Sikorski będzie kibicować Morawieckiemu w sprawie Europy. Stawia jednak bardzo trudne warunki
Były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski będzie trzymał kciuki za premiera Morawieckiego. Warunkiem jest "zamknięcie frontów konfliktu z Europą". W teorii jest to możliwe, choć bardzo mało prawdopodobne.
18.12.2017 | aktual.: 18.12.2017 13:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Radiu Zet Radosław Sikorski skoncentrował się na możliwości użycia przez Unię Europejską „opcji atomowej” przeciwko Polsce, czyli uruchomieniu art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej. Aby uniknąć sankcji, Warszawa może przekonywać partnerów, by zawetowały decyzje większości. To wymaga wiary, że Węgry, lub ktokolwiek inny poprze Warszawę i postąpi inaczej niż podczas wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej zakończonego porażką stosunkiem 1:27. To ryzykowne i oznacza jedynie okopywanie się z myślą o długotrwałej i wyniszczającej wojnie pozycyjnej, a nie „zamykanie frontu”.
Realne zakończenie konfliktu wymagałoby zagwarantowania w Polsce niezależności sądów w sposób zrozumiały i akceptowany przez Komisję Wenecką i UE. W chwili obecnej jest to kompletnie nierealne, zwłaszcza że przeprowadzana właśnie reforma sądownictwa idzie w kierunku przeciwnym. Jasnym sygnałem, że tego frontu zamknąć się nie uda, było brukselskie spotkanie premiera Morawieckeigo z francuskim prezydentem Macronem. Politycy nie doszli do porozumienia w sprawie największego wyzwania, które obecnie stoi przed Polską w Europie. A fakt, że poświęcili mu zaledwie minutę, pokazuje, iż nie mieli o czym rozmawiać.
W Białowieży można ogłosić sukces
Łatwiejsza, przynajmniej w teorii, do rozwiązania jest sprawa wycinki w Puszczy Białowieskiej. W expose Mateusz Morawiecki zobowiązał się przestrzegać decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE. To sprawa, z której Polska może nawet wyjść z twarzą, jeżeli nie będzie iść w zaparte. Warszawa musi przedstawić swoje argumenty i zaufać fachowości i bezstronności sędziów, a następnie bez zbytniego dąsania podporządkować się decyzji.
Niezależnie od orzeczenia Polska może przecież ogłosić swoje zwycięstwo. Wystarczy powiedzieć, że dzięki przedstawionym argumentom udało się przekonać Trybunał, iż Puszcza Białowieska jest bezcenną wartością wymagającą ochrony. W nagrodę minister Szyszko może zostać skierowany do innych, odpowiedzialnych zadań dla dobra kraju. Odrobina dobrego, kreatywnego zakrzywiania rzeczywistości, czyli politycznego "spinu" i front zamknięty!
Sprawę uchodźców da się złatwić
Na tapecie pozostaje jeszcze sprawa uchodźców. Tutaj w sukurs rządowi przyszedł nawet Donald Tusk, który naraził się na gromy w Brukseli, stwierdzając, że formuła obowiązkowej relokacji podzieliła wspólnotę. Tutaj Polska podejmuje działania, które tworzą szansę na rozwiązanie konfliktu. Pomysł Grupy Wyszehradzkiej na zapobieganie przemytowi ludzi z Libii stwarza szansę na pozyskanie wsparcia innych państw unijnych. Argumentem też jest "pomaganie na miejscu", czyli wsparcie dla uchodźców wokół granic w Syrii, czego świetnym przykładem jest pomoc dla uchodźców w Libanie.
Jak w każdym ze sporów z UE konieczny jest kompromis. Upieranie się przy odmowie jakichkolwiek uchodźców w ramach systemu relokacji blokuje rozmowy. Polska zobowiązała się przyjąć 7 tys. Syryjczyków, ale nawet od tej liczby można uciec. Warszawa musi natomiast przyjąć wystarczająco dużą grupę dobrze sprawdzonych uchodźców z obozów we Włoszech czy Grecji, aby przekonać Brukselę o dobrej woli rozwiązania sporu.
Europa nie jest wrogiem
Oczywiście "zamykanie frontów" nie jest łatwe. Wymaga kreatywności i elastyczności, ale jest możliwe. Warunkiem jest jednak zasadnicza zmiana podejścia do UE i polityki zagranicznej. Najpierw trzeba skończyć z pełnym podporządkowaniem spraw międzynarodowych polityce krajowej. Oczywiście każdy rząd i partia zrobi wiele, aby utrzymać się u władzy, a świat zewnętrzny jest wygodnym źródłem bardziej lub mniej wyimaginowanych wrogów, którzy świetnie w tym pomagają.
Nie uda się zakończyć sporów z UE, jeżeli nie przypomnimy sobie, że należymy do Wspólnoty, która nie jest ciałem obcym ani wrogim, a Niemcy i Francuzi nie są przeciwnikami, tylko partnerami i gwarantami stabilności i bezpieczeństwa. Nie oznacza to, że Mateusz Morawiecki nie ma prawa, jako szef rządu, określać interesów Polski i twardo przy nic obstawać. Metodą załatwiania spraw w Brukseli nie jest jednak walka z przeważającymi siłami na wielu frontach, tylko cierpliwy i umiejętny dialog. Bez kompromisów można jedynie odnieść bohaterską i kompletnie niepotrzebną porażkę.
Jarosław Kociszewski dla Opinii WP