Rosyjskie media mają problem z propagandą. Płacą kary
Stacje telewizyjne i radiowe narzekają na kary za upublicznianie niedopuszczalnych w publicznym obiegu słów. Jednocześnie wydawcy czują się zagubieni, bo nie mają orientacji, co jest karalną publikacją, a co nie. Do Roskomnadzoru trafiają więc apele o wykazy inkryminowanych słów.
Wiele informacji, które podają rosyjskie media państwowe czy kremlowscy oficjele, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Federalna Służba ds. Nadzoru w Sferze Łączności, Technologii Informacyjnych i Komunikacji Masowej w Federacji Rosyjskiej została poproszona o sporządzenie przejrzystej listy słów, których nie wolno używać w mediach. Jak podają tuba propagandowa Kremla, gazeta "Izwiestja", odpowiednie pismo zostało przesłane do departamentu przez Izbę Przemysłowo-Handlową (CCI) w związku ze skargami stacji telewizyjnych i radiowych.
Według autorów listu zwiększyła się kontrola w tym zakresie, dziesiątki redakcji dostaje kary, ale nie ma transparentnych zasad. Przedstawiciele mediów zwracają uwagę, że Roskomnadzor zaostrzył w ostatnim czasie kontrole a odpowiednich przepisów prawa nie ma.
Jak podaje gazeta, eksperci twierdzą jednak, że niemożliwe jest sporządzenie jasnej i wyczerpującej listy, bo w zależności od sytuacji nawet całkowicie niewinne wyrażenia mogą komuś wydawać się obraźliwe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Siergiej Katyrin napisał, że "kwalifikacja tego lub innego słowa i wyrażenia jako obraźliwego jest określana sytuacyjnie".
Rosyjskie media zagubione w meandrach zakazów. Chcą przejrzystej listy zakazanych słów
"Izwiestja" wspominają o wulgaryzmach i przekleństwach, ale problem mediów rosyjskich nie tylko ich dotyczy. Obawy przed karami wiązać się mogą też z polityczna sferą życia. Rosjanom nie można wypowiadać wielu słów, które kojarzą się z rosyjską inwazją na Ukrainę. Wojna jest tu bowiem "specjalną operacją wojskową".
"A jeśli czyści się materiały emitowane na antenie z kontrowersyjnych wypowiedzi - na przykład filmy fabularne - to jest szansa na problemy i roszczenia o naruszenie praw autorskich" - broni nadawców Izba Przemysłowo-Handlowa.
W ciągu ostatniego półtora miesiąca do izby wpłynęło 15 wniosków od przedstawicieli biznesu medialnego, głównie regionalnych spółek telewizyjnych i radiowych. W tym samym okresie organy terytorialne Roskomnadzoru sporządziły około 25 protokołów, kwalifikujących do dalszego postępowania, które może zakończyć się grzywną od 5 do 20 tysięcy rubli.
Izba Przemysłowo-Handlowa zaproponowała wypełnienie luki w ustawodawstwie z pomocą lingwistów. Pomogliby oni w zidentyfikowaniu "bezwarunkowo obraźliwego słownictwo" i sporządzili przybliżoną listę niedyplomatycznych słów i wyrażeń. Roskomnadzor potwierdził otrzymanie odwołania i zaznaczył, że rozpatrzy je i prześle odpowiedź "w odpowiednim czasie".