"Sypie się i będzie się sypać". Prezes Kaczyński wściekły po zdradzie na Śląsku

Lokalne struktury PiS w całym kraju są wstrząśnięte utratą władzy na Śląsku - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Jak słyszymy, nawet centrala PiS przy Nowogrodzkiej nie spodziewała się tak bolesnego i fatalnego dla partii rządzącej przewrotu w kluczowym regionie. To alarm dla obozu Jarosława Kaczyńskiego.

Prezes Kaczyński ma problem na Śląsku
Prezes Kaczyński ma problem na Śląsku
Źródło zdjęć: © East News | EN
Michał Wróblewski

22.11.2022 | aktual.: 22.11.2022 14:21

- Strach był wytłumaczyć prezesowi, co się tam wydarzyło. Dramat - komentuje jeden z polityków PiS. Jarosław Kaczyński miał być wściekły, kiedy dowiedział się o tym, że na starcie kampanii przed najważniejszymi wyborami od lat jego partia traci władzę w tak ważnym województwie.

Lider PiS - twierdzą nasi rozmówcy z obozu władzy - ma teraz uderzyć pięścią w stół i przestrzec działaczy z całej Polski przed pokusami zdrady jego formacji. - To, co zrobił Chełstowski [Jakub, marszałek województwa - przyp. red.] jest niewybaczalne. Najgorszy przykład dla wszystkich. Ale ktoś na to pozwolił, nie przypilnował tematu. Musimy uderzyć się we własne piersi, bo sygnał do naszych struktur, ale też do naszych wyborców, poszedł fatalny - słyszymy w PiS.

- Co mogę panu powiedzieć? Katastrofa - kończy rozmowę szeregowy działacz PiS z regionu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Człowiek premiera zdradza partię

W poniedziałek 21 listopada doszło do politycznego trzęsienia ziemi w sejmiku województwa śląskiego, który obradował w Katowicach. Marszałek województwa Jakub Chełstowski z PiS - a także trzech innych radnych związanych dotąd z partią rządzącą - podjął decyzję o przejściu na stronę opozycji.

Ludzie, którzy od lat byli wierni formacji Jarosława Kaczyńskiego, zasilili Ruch Samorządowy "Tak! Dla Polski", firmowany m.in. przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego oraz prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. O kulisach tego przewrotu pisaliśmy TUTAJ.

Skutek? PiS po czterech latach zmuszone było oddać rządy w jednym z najważniejszych sejmików w Polsce. To porażka spektakularna, nie tylko lokalnie, ale przede wszystkim ogólnokrajowo. Ta klęska uderza bowiem zarówno w sekretarza generalnego PiS Krzysztofa Sobolewskiego, odpowiadającego za struktury PiS, a także samego premiera Mateusza Morawieckiego, który jest posłem z Katowic i promował Chełstowskiego na funkcję pełnomocnika okręgowego PiS w Katowicach. Chełstowski został nim latem. Czyli ledwie kilka miesięcy temu.

Dziś odchodzi z PiS, twierdząc, że za partią ciągnie się "smród".

Klątwa faraona

Sekretarz generalny PiS nie odpowiedział na nasze prośby o rozmowę na temat sytuacji na Śląsku. Udzielił wywiadu Polskiemu Radiu i stwierdził, że poza tym nie zamierza publicznie odnosić się do sprawy.

Krzysztof Sobolewski - jak łatwo było przewidzieć - uderzał w marszałka związanego do niedawna z PiS. Sugerował, że Chełstowski został "przekupiony" przez opozycję. - Gdyby pan Chełstowski miał odrobinę odwagi cywilnej, to powiedziałby wprost, o co chodzi, a nie zasłaniał się klątwą faraona. On już będzie wiedział, o co chodzi. Najsłabszym elementem w układance jest element ludzki - mówił w Programie 1 Polskiego Radia sekretarz generalny PiS.

Jeden z lokalnych działaczy zwrócił na Twitterze uwagę, że Chełstowski "od jakiegoś już czasu siedzi w Radzie Nadzorczej spółki ECO S.A. kontrolowanej przez Gminę Opole, gdzie prezydentem jest Arkadiusz Wiśniewski, należący do stowarzyszenia ‘Tak! Dla Polski’". Czy to miałby być powód zmiany barw, a wręcz zdrady macierzystej partii przez Chełstowskiego? Zapytaliśmy o to sekretarza partii, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Jak stwierdził we wtorek Sobolewski, o utracie większości przez PiS w sejmiku śląskim przesądziły "lokalne interesy i interesiki". - To sytuacja dla nas trudna, ale musimy żyć i funkcjonować dalej. Będziemy musieli wyciągnąć daleko idące wnioski - przyznał Krzysztof Sobolewski.

"Sypie się i będzie się sypać"

Szkopuł w tym, że coraz więcej działaczy PiS z całej Polski wskazuje, że wnioski i odpowiedzialność należałoby wyciągnąć w stosunku do samego Sobolewskiego. To on bowiem ma pilnować tego, co dzieje się w lokalnych strukturach partii rządzącej. - Na Śląsku nie dopilnował - słyszymy.

Największe pretensje do sekretarza generalnego PiS są za to, że - jak twierdzą niektórzy w PiS - miał "wpuścić na minę" samego Jarosława Kaczyńskiego. W jaki sposób? Nie dalej niż w weekend prezes PiS - wraz z premierem Mateuszem Morawieckim - przebywał na Śląsku. Miał tam cztery wystąpienia, m.in. w Katowicach. Dzień po wizycie lidera PiS doszło do przewrotu i utraty władzy przez jego formacją. Mimo że na Śląsku z Kaczyńskim przebywał m.in. Krzysztof Sobolewski.

- Rozeznanie sytuacji było tragiczne - komentują rozmówcy Wirtualnej Polski z partii rządzącej. - Jeśli sekretarz generalny nie miał pojęcia o tym, co może się wydarzyć, to oznacza, że źle sprawuje swoją funkcję - twierdzi jeden z działaczy.

Jak słyszymy, przewrót na Śląsku rozgrzał do czerwoności lokalne struktury PiS w całej Polsce. "Jak Sobol mógł o tym nie wiedzieć?!". "Kto prezesa wkręcił w wyjazd do Katowic, gdy nam szef okręgu ucieka z partii?". Tego typu pytania zadają sobie od poniedziałku działacze partii rządzącej.

Pojawiają się nawet spiskowe teorie, wedle których Kaczyńskiego upokorzono celowo. Teoria ta jednak brzmi niewiarygodnie, bo Krzysztof Sobolewski jest jednym z najwierniejszym towarzyszy prezesa od lat.

Niemniej morale w PiS po trzęsieniu ziemi na Śląsku są fatalne. - Sypie się i będzie się sypać - usłyszeliśmy od jednego z rozmówców.

Porażką na Śląsku - kolejną już w ostatnim czasie, po porażce w wyborach prezydenckich w Rudzie Śląskiej - zajmie się Komitet Polityczny PiS, który zbierze się w tym tygodniu. Niewykluczone, że głos na temat śląskiego przewrotu publicznie zabierze sam Jarosław Kaczyński na spotkaniu z działaczami w Tomaszowie Mazowieckim w środę 23 listopada. - Oczekiwałbym, że prezes potępi tę zdradę na Śląsku i huknie na działaczy - mówi rozmówca z PiS.

Jak podkreśla, nie oznacza to, że władze PiS nie powinny uderzyć się we własne piersi. - To, co się stało na Śląsku, to jest kompromitacja. I to na rok przed wyborami. Jeszcze parę lat temu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. A dziś byle radni grają sobie najważniejszym ludziom w PiS na nosie. Jeśli to nie jest upokarzające, to co jest? - pyta retorycznie jeden z działaczy.

Inny dodaje: - Jeśli w takim momencie i w takim miejscu dajemy "d...", to trudno, żebyśmy udawali przed wyborcami, że wszystko idzie zgodnie z planem.

Nie ma opcji powrotu

Związani z parlamentarną opozycją prezydenci miast - jak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski - twierdzą, że Chełstowskiemu od lat coraz wyraźniej było z PiS nie po drodze. - To jest samorządowiec z krwi i kości, nigdy nie był klasycznym, pisowskim aparatczykiem. Od kilku miesięcy mówił o tym, że ma dosyć ataków na samorząd, na UE, mówienia o tym, że nie są nam potrzebne pieniądze unijne. Wydaje mi się, że miał już dosyć - stwierdził Trzaskowski w rozmowie z Radiem Zet.

Prezydent Warszawy jednak się myli. Lokalni (ale nie tylko) dziennikarze zwracają uwagę (robi to m.in. Marek Twaróg), że Chełstowski od lat realizował politykę PiS i podejmował działania zgodne z linią partii.

A co na to sam Chełstowski? Były już polityk PiS twierdzi, że "poziom smrodu przekroczył granicę". - Nie zgadzam się z polityką partii, decyzjami rządu i antyunijnym kierunkiem. Tym, że ktoś mówi, że dzięki środkom unijnym nic dobrego w Polsce się nie wydarzyło, umniejszaniu roli samorządów, które są określane jako siedliska zła. Ulało się i trudno. Nie ma już opcji powrotu. Rezygnuję z członkostwa w PiS - powiedział marszałek.

Chełstowski lokalnym mediom przyznał też, że wpływ na jego decyzję miała sprawa lotniska Katowice w Pyrzowicach. Polityk mocno sprzeciwiał się jego przejęciu przez Centralny Port Komunikacyjny. Nie bez znaczenia miała być kwestia nieprawidłowościach w Funduszu Górnośląskim, gdzie - jak mówi Chełstowski - do pracy ludzi kierował były już wicemarszałek Wojciech Kałuża.

Rozmowy w sprawie przejścia Jakuba Chełstowskiego do Ruchu Samorządowego związanego z opozycją trwały od dawna. Ich architektami byli m.in. Andrzej Dziuba, prezydent Tychów z Ruchu Samorządowego "Tak! Dla Polski" oraz Arkadiusz Chęciński, prezydent Sosnowca związany z Platformą Obywatelską.

O tej politycznej operacji poinformowany miał być lider PO Donald Tusk. Gdy o zdradzie Chełstowskiego dowiedział się premier Mateusz Morawiecki, próbował interweniować. Nic nie wskórał, było za późno.

O tym, że Śląsk jest najważniejszym regionem z punktu widzenia wyborów parlamentarnych w przyszłym roku, pisaliśmy w Wirtualnej Polsce w lipcu.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (619)