Prezes NIK bez immunitetu? Marian Banaś zabrał głos
80 tomów akt w 18 dni - tyle czasu otrzymał prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś na zapoznanie się z dokumentami w jego sprawie. W przyszłym tygodniu kwestią jego immunitet zająć się ma sejmowa komisja regulaminowa. Były minister finansów postanowił skomentować to w mediach społecznościowych.
Pod koniec lipca prokurator generalny Zbigniew Ziobro skierował do laski marszałkowskiej wniosek o uchylenie immunitetu Marianowi Banasiowi. Śledczy chcą postawić prezesowi NIK kilkanaście zarzutów, w tym m.in. podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych.
Szef NIK kilkukrotnie apelował o przełożenie terminu sejmowej komisji, argumentując to obszernością akt. - Chcę zapoznać się z aktami spraw, które liczą ponad 70 tomów. Powinienem mieć na to z parę miesięcy, skoro CBA i prokuratura nad tym pracują dwa czy trzy lata - tłumaczył we wtorek na antenie Polsat News.
Nic nie wskazuje jednak na to, aby Sejm przychylił się do prośby. Tymczasem w mediach społecznościowych prezes NIK podzielił się ciekawą grafiką. Porównano na niej czas, jaki poświęcono na analizę akt w jego sprawie i z jego poprzednika, Krzysztofa Kwiatkowskiego, którego pociągnięto do odpowiedzialności w 2016 roku.
Zobacz też: Marian Banaś błędem prezesa PiS? "Trudna sytuacja dla władzy"
"Marian Banaś: 80 tomów akt śledztwa. Komisja Regulaminowa 18 dni po tym jak wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu. Krzysztof Kwiatkowski: 16 tomów akt śledztwa. Komisja Regulaminowa 90 dni po tym jak wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu" - wskazywał szef Najwyższej Izby Kontroli.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Kwestią zgody na pociągnięcie Banasia do odpowiedzialności karnej zająć się ma sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych. Jej posiedzenie zaplanowane jest na 10 sierpnia.
- To jest jeden wielki cyrk polityczny. Tu są podejmowane decyzje, które nie mają nic wspólnego z merytorycznymi sprawami. Chodzi o to, żeby pozbawić NIK niezależności i postawić na moim miejscu człowieka uległego, w pełni podporządkowanego jednej partii, która oczekuje od takiego prezesa, że będzie niewygodne wyniki kontroli chował pod dywan - tłumaczył Banaś.