Niszczarka pracowała pełną parą. W Śląskiem szukają winnego
Aż 15 worków, wypełnionych zniszczonymi dokumentami, miało zostać znalezionych w jednej z toalet w śląskim Urzędzie Marszałkowskim. Co kluczowe, miały się tam pojawić nad ranem 22 listopada, czyli dzień po sesji w trakcie której władzę w Śląskiem straciło Prawo i Sprawiedliwość - donoszą Ślązag i "Gazeta Wyborcza".
21 listopada w woj. śląskim doszło do zmiany władzy w regionie. W trakcie sesji tamtejszego sejmiku, marszałek Jakub Chełstowski zadeklarował, że odchodzi z PiS i zasila szeregi Ruchu Samorządowego "Tak! Dla Polski". Ruch kojarzony jest z samorządowcami związanymi z Platformą Obywatelską - na czele z Rafałem Trzaskowskim.
Z Chełstowskim szeregi PiS opuściło troje radnych, co oznaczało utratę władzy partii w regionie i w konsekwencji odwołanie członków zarządu województwa z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS wpadł we własne sidła. "Ziobro ma ogromną wiedzę"
Tajemnicze worki ze zniszczonymi dokumentami
Nowy wątek w sprawie pojawia się wraz z wtorkowymi publikacjami portalu Ślązag i "Gazety Wyborczej". Informują, że w Urzędzie Marszałkowskim znalezionych zostało kilkanaście worków ze zniszczonymi dokumentami - zaledwie kilkanaście godzin po wolcie w sejmiku.
- Pani, która znalazła worki, zgłosiła to naszym urzędnikom. Po przejrzeniu zawartości okazało się, że w 12 workach są ścinki z niszczarki. W pozostałych trzech są dokumenty, które pochodziły z pionu pani Izabeli Domogały. Część z nich miała nadane urzędowe sygnatury, zatem powinna trafić do archiwum - powiedział dziennikowi Sławomir Gruszka, rzecznik marszałka.
Radna PiS zaprzecza
Do wspomnianych słów odniosła się sama Izabela Domagała. Do 21 listopada była członkiem zarządu województwa.
- Niczego nie niszczyłam, to jakieś bzdury. Przecież wszystko, co trafia do członków zarządu, i tak pochodzi z wydziałów i po podpisie tam wraca. Jeszcze w nocy straciliśmy dostęp do służbowych komputerów, odcięto też nam połączenia wychodzące ze służbowych komórek. Straciłam też dostęp do gabinetu - tłumaczyła "Wyborczej" Izabela Domogała.
Zniszczonych dokumentów mogło być więcej
Urząd Marszałkowski deklaruje, ze sprawa będzie badana, a dokumenty zweryfikowane - na tyle, ile to możliwe. Jak podkreślał Sławomir Gruszka, zniszczonych dokumentów mogło być więcej.
Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarł portal Ślązag, jeszcze w trakcie sesji, związana z Solidarną Polską, Beata Białowąs miała prosić o niszczarkę do dokumentów. Jak twierdzi "Wyborcza", dokumenty przeznaczone przez ówczesną członek zarządu do zniszczenia, ostatecznie zostały zabezpieczone przez urzędników.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", portal Ślązag, WP Wiadomości