Rekordowa zima w Polsce. Eksperci ostrzegają, co wydarzy się wiosną
Wyjątkowo ciepła zima i wczesne nadejście wiosny z pozoru mogą cieszyć, bo oznaczają niższe rachunki za ogrzewanie i mniejsze narażenie na smog. Dla wielu branż gospodarki i przyrody to jednak bardzo zła wiadomość. I symbol zmian, których skutki zabolą na wielu płaszczyznach - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".
W połowie lutego temperatury w Polsce zbliżyły się do 20 stopni Celsjusza. Cały poprzedni miesiąc był cieplejszy od średniej dla lutego z trzech poprzednich dekad o 5,8 stopnia. Średnie temperatury były nie tylko wyższe od marcowych, ale i niemal na poziomie tych znanych z kwietnia.
Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na pogoda.wp.pl
- Przy takich warunkach nie da się jeździć na nartach. Podkrakowskie stacje narciarskie liczą straty i mówią, że to kolejny rok, kiedy naprawdę trudno prowadzić biznes - relacjonowało problemy branży Radio Kraków.
- Obserwując zimy ostatnich lat, trudno będzie wyżyć z samych stoków narciarskich - opowiadał Wojciech Przęczek ze stacji na górze Chełm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak nie narty, to rower?
Dodatkowe aktywności, które mogą się na nich pojawić, to na przykład… jazda rowerem. Z powodu coraz mniej śnieżnych zim jest to kierunek, który w Europie rozważa się coraz częściej. Austriacki ośrodek w gminie Sankt Corona am Wechsel, którego historię przedstawia portal Euronews, zdołał się już przestawić nawet na tyle, że latem zarabia więcej niż zimą. Z powodu przygotowania torów dla miłośników jazdy rowerami górskimi dodatkową aktywność rozpoczęto już na początku marca.
IMGW odnotowuje, że postępujące skracanie okresu zalegania pokrywy śnieżnej wiąże się jednak nie tylko ze skróceniem okresu narciarskiego. Przede wszystkim oznacza to konieczność sztucznego naśnieżania stoków. "Takie zabiegi generują dodatkowe koszty utrzymania obiektów, co finalnie w swoich portfelach odczują turyści, płacąc więcej" - zauważył Instytut.
A problem może być znaczący, i to dla branży sportów zimowych na całym świecie. Nowe badanie opublikowane w czasopiśmie "PLOS ONE" wskazuje, że z powodu zmiany klimatu drastycznie spadnie roczna pokrywa śnieżna we wszystkich głównych regionach narciarskich na świecie. Co więcej, do końca wieku całą naturalną pokrywę śnieżną może stracić nawet jeden na osiem regionów narciarskich.
Zagubiona przyroda
Cieplejsza zima, wyraźne sygnały wiosny zauważalne w jej środku i zmienność pogody są również dużym zagrożeniem dla przyrody. Bo jeśli śnieg wcześniej topnieje, a rośliny wcześnie kwitną, to naturalne cykle, w których ekosystemy funkcjonują od bardzo dawna, zostają zaburzone.
- Kiedy rośliny dostają nagle sygnał, że jest ciepło, zaczynają rosnąć. Wiemy jednocześnie, że przymrozki wiosenne są bardzo niekorzystne dla plonów, a teraz ryzyko wystąpienia takiego zjawiska jest bardzo duże. Jeśli przez kilka dni jest cieplej i rośliny zaczynają rosnąć, a potem pojawia się mróz, to może on je po prostu unicestwić - tłumaczył w wywiadzie, który przeprowadziłem dla serwisu Nauka o Klimacie, dr hab. inż. Mariusz Czop, profesor AGH z Katedry Hydrogeologii i Geologii Inżynierskiej.
Zdaniem Czopa taka sytuacja może spowodować niepożądane zmiany w gospodarce, jak na przykład zaburzenie w plonowaniu i zbiorach w rolnictwie. - To wszystko sprawia, że prowadzenie działalności rolniczej jest znacznie bardziej nieprzewidywalne niż kilka, kilkanaście lat temu. Kiedyś wszystko było jasne i stabilne, dziś nie jest - komentował Czop.
Potrzeba śniegu, potrzeba stabilności
Podczas kończącej się zimy, nawet jeśli śnieg padał, to dość szybko topniał. Takie zjawisko też jest bardzo dużym problemem, bo w rezultacie woda, zamiast zasilać podziemne zasoby, spływała do rzek i wraz z nimi do Bałtyku.
Tymczasem, podobnie jak w przypadku stacji narciarskich, tak i w przypadku natury, utrzymująca się długo solidna pokrywa śnieżna przynosi wiele korzyści. Co może wydawać się nieintuicyjne, śnieg dostarcza glebie i roślinom więcej wody niż deszcz. Bo deszcz spada często na wysuszoną powierzchnię i po niej spływa, a śnieg na tej powierzchni leży i roztapia się powoli, równomiernie.
O ile w lutym temperatury były wyższe od średniej z trzech poprzednich dekad o niemal 6 stopni Celsjusza, tak w styczniu były wyższe o 0,9 stopnia, a w grudniu o 1,8 stopnia. Choć z ludzkiej perspektywy tego typu zmiany nie wydają się znaczne, mogą oznaczać poważne konsekwencje zwłaszcza zimą. Dlaczego?
Bo 1 czy 2 stopnie zimą więcej mogą zadecydować o tym, czy mamy minusową temperaturę i śnieg może się utrzymywać, czy też dodatnią i szybko się roztopi. - Nasz cały ekosystem cierpi przede wszystkim w związku z tym, że zmienia się zima, że radykalnie zmniejszają się ilości wody, które są magazynowane w glebie - mówił Czop. - Właśnie dlatego ekosystemy nie mają z czego korzystać w okresie wiosny i lata. Efektem jest m.in. to, że w sezonie wegetacyjnym rośliny mają duże ograniczenia w rozwoju i wzroście - dodał.
Zmiana klimatu już tu jest
Cieplejsze zimy oznaczają między innymi niższe rachunki za ogrzewanie. Im mniejsza potrzeba ogrzewania, tym mniej ciemnego dymu lecącego z przydomowych kominów, a więc i czystsze powietrze. Nie można więc stwierdzić, że taka sytuacja nie przynosi żadnych korzyści.
Z drugiej jednak strony cieplejsze zimy oznaczają cieplejsze lata i rosnące zapotrzebowanie na klimatyzację. Coś kosztem czegoś.
Problem w tym, że koszty te cały czas będą rosnąć, przez co w ogólnym rozrachunku stracimy. Odpowiedź na pytanie: "jak dużo?" zależy od tego, jak poważnie ludzkość podejdzie do potrzeby rozwiązania kryzysu klimatycznego. Żeby ograniczyć najpoważniejsze konsekwencje zmiany klimatu, trzeba jak najszybciej zacząć ograniczać emisje gazów cieplarnianych, m.in. ze spalania paliw kopalnych i przemysłowego rolnictwa. Mimo deklaracji i zobowiązań rządów i korporacji z całego świata, na ten moment emisje te cały czas jednak rosną.
Efekt widać m.in. po polskich zimach. W latach 1961-1990 odnotowywaliśmy w Polsce średnio ponad 60 śnieżnych dni, z kolei w okresie 2011-2020 było ich już niecałe 40. W tym samym okresie średnie temperatury zimą wzrosły aż o 1,7 stopnia, a liczba dni z temperaturą poniżej zera zmalała z 69 do 48.
Jak informuje Instytut Ochrony Środowiska - Państwowy Instytut Badawczy, jeśli świat będzie podążał wysoką ścieżką emisji gazów cieplarnianych, śniegu w Polsce będzie pod koniec tego wieku nawet pięć razy mniej niż w poprzedniej dekadzie. W tym czasie średnie temperatury w Polsce tak czy inaczej będą zimą już na plusie.
Nie chodzi przy tym o to, że do nowej sytuacji nie da się przystosować. Problem polega na tym, że do zmiany klimatu nie próbujemy zaadaptować się już teraz, choć sytuacja wymaga tego coraz bardziej.
Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"