Seksafera z udziałem funkcjonariuszy CBŚP i CBA. Sprawa trafi do innego sądu?
Do Sądu Najwyższego trafił wniosek o przeniesienie sprawy dotyczącej seksafery podkarpackiej do innego sądu. Rzeszowski sąd okręgowy tłumaczy ten krok "dobrem wymiaru sprawiedliwości".
18.08.2021 19:01
Sprawa seksafery podkarpackiej dotyczy funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Śledczy ustalili, że mężczyźni mieli roztoczyć parasol ochronny nad braćmi Aleksiejem i Jewgenijem R., którzy w 2018 roku zostali skazani za sutenerstwo, handel ludźmi i korupcję.
Oskarżeni w związku z seksaferą podkarpacką to:
- Krzysztof B., były naczelnik CBŚP w Rzeszowie,
- Daniel Ś., były naczelnik Wydziału do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Ekonomicznej CBŚP w Rzeszowie,
- Damian W., były naczelnik Wydziału do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Narkotykowej CBŚP w Rzeszowie,
- Piotr J., były naczelnik przemyskiego oddziału CBŚP w Rzeszowie,
- Ryszard J., kierownik rzeszowskiego oddziału Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji,
- Robert P., kierownik delegatury CBA w Rzeszowie.
"Prokuratura zarzuciła byłym funkcjonariuszom m.in. przyjmowanie łapówek i korzyści osobistych, przekraczanie uprawnień lub niedopełnianie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, ujawniania informacji służbowych objętych tajemnicą. Większość zarzutów dotyczy lat 2014-2016, jednak czyny zarzucane Danielowi Ś. sięgają roku 2000" - podaje Polska Agencja Prasowa.
Jakby tego było mało, zatrudnione w agencjach towarzyskich kobiety miały "płacić" funkcjonariuszom stosunkami płciowymi oraz tańcami erotycznymi. Do tego dochodzą oferty imprez z udziałem prostytutek, darmowy alkohol i jedzenie.
"Według ustaleń, Robert P. nie brał udziału w opisanych imprezach. Jednak jako dyrektor CBA w Rzeszowie przekazywał policjantom, że do jego delegatury wpływają materiały o przestępczej działalności Daniela Ś." - pisze PAP.
Z kolei Ryszard J. miał posiadać informacje o przestępczej działalności Daniela Ś., ale zaniechał działań w tej sprawie, a tym samym dopuścił się niedopełnienia obowiązków, aby chronić własnych kolegów.
Sprawę trzeba przekazać w inne miejsce "dla dobra wymiaru sprawiedliwości"
W środę, 18 sierpnia, sędzia Tomasz Mucha z Sądu Okręgowego w Rzeszowie poinformował, że poproszono Sąd Najwyższy o przeniesienie sprawy do innego równorzędnego sądu. Dlaczego? "Dla dobra wymiaru sprawiedliwości". Nie padły jednak żadne szczegółowe argumenty.
Wiele dokumentów, które znalazły się w aktach seksafery podkarpackiej, ma adnotacje "ściśle tajne". W sumie liczą sobie one kilkanaście tomów. Sam akt oskarżenia ma prawie 800 stron, z czego większość, bo aż 633, została utajniona
Oskarżonym grozi do 10 lat pozbawienia wolności.