Eksperci alarmują. Elektrownie prowadzą do poważnego kryzysu
15 z 22 elektrowni, którym przyjrzeli się eksperci, funkcjonuje na obszarach z deficytem wody. W takich miejscach ma powstać połowa z planowanych elektrowni gazowych. Twórcy raportu przestrzegają, że "jeśli to się nie zmieni, Polaków czekają problemy z wodą i wzrost kosztów prądu" - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".
20.04.2024 09:42
"Polski system wytwarzania energii i cała transformacja energetyczna są oderwane od kryzysu wodnego" - przestrzegają organizacje pozarządowe.
Wnioski na ten temat zebrano w raporcie "Elektrownie gazowe i węglowe w kryzysie wodnym", który opracowały Towarzystwo na rzecz Ziemi oraz Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Elektrownie pogłębią kryzys wodny
Punktem wyjścia dla analizy są mapy opracowane przez Europejską Agencję Środowiska. Wskaźnik WEI+ (z ang. Water Exploitation Index) pokazuje procent zużytej wody w stosunku do możliwości jej odnowienia w danym czasie i miejscu. Wartości powyżej 40 proc. oznaczają, że tzw. stres wodny na danym obszarze jest poważny i korzystanie ze słodkiej wody jest niezrównoważone. To znaczy, że człowiek zużywa jej więcej, niż natura odtwarza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I tak poziom 40 proc. co najmniej raz na kwartał przekracza łącznie 15 spośród 22 elektrowni uwzględnionych w raporcie. 11 z nich działa na węgiel kamienny, a po dwie na węgiel brunatny i gaz kopalny. Najgorsza sytuacja dotyczy Górnej Odry (i Górnej Warty), gdzie wartość 40 proc. przekraczana jest przez cały rok. Na obszarze tym działa pięć elektrowni: w Rybniku, Opolu, Wrocławiu, Bełchatowie i Pątnowie.
Twórcy raportu podkreślają to, nad czym zbyt często się nie zastanawiamy: zasoby słodkiej wody są ograniczone, a konkurencja o wodę z powodu zmiany klimatu będzie rosła.
- Obecnie realizowany model transformacji energetycznej ignoruje problematykę kryzysu wodnego. Polska nie jest dziś gotowa na mniejszą ilość wody w rzekach i wysokie temperatury wód, z którymi wiążą się ograniczenia w dostawach energii elektrycznej i większe koszty jej wytwarzania - skomentował Robert Wawręty z Towarzystwa na rzecz Ziemi, współautor publikacji.
Nowe elektrownie, większy kryzys
Choć zasoby wodne w Polsce są jednymi z najniższych w UE, Polska znajduje się w czołówce państw pobierających największe ilości wody na potrzeby elektrowni. Krajowe elektrownie pobierają jej rocznie średnio ok. 6 mld m3, co stanowi 60 proc. poboru wód w całej gospodarce.
Mimo to aż pięć z 10 planowanych elektrowni gazowych ma powstać na obszarach z deficytem wody, co jeszcze bardziej pogłębi narastające problemy.
Obecnie 12 elektrowni w Polsce ma otwarte systemy chłodzenia - czyli korzysta z wody z rzek. Takie elektrownie należą do najbardziej wodochłonnych jednostek energetycznych. W ten sposób mają też funkcjonować co najmniej trzy ze wspomnianych elektrowni gazowych (Dolna Odra, Rybnik, Kozienice).
Obiekty takie nie tylko zużywają zasoby wodne, ale i dodatkowo podgrzewają rzeki oraz zasysają znaczącą część dryfującego narybku, oraz jaj i larw ryb, zabijając je.
Kozienice zabija rzekę
Przykładem może być Elektrownia Kozienice, która korzysta z technologii otwartego systemu chłodzenia. Kozienice pobierają 100 m3 wody na sekundę, zasysając między 25 a 50 proc. larw ryb i wczesnych form narybkowych.
"Tylko w 2022 roku elektrownia zabiła ponad 100 mln ryb dryfujących w okolicznym odcinku Wisły. Straty przyrodnicze obejmują 23 gatunki ryb, w tym te znajdujące się pod ochroną, chodzi m.in. o różankę, boleń i brzanę. Problem stanowi także zrzut gorących ścieków pochłodniczych" - wylicza Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot.
- Elektrownia Kozienice powoli zabija rzekę - przekonują aktywiści, którzy niedawno zorganizowali happening na Wiśle. Nad rzekę przybyło około 60 osób, w tym artyści z przygotowaną plenerową, ruchomą wystawą oraz pieśnią. Protest wsparły organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną środowiska.
Energia bez niszczenia
By oszczędzać wodę i ochronić życie w rzece, aktywiści domagają się zmiany technologii chłodzenia bloków na system suchy lub hybrydowy, który pobiera 100 razy mniej wody. To ich zdaniem minimum, jakie należy zrealizować.
- Inne możliwe działania to ograniczenie produkcji energii elektrycznej między połową kwietnia a końcem lipca, kiedy odbywa się dryf młodocianych form narybku. Od rządu natomiast oczekujemy narzucenia regulacji, które zmuszą spółki do ochrony życia w rzekach oraz do oszczędzania wody. Dziś Polska absolutnie nie jest gotowa na zmniejszające się zasoby wód w rzekach - tłumaczył Wawręty.
Twórcy raportu o powiązaniu elektrowni z kryzysem wskazują też, że podczas decyzji o lokalizacji wodochłonnych elektrowni powinno się brać pod uwagę regionalną dostępność wód. Wszystko po to, by nie dochodziło do tak "absurdalnych", ich zdaniem, sytuacji, jak m.in. w przypadku planowanej nad rzeką Kiełbaską gazowej elektrowni Adamów. Elektrownia ta będzie wymagała dostarczenia wody z oddalonego o 30 km zbiornika Jeziorsko na rzece Warcie.
- Produkowanie energii z paliw kopalnych w wodochłonny sposób jest przepisem na środowiskową i klimatyczną katastrofę. Dlatego oczekujemy od rządu jasnej ścieżki transformacji energetycznej, która polega na odchodzeniu od paliw kopalnych, a nie budowaniu nowych elektrowni gazowych - dodaje Katarzyna Wiekiera z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Jej zdaniem zamiast energii z węgla i gazu powinniśmy:
- wspierać efektywność energetyczną,
- rozwijać energetykę wiatrową i słoneczną,
- tworzyć inteligentne sieci elektroenergetyczne, które pozwolą szybko reagować i elastycznie zarządzać popytem.
Problem także dla rolników
O wodochłonnych elektrowniach warto też wspomnieć w kontekście trwających protestów rolników. Jednym z największych zagrożeń w Polsce dla produkcji żywności są susze, które z powodu ocieplającego się klimatu pojawiają się już praktycznie co roku.
Za rolnikami stanęli m.in. górniczy związkowcy, którzy wzięli udział w przemarszu w Warszawie. Mimo deklarowanej wspólnej walki z Europejskim Zielonym Ładem grupy te mają jednak sprzeczne interesy. Za obecną zmianę klimatu odpowiadają emisje gazów cieplarnianych z działalności człowieka. Ich głównym źródłem jest zaś energetyka oparta na węglu.
Według danych think tanku Instrat, polski przemysł energetyczny, oparty w dużej mierze na węglu, zużywa łącznie osiem razy więcej wody, niż wynosi objętość jeziora Śniardwy. A 96 proc. tej wody nie jest wykorzystywana ponownie.
- To sektor rolnictwa jest najbardziej wrażliwy na zmiany klimatu, który napędza spalanie paliw kopalnych przez branżę górniczo-energetyczną - oznajmił Zbigniew Karaczun, profesor SGGW i ekspert Koalicji Klimatycznej.
- Tak naprawdę rolnikom nie powinno zależeć na tym, by postępował rozwój "staroświeckiego" górnictwa - dodała Justyna Zwolińska z Koalicji Żywa Ziemia. - Te dwie branże przede wszystkim konkurują o zasoby wody. Każde duże wydobycie, odkrywka, zwiększa pobór wody potrzebnej przecież rolnikom do produkcji rolnej - podkreśliła.
Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"