Ruszają szczepienia na COVID. Lekarze: "Możemy szczepić 30 tys. osób dziennie, ale dawek jest mało"
Angażują inne osoby w akcję szczepienia Polaków, w tym biskupów. - Jedynym zmartwieniem są limity dostaw szczepionek - mówią zgodnie lekarze z punktów szczepień, których zapytaliśmy o stan przygotowań do rozpoczynającej się 25 stycznia akcji masowego szczepienia seniorów.
- Jesteśmy gotowi szczepić taśmowo niczym w fabryce, 7 dni w tygodniu od godziny 6 do 22. Dotrzemy do gminnych domów kultury, remiz strażackich, zrobimy szczepienia w salach gimnastycznych. Jeśli nie zabraknie dawek, możemy szczepić nawet 30 tys. osób dziennie - mówi Wirtualnej Polsce dr Stanisław Mazur, prezes Centrum Medycznego Medyk z Rzeszowa.
W województwie podkarpackim zorganizował największą sieć, 33 stacjonarnych punktów szczepień oraz punkty mobilne. Do pracy zaangażował 900 osób. Na pierwszej linii frontu stanie każdy pracownik firmy Medyk, a dodatkowo ochotnicy: położne, strażacy, harcerze, wolontariusze Caritas, żołnierze WOT. Dr Mazur spotkał się nawet z Metropolitą Przemyskim abp. Adam Szalem, aby uzgodnić, że informacja o szczepieniach będzie nagłośniana podczas mszy świętych w niedzielę.
Szczepienia na COVID. "Trudno opisać to uczucie ulgi"
Prezes Medyka zwierza się, że ma szczególną i osobistą motywację do przeprowadzenia szczepień "najlepiej jak się da". Wśród ofiar epidemii COVID znalazło się kilkadziesiąt bliskich mu osób, w tym kilku lekarzy.
- Powszechne szczepienie to jedyny sposób na uniknięcie kolejnych ofiar i powrót do normalnego życia. Efekt szczepień? Odkąd w naszej firmie zaszczepiło 90 proc. pracowników, zaczęliśmy swobodnie oddychać. Trudno mi opisać poczucie ulgi, jakiego doświadczyliśmy pierwszy raz od prawie roku - dodaje dr Mazur.
Podkreśla, że szczepionki ma już zabezpieczone w chłodniach. Rozpoczęcie akcji w poniedziałek nie jest zagrożone. W pierwszych dniach Medyk planuje zaszczepić 700 seniorów, którzy zgłosili się podczas rejestracji w 22 stycznia. Ponadto kilka podkarpackich szpitali uzgodniło, że gdyby w kolejnych dniach brakowało dawek dla chętnych, to punkty szczepień będą sobie pożyczać szczepionkę, albo przekazywać pacjentów.
Szczepienia na COVID. Zapisy na zeszyt i lokalna mobilizacja
Nie wszędzie jednak szczepionki dotarły albo zostaną dostarczone w odpowiedniej ilości. W punktach szczepień w Ostrołęce oraz Olsztynie usłyszeliśmy, że limit 30 dawek na tydzień na punkt jest "dramatycznie mały" wobec zainteresowania.
- Zapisałam pacjentów na terminy do końca lutego, bo mam zapewnienie z Agencji Rezerw Materiałowych, że te zamówienia dawek zostaną zrealizowane. Kolejnych chętnych musiałam wpisać "na zeszyt" z potencjalnym terminem na marzec i kwiecień. Albo doczekają nowych dostaw do naszego punktu, albo przekażemy ich innemu punktowi szczepień - opowiada pielęgniarka z Olsztyna.
Kiedy rozmawiamy, jej koleżanka obdzwania punkty szczepień w sąsiednich miejscowościach. Okazuje się, że w jednej z wsi pod Olsztynem są terminy szczepień na 8 lutego. - Dam znać rodzinom naszych seniorów. To osoby po nowotworach, z cukrzycą i nadciśnieniem, nie chcę, aby czekały one tak długo - dodaje rozmówczyni.
- Zorganizowaliśmy punkt szczepień w naszym szpitalu tymczasowym. Podczas szczepień grupy zero bez problemu dochodziliśmy do poziomu 200 szczepień dziennie. Nie zmarnujemy tych doświadczeń. Obecny limit dostaw to inna rzeczywistość. Chcemy szczepić, ale nie będzie czym - komentuje Wojciech Krzyżanowski, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala specjalistycznego w Ostrołęce.
Szczepić milion osób miesięcznie. Z limitem to się nie uda
Przypomnijmy, że limit dostaw szczepionek z Agencji Rezerw Materiałowych ustalono na 30 dawek na tydzień dla każdego punktu. Ma to związek z rozbudową linii produkcyjnej producenta, firmy Pfizer. Niestety również AstraZeneca poinformowała, że dostarczy krajom Unii Europejskiej mniej szczepionek, niż zapowiadała.
Ta sprawa będzie mieć największy wpływ na tempo szczepień. Zgodnie z limitem niespełna 6 tys. punktów w Polsce wykona najwyżej 170-180 tys. szczepień w tygodniu (ok. 720 tys. na miesiąc). Na razie nie uda się osiągnąć poziomu, jaki początkowo deklarował rząd - "chcemy szczepić milion osób miesięcznie".
W niedzielę na konferencji prasowej mówił o tym minister Michał Dworczyk.
- Jedyną pozytywną kwestią wobec limitu jest sprawiedliwe i równe rozdzielenie szczepionki pomiędzy punktami. Dawki mają szansę dotrzeć wszędzie, również do małych miejscowości. Jednak w dużych miastach taka sytuacja sprzyja wydłużeniu kolejek - komentuje dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19.
Limit w dostawach szczepionek to okazja do pojawienia się nowych afer ze szczepieniami poza kolejnością. Dr Stanisław Mazur, organizator szczepień na Podkarpaciu, powiedział w rozmowie z WP, że różne wpływowe osoby kontaktowały się z nim, pytając o możliwość "szybszego zaszczepienia".
- Burza ze szczepieniami znanych osób w Warszawie podziałała jednak ozdrowieńczo. Kiedy odpowiadałem "nie", nie kontynuowano już nacisków - dodaje dr Mazur.
ZOBACZ TAKŻE: Obostrzenia znikną wraz ze szczepieniami? Gowin: to na pewno będzie bodziec
Masowe szczepienia na COVID. Czy pójdzie sprawniej niż w PRL?
Opisywaliśmy, że rozpoczynająca się 25 stycznia akcja szczepień na COVID-19 jest porównywana z dwiema największymi akcjami zdrowotnymi w historii Polski. Pierwsza to szczepienia podczas epidemii ospy we Wrocławiu w 1963 roku (8,2 mln zaszczepionych pacjentów w 3 miesiące). Druga to podanie płynu Lugola w ciągu zaledwie 7 dni, aż 18,5 mln Polaków. Akcja miała zabezpieczyć ludność przed skumulowaniem promieniotwórczego jodu w tarczycy.
- Powszechna akcja profilaktyczna w 1986 roku osiągnęła bezprecedensowy sukces organizacyjny dzięki powszechnym gabinetom lekarsko-pielęgniarskim w każdej szkole. Abstrahując od ich braku we współczesnej Polsce, niedofinansowanej i cierpiącej na braki personalu współczesnej ochrony zdrowia, też można wyciągnąć z tego wnioski aktualne w 2021 roku - komentuje prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak, kardiolog, internista, farmakolog kliniczny z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest współautorem pierwszego polskiego podręcznika na temat COVID-19.
Podkreśla, że w przeciwieństwie do 1986 roku trudno będzie uzyskać efekt mobilizacji do szczepień. Jego zdaniem pomimo ogromnej liczby ofiar epidemii część Polaków nie czuje powagi zagrożenia.
- W kraju, w którym wprowadza się nielogiczne zakazy i sprzeczne logicznie ograniczenia, w którym prezydent w trakcie kampanii wyborczej mówi, że "on się nie szczepi, bo nie" - trudno później uzyskać taki efekt społecznej, zbiorowej odpowiedzialności - dodaje prof. Filipiak.
- W warunkach PRL wystarczyło sprawne państwo. W demokracji liczy się praworządność i rządy mądrych, sprawnych ludzi. Władza, która nie potrafi zabezpieczyć zwykłych szczepień na grypę, która kupuje respiratory od handlarzy bronią czy maseczki bez atestu, nie stanowi rękojmi sprawnie przeprowadzanej, narodowej akcji szczepień. Obawiam się, że tutaj mieści się geneza słabego zarządzania programem szczepień w 2021 roku w Polsce - podsumowuje w rozmowie z WP.