - Lekarz i pielęgniarz stwierdzili, że mąż jest agresywny. Że zniszczył bluzę pielęgniarzowi, a lekarza zwyzywał. Lekarz powiedział, że mu tego nie daruje. Moim zdaniem jak podawali mu lek wkłuciem w szyję to go zabolało, mógł ręką złapać za bluzę, nic więcej. Na pewno nie był agresywny, żadnej szarpaniny nie widziałam - relacjonuje Wirtualnej Polsce pani Regina.
Zobacz także: Jarosław Wałęsa szczerze o chorobie córki: najtrudniejsze dni w życiu
- Spytałam, czy pobierali krew na zawartość alkoholu. Tak, powiedzieli, oczywiście, miał 0,02 promila. Wykonali tomografię, o którą musiałam błagać ze łzami w oczach. Na badanie zaprowadziła go policja. On był spokojny, przez pół godziny leżał w bezruchu, widziałam. Badanie nic nie wykazało. Lekarz spytał mnie, czy wezmę go do domu. Powiedziałam, że nie w takim stanie, że on wymaga pomocy medycznej. A ten stwierdził, że tak wygląda trzeźwienie - opowiada kobieta.
Lekarz miał przekazać dokumenty policji, a ta zabrała go na komisariat.
Szpital utrzymuje, że mężczyzna był agresywny
Według dyrektora szpitala Jan M. został po przybyciu skierowany na wszelkie niezbędne badania. - Podczas badania tomografem był bardzo agresywny, źle odnosił się do naszego personelu, niszczył, kopał tomograf. Wówczas wezwaliśmy służby porządkowe, przyjechała policja. Pacjent został uspokojony przez policjantów. Z naszych badań nie wynikało, by było jakiekolwiek zagrożenie dla życia i zdrowia pacjenta i został wypisany - mówi WP Paweł Natkowski, dyrektor Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Ostrołęce.
Spytany, czy personel miał ocenić, że pacjent jest pijany i dlatego trafił na komisariat, odpowiada: - My nie stwierdzamy na podstawie zachowania, czy pacjent jest pod wpływem alkoholu, czy nie. Wyniki badania krwi nie wskazywały, by zawartość alkoholu była dla pacjenta groźna. Policja została wezwana, dlatego że pacjent stał się agresywny.
Po przewiezieniu na komisariat policji, według relacji żony, pan Jan miał przez dziesięć godzin leżeć w bezruchu. - Podczas kontroli cel zaniepokoiło to jednego z policjantów. Zobaczył, że z ust wydobywa mu się piana. Zaczęli go reanimować, wezwali pogotowie. Przed północą trafił znów na SOR i 15 minut po północy mąż zmarł - wyznaje pani Regina.
- Jan M. przyjechał do nas ponownie po dwunastu godzinach karetką pogotowia. Kiedy został przetransportowany na SOR, pacjent już nie żył - potwierdza dyrektor szpitala.
Śledztwo prokuratury
Sprawa trafiła do prokuratury. Śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci Jana M. wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ostrołęce.
- Były przeprowadzone oględziny zewnętrzne zwłok i sekcja. W tej chwili przyczyny zgonu nie ustalono. Biegły lekarz wykluczył, by przyczyną śmierci były urazy mechaniczne - mówi Wirtualnej Polsce Elżbieta Edyta Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.
- Trwają czynności mające na celu wyjaśnienie okoliczności sprawy. Czekamy na wyniki dodatkowych badań zleconych przez prokuraturę - dodaje.
Na wyniki tych badań czeka też żona pana Jana. Chce znać przyczynę śmierci swojego męża. - Największy żal mam do lekarza, który przyjmował męża rano na SOR. Że nie zostawił go w szpitalu, nie zbadał dokładnie. A przekazał policji jako kogoś, kto potrzebuje wytrzeźwienia. Choć sam przyznał, że miał 0,02 promila - podsumowuje pani Regina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl