Silvio Berlusconi uważa, że to on zakończył zimną wojnę. Polityk powraca pomimo licznych skandali i kontrowersji
Były premier Włoch Silvio Berlusconi przypisuje sobie zasługę zakończenia zimnej wojny. Zadziwiająca wypowiedź polityka padła we włoskiej telewizji. Dzięki kontrowersjom i absurdom Berlusconi powraca do wielkiej polityki. Znowu może być jednym z najważniejszych ludzi we Włoszech.
Podczas rozmowy we włoskiej telewizji były premier Silvio Berlusconi stwierdził, że jego ambicją było zakończenie bolesnego okresu zimnej wojny. Decyzję w tej sprawie miał podjąć w czasie sprawowania urzędu premiera Włoch w 2001 r. – Udało mi się to zrobić ponieważ tutaj, w Rzymie, w bazie lotniczej Pratica di Mare, w 2002 r., użyłem wszystkich moich zdolności budowania przyjacielskich relacji i przekonałem George’a Busha i Władimira Putina, żeby zakończyli zimną wojnę – oświadczył polityk.
Według Berlusconiego dekady konfliktu pomiędzy Wschodem a Zachodem w Europie zakończyło podpisanie porozumienia pomiędzy NATO i Rosją, które stworzyło ramy współpracy pomiędzy dawnymi wrogami. Słowa polityka są niezgodne z ogólnie przyjętą interpretacją wydarzeń historycznych sprzed niemal trzech dekad. Według części historyków zimną wojnę zakończył upadek Muru Berlińskiego w 1989 r. Inni sądzą, że symbolicznym zakończeniem konfliktu był rozpad Związku Radzieckiego w 1991 r.
Zobacz także: "Kto nami rządzi?". Była posłanka PiS zdradza jak Szydło została premierem
Między 1989 r. a 1991 r nie brak innych wydarzeń, które można wiązać z zakończeniem zimnej wojny. Zasługi w tej dziedzinie przypisywane są prezydentowi USA George’owi Bushowi, sowieckiemu przywódcy Michaiłowi Gorbaczowowi, czy działalności papieża Jana Pawła II i przywódcy Solidarności Lecha Wałęsy, nikt natomiast nie myśli w tym kontekście o premierze Włoch Berlusconim.
Fakty się nie liczą w drodze do władzy
Najwyraźniej nie o prawdę historyczną chodzi niemal 82-letniemu politykowi, którzy trzykrotnie pełnił już funkcję premiera i ponowie zamierza startować w wyborach 4 marca 2018 r. Berlusconiemu nie przeszkadza zakaz sądowy, który formalnie uniemożliwia mu pełnienie funkcji publicznych aż do 2019 r.
Włosi mają przy tym wrażenie deja vu. Po 17 latach Berlusconi ponownie przed kamerami telewizji podpisał "kontrakt z Włochami", w którym zobowiązał się rozwiązać palące ich problemy, jeżeli na niego zagłosują. Nawet prowadzący program był ten sam, co w przeszłości. Pomimo licznych szyderstw, Berlusconi ma szansę znowu stać się jednym z najbardziej wpływowych ludzi we Włoszech.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Silvio Berlusconi jest najdłużej sprawującym władzę premierem Włoch po drugiej wojnie światowej. Jest też jedną z najbarwniejszych postaci współczesne polityki. Dwukrotny rozwodnik i ojciec pięciorga dzieci, słynie ze swobody obyczajowej i organizacji orgii "bunga bunga" z prostytutkami. Berlusconi został skazany za oszustwa podatkowe i prowadzi liczne batalie sądowe w związku z oskarżeniami o nadużywanie władzy, obrażanie przeciwników, a nawet płacenie za seks z niepełnoletnią tancerką.
Według najnowszych sondaży opinii publicznej, w zbliżających się wyborach socjaldemokraci utracą władzę. Największą siłą polityczną będzie centro - prawicowa koalicja zbudowana przez Berlusconiego. Jednak zabraknie jej mandatów, aby rządzić samodzielnie. Oznacza to, że Berlusconi może być zmuszony porozumieć się z byłym komikiem Beppe Grillo stojącym na czele populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd, który ma szansę być największą partią polityczną w parlamencie. Populiści wykorzystują rozczarowanie wobec Unii Europejskiej oraz napięcia wywołane napływem setek tysięcy imigrantów i uchodźców. Z tych samych powodów rośnie także poparcie dla skrajnej prawicy.