Rozejm bez zwycięstwa Ukrainy? Ukraiński dowódca ostrzega: "rozpocznie się wewnętrzna rzeź"

- Rozejm bez zwycięstwa Ukrainy będzie korzystny tylko dla Rosji. Całkowicie pozbędzie się presji międzynarodowej, podczas gdy Ukraina pogrąży się w problemach wewnętrznych. Rozpocznie się wewnętrzna rzeź - tak sytuację swojego kraju komentował w programie publicystycznym Jewhen Karaś, zastępca dowódcy 14. oddzielnego pułku Sił Zbrojnych Ukrainy.

Wojskowy nawiązał do pojawiających głosów, wśród europejskich polityków i ekspertów, że konflikt w Ukrainie może zostać na jakiś czas zamrożony. Według niego, teraz taki scenariusz grozi katastrofą, ponieważ Ukraińcom "nie udało się stać demokracją". Dodał, iż obawia się, że gdy politycy pogrążą się w sporach "pieniądze Zachodu zaczną odpływać, ludzie zaczną wyjeżdżać".

- To dobrze, że jest krytyka, która zmusza władze do ruchu. Z drugiej strony, ta krytyka przybrała destrukcyjne formy, całkowicie zbiegając się z działalnością rosyjskiej służby FSB na Ukrainie - mówił wojskowy (jego wypowiedź omawia agencja UNIAN).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jewhen Karaś ocenia, że Zachód nie obawia w przyszłości wznowienia rosyjskiej agresji, gdyż jest przekonany, że Ukrainie nadal uda się powstrzymać Rosjan. - Choćby żołnierze mieli walczyć łopatami, zatrzymamy się na linii Żytomierza, by tam zginąć - podsumował. Linia Żytomierza to już zachodnia Ukraina.

W Ukrainie trwa polityczny spór wokół mobilizacji. Politycy nie mogą dojść do porozumienia, kto ma być wcielany do wojska, jaki będzie czas służby i jak ściągnąć do kraju obywateli, którzy wyjechali za granicę. Najnowsza propozycja parlamentu to wprowadzenie kar 3-5 lat więzienia za ucieczkę przed mobilizacją za granicę.

W ukraińskich i zagranicznych mediach pojawiają się doniesienia (dementowane przez władze) o planowaniu przez prezydenta Zełenskiego odwołania naczelnego dowódcy sił zbrojnych Ukrainy gen. Walerija Załużnego. Sam generał opublikował ostatnio w serwisie CNN tekst, w którym zwrócił uwagę na "znaczącą przewagę Rosji w kontekście możliwości mobilizacji zasobów ludzkich". Wskazał, że Ukraina "musi stawić czoła wyzwaniu zmniejszenia pomocy i kurczących się zapasów amunicji". Tymczasem na linii frontu Rosjanie prowadzą działania ofensywne.

- Awantury na szczycie władz politycznych i wojskowych doprowadziły Ukrainę na skraj przepaści. Już teraz skutek zimowo-wiosennej ofensywy Rosji to dla Ukrainy być albo nie być. Walczą o to, aby wytrzymać do wiosny - komentuje dla WP były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.

- Kraj potrzebuje pół miliona wojska do obrony terytorium, tymczasem politycy nie mogą uzgodnić mobilizacji. To niepojęte, w jaki sposób oni grzebią swoje szanse - dodaje Skrzypczak.

Ekspert przypomina, że na froncie we wschodniej i północno-wschodniej Ukrainie trwa ofensywa wojsk rosyjskich. Agresor chce odrzucić obrońców spod słynnych już twierdz Bachmutu i Awdijewki, z kolei w regionie Charkowa atak zmierza do linii rzeki Oskoł. Ukraińska armia przeszła do działań nazywanych aktywną obroną. Już wcześniej dowódcy zapowiedzieli, że będą chcieli raczej oszczędzać ludzi, niż wykrwawiać się w nieustępliwych bojach o teren.

W opinii gen. Skrzypczaka zamrożenie konfliktu jest na rękę Władimirowi Putinowi. - Wydaje się, że po wyborach prezydenckich (15-17 marca) ogłosi zwycięstwo w tak zwanej operacji specjalnej. Może nawet ogłosić jednostronne zawieszenie broni. Zdobył 20 proc. terytorium Ukrainy i kolejne lata musi poświęcić na zintegrowanie tych regionów z Rosją - prognozuje wojskowy.

- Zapewne wielu zachodnich polityków odetchnie, bo są już zmęczeni wojną i jej nie chcą. Nie widzę specjalnie innych szans na zmianę sytuacji. Na pewno nie ma szans na odbijanie okupowanych terenów. Jeśli dziś Ukraina zaczęłaby tworzyć nowe siły, to wojsko byłoby gotowe na jesień. Pakiet 50 mld euro pomocy wojskowej z UE wydaje się spóźniony - podsumowuje gen. Skrzypczak.

W ostatnim czasie wśród zachodnich polityków i ekspertów regularnie słychać głosy dotyczące zawieszenia broni i zamrożenia wojny na Ukrainie. Ostatnio taki scenariusz przewidywał admirał James Stavridis, były naczelny dowódca Połączonych Sił NATO w Europie. - Konflikt zakończy się jak wojna koreańska, co oznacza, że ​​Rosjanie prawdopodobnie przejmą kontrolę nad jakąś częścią Ukrainy - powiedział 29 stycznia w wywiadzie dla amerykańskich mediów.

- Sytuacja w wojnie jest zamrożona, zatem czas rozpocząć rozmowy pokojowe. Bez względu na to, jak zakończy się konflikt, Ukraina zawsze będzie miała granicę z Rosją - komentował dzień wcześniej wicepremier i minister obrony Słowacji Robert Kaliniak. W połowie stycznia o zamrożeniu wspominał szef szwajcarskiego MSZ Ignatius Cassis. Jego zdaniem Rosja, a także Chiny powinny uczestniczyć w negocjacjach w sprawie zakończenia wojny.

Władze Ukrainy stoją twardo na stanowisku, że kompromis w stosunkach z Federacją Rosyjską jest niemożliwy bez zwycięstwa. - Przerwa na polu bitwy na terytorium Ukrainy nie jest przerwą w wojnie. Nie prowadzi do dialogu politycznego, to tylko pomoże Rosji w odbudowie zasobów. I dziękujcie Bogu, że na Ukrainie to wszystko się rozwiązuje - powiedział podczas wizyty w Estonii ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski.

- Chcę państwu powiedzieć: dopóki w gabinetach Ukrainy wszystko będzie rozstrzygane, nasza walka będzie toczyć się na korzyść Ukrainy - podsumował pytania o presję sojuszników na podjęcie rozmów pokojowych.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski