Śmierć handlarza bronią. "To nie kończy sprawy"
- Handlarz bronią zmarł 20 czerwca, czyli blisko miesiąc temu w Tiranie - powiedział podczas konferencji prasowej poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba. - To kończy wszystkie spekulacje dotyczące statusu handlarza bronią, ale nie kończy afery - dodał.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej skomentowali doniesienia dotyczące śmierci Andrzeja I., właściciela firmy handlującej bronią. Na zlecenie rządu dostarczała ona respiratory w czasie pandemii koronarwirusa.
Jak przekazał poseł Michał Szczerba, pierwsze informacje o śmierci I. dotarły do posłów około 22 czerwca. - Wystąpiliśmy w tej sprawie z wnioskiem do prokuratora Zbigniewa Ziobry. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi na temat działań, które zostały podjęte po wydaniu z końcem marca tego roku listu gończego za I. - powiedział Szczerba.
Śmierć handlarza bronią. Padła konkretna data
Według informacji posiadanych przez Szczerbę, który powoływał się na pismo otrzymane od Komendanta Głównego Policji, zgon Andrzeja I. miał nastąpić 20 czerwca w Tiranie, stolicy Albanii. - Przez miesiąc państwo polskie nie zauważyło tej sprawy albo nie chciało zauważyć - podkreślił poseł.
- Przyjmujemy informacje Komendanta Głównego Policji do wiadomości, ale chcemy też powiedzieć, że to, co ustaliliśmy, kończy wszystkie spekulacje odnośnie statusu "handlarza bronią", ale nie kończy afery - podkreślił Szczerba. - Dzisiaj jest więcej pytań niż odpowiedzi. Chcemy tę sprawę wyjaśnić do końca - dodał.
Joński o Morawieckim: miał pełną wiedzę
Posłowie domagają się od Komendanta Głównego Policji szczegółowego raportu z prowadzonych poszukiwań "handlarza bronią". - Żądamy i oczekujemy pełnej informacji dotyczącej okoliczności śmierci i zgonu. Musimy mieć absolutnie pewność, że nie mamy do czynienia z bezprecedensową próbą ucieczki od odpowiedzialności za największą w historii aferę z udziałem funkcjonariuszy służb specjalnych i najważniejszymi osobami w państwie - powiedział poseł Dariusz Joński.
Minister nie komentuje
Poseł przypomniał, że sama informacja o zgonie "handlarza bronią" nie kończy sprawy wielomilionowych kontaktów podpisywanych przez Ministerstwo Zdrowia. - Przypomnijmy, za zgodą premiera Morawieckiego, co się okazało w opublikowanych mailach Dworczyka, to właśnie premier Morawiecki pisał "ok", żeby kupować u "handlarza bronią". Więc miał pełną wiedzę - podkreślił Joński. Podkreślił, że sprawa musi zostać rzetelnie i szczegółowo wyjaśniona.
Dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak przekazał, że Janusz Cieszyński nie chciał dziś komentować informacji o śmierci Andrzeja I. "Stwierdził że nie ma wiedzy o sprawie. To Cieszyński podpisał z nim umowę, na której Polska straciła miliony" - napisał na Twitterze Jadczak.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Zawiadomienie ws. respiratorów o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników z Ministerstwa Zdrowia złożyła Najwyższa Izba Kontroli. "Dotyczy zakupu respiratorów i zostało złożone do Prokuratury Okręgowej w Warszawie" - przekazano w komunikacie.
Afera respiratorowa
Dokładnie 14 kwietnia 2020 r. ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, z pominięciem wszelkich procedur, bez sprawdzenia kontrahenta, bez żadnych konsultacji, podpisał umowę z Andrzejem I., prezesem firmy E&K, znanej do tej pory z handlu bronią.
Umowa dotyczyła zakupu 1241 respiratorów. Jeszcze tego samego dnia I. dostał przelew z Ministerstwa Zdrowia na 154 miliony złotych - to miała być zaliczka z 200 mln, na które opiewała umowa.
Firma E&K, której szef handlował wcześniej m.in. z Koreą Północną, był zamieszany w transakcje z włoską i albańską mafią oraz przemyt broni do krajów objętych embargiem ONZ, nie miała respiratorów, które obiecała polskiemu rządowi. Jak ujawnił później raport NIK, Cieszyńskiego nakłoniła do podpisania umowy z szefem E&K Andrzejem Izdebskim Agencja Wywiadu.
Do dziś nie wiemy, jakie było tło tej transakcji. Wiadomo jednak, że biznesmen z Lublina dostarczył jedynie 200 z 1241 urządzeń. W dodatku innych modeli niż zamówiło ministerstwo, z niekompletną dokumentacją, ze złamaniem harmonogramów dostaw. Ostatecznie Ministerstwo Zdrowia odstąpiło do umowy z E&K, żądając równocześnie zwrotu zaliczki przy potrąceniu odpowiednich kwot za dostarczony sprzęt.